Małgorzata Favorita przez ostatnich 15 lat mieszkała w Australii; tam - w 2009 roku - wyszła za mąż za Australijczyka włoskiego pochodzenia. W związku szybko zaczęły się problemy. - Mąż okazał się osobą agresywną, dominują i kontrolującą. Zmuszona byłam uciekać. Wróciłam do Polski do rodziców. Tutaj urodziłam córeczkę - Matyldę, która obecnie ma 4,5 roku – opowiada.
Kiedy dziewczynka miała pół roku, Małgorzata postanowiła wrócić do Australii, do męża. - Chciałam dać szansę ojcu. Uważałam, że to mój moralny obowiązek – zapewnić dziecku oboje rodziców. Problem przemocy wrócił jednak po dwóch miesiącach – przyznaje kobieta. - Musiałam ponownie uciekać. Tułałam się z małym dzieckiem po motelach, przytułkach i lokalach socjalnych. Warunki były naprawdę straszne. Przeprowadzałyśmy się sześć razy.
Na dodatek zaczęły się rozprawy sądowe, walka o dziecko. – Były mąż płacił kolosalne sumy prawnikom, a nie płacił alimentów, chociaż miał taki obowiązek – twierdzi kobieta. – Miał wyznaczone widzenia z Matyldą, ale nie przychodził. A jeśli już się zjawił, to dziecko nie chciało do niego iść. Nie akceptowało go. Wyrywał mi je siłę, co dla niej było traumą i jest do dziś.
Jak twierdzi kobieta, były mąż wielokrotnie był notowany na policji za przemoc, nie tylko w stosunku do niej, ale również poprzednich partnerek. W 2009 roku został skazany m.in. za zastraszanie i napaść.
Kobieta z dzieckiem wróciła do Polski
W maju 2013 roku w sądzie w Australii odbyła się ostateczna rozprawa o opiekę nad dzieckiem i podział majątku. Kobiecie przyznano 15 tys. dolarów australijskich zaległych alimentów. Przyznano jej również opiekę nad córką, a ojcu dano prawo do spotkań z dzieckiem. Orzeczenie uprawomocniło się we wrześniu. Wówczas kobieta otrzymała pozwolenie na wyjazd – wraz z córką - do Polski, na cztery tygodnie. - Nie wróciłam do Australii. Poinformowałam natomiast odpowiednie instytucje australijskie o powodach takiej decyzji. Złożyłam też wniosek do Sądu Rejonowego w Radomiu o ograniczenie ojcu praw do dziecka i wypłacenie zaległych alimentów – wylicza Małgorzata Favorita.
Jak twierdzi, w Radomiu żyje jej się z córką lepiej. Ma własnościowe, trzypokojowe mieszkanie, w którym córka ma swój pokój. Dziewczynka chodzi do przedszkola, gdzie się odnalazła. W Polsce czuje się bezpiecznie i jest otoczona miłością rodziny. Dziecko wychowywane jest w kulturze i tradycji polskiej. Mówi wyłącznie po polsku. A ojciec Matyldą się wcale nie interesuje – ostatni raz kontaktował się z nią przez skype’a na przełomie kwietnia i maja.
Dziecko ma być wydane do Australii
Najwyraźniej jednak chce mieć córkę w Australii. Złożył bowiem w radomskim sądzie wniosek o wydanie dziewczynki, opierając się na zapisach tzw. konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Konwencja pozwala m.in. domagać się niezwłocznego powrotu dziecka do państwa, z którego zostało bezprawnie wywiezione. W momencie, gdy trwa postępowanie o zwrot dziecka na podstawie Konwencji Haskiej, sądy miejscowe (gdzie przebywa uprowadzone dziecko) nie mogą orzekać o władzy rodzicielskiej nad dzieckiem. Tak więc proces z powództwa Małgorzaty Favority o ograniczenie praw rodzicielskich ojcu nie mógł się rozpocząć.
Sąd rozpatrzył za to wniosek ojca. Na żadnej z rozpraw Australijczyk się nie pojawił. Wyrok – Matylda ma wrócić do Australii.
- Sąd chciał, by dziecka wróciło do tzw. środowiska naturalnego. Do przytułków, w których ze mną mieszkała w Australii? – pyta retorycznie kobieta. – Sędzia odrzucił składane przeze mnie dowody świadczące o tym, że dziecko było narażone na krzywdę fizyczną i psychiczną ze strony ojca. Nie wziął pod uwagę opinii kuratora rodziny z Australii, mówiącej o tym, że nie jest zalecane, aby dziecko mieszkało z ojcem ze względu na wcześniejszą historię przemocy w rodzinie. Podobną opinię wydał również psycholog w Polsce. Ponadto sędzia zachowywał się niegrzecznie w stosunku do mnie, mojego pełnomocnika i świadków. Na mnie krzyczał, a pełnomocnikowi nie dał wygłosić mowy końcowej - cały czas mu przerywał Z szacunkiem natomiast traktował pełnomocnika byłego męża. Przyjął również wszystkie dowody składane prze niego.
W sprawę zaangażował się rzecznik praw dziecka, który przesłał do radomskiego sądu list, w którym prosi o oddalenie wniosku o wydanie dziecka, powołując się również na Konwencję Haską. Zdaniem rzecznika istnieje poważne ryzyko, że powrót dziecka naraziłby je na szkodę fizyczną lub psychiczną albo w jakikolwiek inny sposób postawiłby je w sytuacji nie do zniesienia.
Będzie apelacja?- Stosunki prawne i władza rodzicielska między rodzicami są uregulowane wyrokiem sądu w Australii z września 2013 roku. Umożliwiał on wyjazd matce wraz z dzieckiem za granicę, na 28 dni – tłumaczy decyzję radomskiego sądu Joanna Kaczmarek-Kęsik, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. - Bezsporne w tej sprawie to, że matka nie wywiązała się z obowiązku nałożonego przez australijski sąd - nie wróciła do Australii w określonym czasie, czyli po 28 dniach. To orzeczenie nie uległo zmianie. Dlatego sędzia wydał nakaz powrotu dziecka do Australii. Zostały naruszone przepisy i nakazano przywrócenie stanu poprzedniego.
Małgorzata Favorita zamierza zaskarżyć wyrok sądu pierwszej instancji. Taką możliwość ma również rzecznik praw dziecka, który bierze udział w tej sprawie.