- Zawiadomienie dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa polegającego na wywołaniu zdarzenia, które mogłoby spowodować zagrożenie dla zdrowia i życia wielu ludzi, albo mieniu o wielkich rozmiarach - potwierdza Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu. W czwartek (17.12) w prokuraturze był przesłuchiwany burmistrz Pionek.
Zagrożenie, o którym mowa, to ok. 800 ton nitrocelulozy, która została znaleziona w długim rowie na terenie dawnego Pronitu, przykryta tylko ściółką. Wybuchowego znaleziska dokonali pracownicy Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia. - Instytut likwidował, wywoził i utylizował nitrocelulozę wcześniej ujawnioną w instalacjach po byłym Pronicie - mówi Romuald Zawodnik.
Potencjalne zagrożenie
- Znaleziony materiał został zbadany. Ujawniono, że jest to materiał rzeczywiście potencjalnie niebezpieczny. Potencjalnie, ponieważ zapłon, lub samozapłon nitrocelulozy może wystąpić, gdy jest wysuszona. W odpowiedniej wilgotności jest bezpieczna, nie stanowi zagrożenia. Wiemy gdzie ten materiał się znajduje, kontrolujemy jego wilgotność- wyjaśnia burmistrz.
Skąd pomoc?
Jak informuje Romuald Zawodnik, poproszono także o określenie szacunkowych kosztów usunięcia i utylizacji znaleziska, to 11 mln zł. - Oczywiście przekracza to możliwości naszego samorządu - mówi burmistrz i dodaje, że jest po wstępnych rozmowach z wojewodą mazowieckim. - Wojewoda podzielił mój pogląd, że pieniądze na likwidację tego typu zagrożeń powinny pochodzić z rezerwy rządowej. Będziemy występować za pośrednictwem wojewody i z jego wsparciem o fundusze nie tylko na wywiezienie tej części niebezpiecznych materiałów, ale o rekultywację całego terenu pronitowskiego. On wymaga nadal dokładnego przebadania, czy nie znajdują się tam substancje żrące, toksyczne czy inne niebezpieczne - mówi Zawodnik.
Prokuratura już badała
Sprawa materiałów wybuchowych na terenie dawnego Pronitu była już badana przez prokuraturę po tragicznym wypadku w czerwcu 2012 r. Wówczas zginęło dwóch mężczyzn. Prokuratura sprawę umorzyła. Umorzeniem też skończyło się dochodzenie po śmierci 25 latka, który również zginął na terenie zakładu w 2010 r.
Teren po zakładach zbrojeniowych rozciąga się na powierzchni około 500 ha. Został kupiony przez Pionki od syndyka w 2005 r.