[12:00] Dojeżdżamy do celu. Otoczenie wieży przypomina raczej slumsy, ale po przekroczeniu murów kompleksu jesteśmy pod wrażeniem piękna tych konstrukcji.
[13:00] Czas na Rzym.
[15:00] 150 km. od miasta natrafiamy na korki.
[18:00] Po 3 godzinach jazdy 10 na godzinę mamy dosyć i odbijamy na bezdroża.
[21:30] Po pokonaniu wertepów docieramy w końcu do kolebki chrześcijaństwa. Wynajmujemy hotel i uderzamy w kimono.
10 września, RZYM (WŁOCHY)
[8:30] 22°C Po chłodnej nocy poranek był bardziej rześki niż poprzedniego dnia :) dziś mam zamiar zjeść coś prawdzie włoskiego ;) pieczywo pierwsza klasa, zrobiliśmy kanapeczki (młode pomidorki, sałata i na to ser) i do tego wspaniałe capuccino. Nigdzie takiego nie piłem jak we Włoszech, mimo, że wszędzie próbuję. Całe szczęście tu nie ma żab :)
[11:30] 27°C Tak więc, od czego zacząć? Going to Rome! :)
[12:00] 28°C Turystyka to biznes, wszędzie można spotkać przewodnika, stoisko z upominkami, mapkami, pamiątkami. Zrobiłem coś co przyciągnęło wszystkich wzrok w moim kierunku, ryk silnika i pisk opon na pustym placu. Sposób na promowanie STOP DRUNK DRIVERS jak widać skuteczny :) w tak piękny, bezchmurny dzień robili nam fotki... z fleszem :)
[14:00] 26°C Przejeżdżając kilkadziesiąt kilometrów przy najbardziej znanych miejscach Rzymu (Bazylika Św. Piotra oraz krzywa wieża) :) dla odpoczynku zatrzymaliśmy się przy jednym z mostów prowadzących do Bazyliki i spotkaliśmy tam Japończyka... rozmawiał z nami dobrze po polsku!
[16:00] 22°C Obiad na świeżym powietrzu przy restauracji z widokiem na park i przejścia do metra Vittorio Emanuele – stacja linii A metra rzymskiego. Przeróżni ludzie i przeróżne języki słychać tu, a szczególnie huk startującego pociągu z głównego "PKP" :) skromne PKP z 20-oma peronami! hah
OK! Jest internet, wrzucamy foty do naszej gabloty!
[18:00] 20°C Jedziemy teraz do Terni, zaplanowaliśmy tam nocować, więc po drodze zahaczymy dużą miejscówkę, gdzie można pokazać ludziom jak się moja maszynka rozpędza :)
11 września, WENECJA (Włochy)
[8:00] Jesteśmy ... gdzieś w górach.
Powietrze jest tu wyjątkowo świeże i w końcu się wyspaliśmy.
[10:00] Każdy Polak powinien przyjechać samochodem do Włoch. Po pierwszych kilometrach przestanie narzekać na polskie drogi. Jeżeli chodzi o kulturę jazdy... zaraz, zaraz. Jaką kulturę? =) Włosi jeżdżą jak oszołomy. Wymuszanie pierwszeństwa i brak używania kierunkowskazów to tylko niektóre z drogowych przewinień Italianos.
Panuje tu również ogólny SYF. Śmieci walają się dosłownie wszędzie.
[11:00] Zajechaliśmy do Galerii Handlowej bo tu, według wskazań nawigacji, znajdziemy internet (czyli Maca). W tym regionie chyba kryzysu nie ma bo galeria pęka w szwach. Parking zapchany, ludzi tłum. Wzięli by się lepiej za sprzątanie.
[11:30] Zgraliśmy co było do zgrania (przepraszamy za małą ilość zdjęć, ale większość czasu zabiera nam skomplikowane przemieszczanie się po Italii) i zbieramy się do dalszego podróżowania.
[14:00] O kurcze, że tek powiem, pieczone! Czy te drogi muszą być tak pokręcone. Musiał je projektować szalony gość. Nasze samochody dostają tu nieźle w kość (my również przy okazji).
[16:00] Zmiana terenu na nizinny. Wszędzie pola, lasy i "ssaki" leśne różnej maści. Drogi nie są już tak kręte, ale ruch na nich staje się coraz bardziej wzmożony. Na każdy samochód osobowy przypada pojazd ciężarowy. Stąd wysyp "ssaków" - podejrzewamy.
[17:30] Smród "stojącej" wody informuje nas, że zbliżamy się do Wenecji. =) Faktycznie jest tak, gdyż po chwili mijamy informujący o tym znak.
[18:00] Po odstawieniu Kampera Jumpera (naskakał się po drogach biedaczyna) wsiadamy w KTMa. Zauważając ciekawskie spojrzenia w każdym mijanym samochodzie przejeżdżamy mostem do miasta na wodzie. Tu musimy zaparkować, bo moje auto amfibią raczej nie jest.
Uderzamy więc z pantofla. =)
[19:00] Wenecja - to na prawdę romantyczne miejsce. Dziwne stwierdzenie, zwłaszcza że chodzę po nim w towarzystwie Szymona. =D A tak na poważnie to na prawdę warto się tu wybrać z dziewczyną. Wąskie uliczki, mnóstwo urokliwych knajpek, pary pływające gondolami - lepszego klimatu na randkę nie znajdziecie.
[21:30] Przechodzonymi kilometrami wyczerpani i do czerwoności upałem zgrzani wracamy do naszej przystani.
Wsiadamy w auta bo czas goni nas.
[22:30] Po ciężkim dniu zasłużyliśmy na odpoczynek, więc ustawiamy w miejscu nasz lokomocyjny blaszany mieszkalny budynek.
12 września, Alpy (Austria)
[8:20] Po wyjściu z Kampera nie jest już tak bajecznie. Widzę nad nami czarne chmury zwiastujące nadejście wichury.Szybko się zwijamy i zanim deszcz spadnie wyruszamy.
[10:00] Jednak chmury nas dorwały i co oczywiste, deszczem ochlapały. Najgorsze, że właśnie wjeżdżamy w regiony górzyste, gdzie dla bezpieczeństwa przydałoby się niebo przejrzyste.
[12:00] Żegnamy Włochy. Od razu widać po panującym w Austrii ładzie i porządku. Asfalt cacy, kierowcy jadą przepisowo. Góry są piękne, nawet gdy obserwujemy je przez pryzmat lejącego deszczu. Niestety sprzęt, którym dysponujemy wodoodporny nie jest i nie możemy uwiecznić na matrycy tego co widzą nasze oczy.
[13:00] Lawirujemy w chmurach - dosłownie. 60 % powierzchni Austrii stanowią góry, a tutejsze drogi są jednymi z najwyżej położonych w Europie. Ja jak zwykle mam frajdę. Szymon przechodzi katusze starając się nie odlecieć w otchłań stromych przełęczy.
[15:00] Cały czas leje. Dobrze, że mam kostium przeciwdeszczowy. Buty i rękawice przeciwdeszczowe nie są, więc te części ciała mam non-stop przemoczone zziębnięte.
[17:00] Temperatura wynosi 12 stopni, co w porównaniu do wczorajszych 30 w Wenecji wprowadza moje ciało w delikatny szok termiczny.
[20:00] Deszcz jest tak intensywny, że uniemożliwia mi dalszą jazdę. Ręce mam zdrętwiałe, w kasku od środka zaczyna pojawiać się woda, nogi prawej już nie czuję. Jesteśmy zmuszeni zatrzymać się na najbliższej stacji.
Ale tu plusik za oponki Bridgestona dostarczone przez firmę Marshall... idealnie się sprawują przez cały trip. Na wodzie są super... nawet wjazd w kałużę powoduję dalej trzymania trakcji w samochodzie...
[22:00] Burza jak się patrzy. Pioruny, grzmoty i wichura. Nie ma rady na owady, więc zakładamy piżamy i do łóżek zmierzamy.