O FESTIWALU FILOZOFII "OKNA" - TUTAJ
Jak podsumował sam autor i prowadzący spotkanie Marcin Kępa, „Obok Julii” to opowieść o fascynacji życiem i jego przyjemnościami, jego urodą. Ale też o tym, że szczęścia tak naprawdę nie ma, że prawie nigdy go nie zaznajemy – chyba, że mamy przed sobą perspektywę metafizyczną.
Akcja powieści dzieje się m.in. upalne lato 1963 roku.
- To było najpiękniejsze lato, jakie pamiętam. Trzy miesiące niemęczących upałów – wspominał Rylski. – A książka jest też o tym, że żeby z przyjemności życia korzystać, musimy być wystarczająco młodzi i wystarczająco zdrowi.
Sporo powiedziano także o Erneście Hemingwayu, który dla pokolenia Rylskiego (ludzi osób urodzonych w latach 40. XX wieku) był absolutnie najważniejszym pisarzem.
- Hemingway, bardzo utalentowany i niezbyt mądry pisarz, był królem naszej młodości, dziś jest raczej obiektem kpin. Jego literatura bardzo wyostrzała apetyt na życie. To paradoks, bo on tak naprawdę umiał pisać przede wszystkim o śmierci – mówił Rylski.
W dyskusji z wielkim admiratorem literatury rosyjskiej nie mogło zabraknąć wzmianki o Dostojewskim, Buninie, Turgieniewie, Tołstojach. Gość Resursy zaznaczył, że nie lubi w pisarstwie taniej kpiny.
- Bóg jest wobec nas sarkastyczny, kpiący. Nie odpowiadajmy tym samym. Tylko twarda, odważna powaga może go dotknąć – stwierdził i pochwalił młodszych od siebie polskich twórców – Dorotę Masłowską i przede wszystkim Andrzeja Stasiuka.
Czytelnicy pytali też Rylskiego o spełnienie.
- Dostałem w życiu więcej, niż na to zasłużyłem, wiele widziałem, wiele skorzystałem – odpowiedział pisarz. – Ale też nigdy nie miałem wrażenia, że moje życia ma jakikolwiek sens. Nasze życie to według mnie ponura kpina. Ale nie jestem nihilistą. Bo dostrzegam powalającą urodę świata.
Pisarz pochwalił też Polaków jako naród.
- Naprawdę sporo jeździłem po świecie i nie wypadamy źle. Polacy mnie szalenie miło rozczarowali. Jako naród jesteśmy nieźli. Mamy za to problem z państwem, które jest opresyjne, okropne i w bardzo nieelegancki sposób wspiera silnych i bogatych, a wdeptuje w ziemię biednych, chorych, potrzebujących pomocy - powiedział.
Na koniec Marcin Kępa spytał gościa o skojarzenia z Radomiem. Ten bez wahania stwierdził, ze najlepsze na świecie papierosy „Sport”:
- Palę od ponad 50 lat. Paliłem „Biełomory”, „Gauloises” i „Gitanes”. Ale nic nie równało się z radomskimi „Sportami”, pod warunkiem, że się je dobrze wysuszyło. Dla mojego pokolenia „Sporty” w dziesiątkach były legendarne.