Dzieją się rzeczy dziwne. Oto Jarosław Kuźniar, pracownik stacji telewizyjnej, która jeszcze niedawno kreowała obecną premier RP na nową Margaret Thatcher, pisze na Twitterze: „Klękając przed górnikami Ewa Kopacz pokazała, że chaos to nie była jedynie startówka jej rządów, ale plan na całość tej farsy”.
Oto Kamil Durczok przeprowadza z panią premier wywiad, z którego zamiast jej apoteozy wychodzi obnażanie niekompetencji. Wywiad dodatkowo komentuje inna dziennikarka stacji: „ja już nie wiem czy tej Kobiecie współczuć, czy zacząć płakać, czy się śmiać...”.
Oto pogromczyni opozycji Monika Olejnik w rozmowie z Ewą Kopacz twierdzi, że pani premier nie naprawia polskiego górnictwa, a jedynie rozdaje pieniądze.
Tymczasem na łamach „Super Expressu” Włodzimierz Czarzasty ot tak nazywa premier RP... głupią. Co się dzieje?
Opcji jest kilka. Na przykład taka, że gwiazdy polskiego dziennikarstwa zdenerwowały się sytuacją polskiego górnictwa i szczerze wyraziły głęboką troskę. Albo że główne krajowe media nagle zaczęły być obiektywne, a ich szefowie uznali, że czasami można też skrytykować rząd.
Umówmy się: opcje te są równie prawdopodobne, jak fakt, że na wiosnę z Portu Lotniczego Radom regularnie starować będą samoloty Lufthansy.
Co nam pozostaje? Medialne przygotowanie do wymiany premiera. Co dla Radomia byłoby akurat złą wiadomością, bo (wyjdę na naiwnego, ale niech tam) Ewa Kopacz dla naszego miasta zrobi na pewno więcej, niż... No właśnie – kto? Może człowiek prezydenta? Wszystko wskazuje na to, że król Bronisław umacnia się na tronie, a jego otoczenie rozdaje karty. A ostatnio nawet śle do premier Kopacz listy z pełnymi troski zapytaniami i światłymi radami, godnymi dobrego wujcia. Naprawdę, po takich numerach zaczynam pani premier kibicować.
Sondaże aż pieją z zachwytu, jak to w wyborach prezydenckich rubaszny wielbiciel bigosu zmiecie rywali z ringu. I nie pomogą Dudzie ani Ogórek jakieś tam doktoraty. Polacy wybiorą swojskiego jak salceson Bronisława. Koniec, kropka.
I nie przeszkodzą w tym wygrzebane przez wredną opozycję notatki amerykańskiego ambasadora, które dowodzą ponoć, że król Bronisław obiecywał sfinansować roszczenia reprywatyzacyjne poprzez sprzedaż lasów państwowych. Przecież nikt nie próbuje sprzedawać lasów państwowych, prawda? A nawet gdyby próbował, to kto się o tym dowie? Przecież ani Kuźmiar, ani Durczok, ani tym bardziej Olejnik takimi spiskowymi teoriami nie będą mącić ludziom w głowach.
O wiele pożyteczniej informować motłoch, jak to papież ogłosił, że katolik nie musi być królikiem, a dziennikarz Terlikowski jednak królikiem chce pozostać. Na szczęście też od czasu do czasu z nieba spadają mediom takie prezenty jak masakra w redakcji „Charlie Hebdo”. Przecież można o tym bez końca.
Zresztą to spektakularne morderstwo przydało się nie tylko stacjom telewizyjnym. Oto okazało się, że francuski prezydent Francois Holland, który z odpowiednią dozą godności protestował przeciw przemocy terrorystów, zyskał w sondażach. A miał je naprawdę beznadziejne.
Samo czasopismo dzięki rzezi swoich pracowników i ich ochrony też prosperuje lepiej - nowy numer rozszedł się w trzech milionach egzemplarzy, dodrukowano więc kolejne cztery. Ba, pismo zaczyna podbijać nowe rynki – pojawiło się też w Polsce. Tylko trochę drogie – 39,99. Ja się nie skuszę. Za taką cenę kupię sobie w dyskoncie podłego burbona. Wolę już porządnie się upić, niż dalej śledzić medialne przekazy z upadku zachodniej cywilizacji.