62-letnia aktorka, prozaiczka i felietonistka, a gdyby tego było mało to także piosenkarka i dyrektorka artystyczna Teatru Polonia w Warszawie zaczęła chyba odczuwać upływ lat. I to całkiem dosłownie, bo jak się okazuje ząb czasu mocno nadgryzł jej rozpoznawalność w świecie. Mimo, że wiele osób z pewnością piszczałoby jak fanki Dawida Kwiatkowskiego po spotkaniu Pani Jandy, to raczej wspomniane fanki nie miałyby pojęcia o kogo chodzi. Ostatnio nawet opisała sytuację w jakiej się znalazła na swoim blogu – sprzedawca nie miał zielonego pojęcia kim ona jest:
„Weszłam energicznie, jak zwykle miałam tylko chwilę i korzystałam z nadarzającej się okazji.
- Czy mógłby mi pan dać słuchawki do telefonu? Zostawiłam w samolocie.
- Jakie słuchawki ? Ma pani bardzo duży wybór.
- Zwykłe standardowe, takie z jakimi ten telefon kupiłam.
- Oczywiście, choć one nie są zwykłe, nasze zwykłe są o wiele lepsze niż niezwykłe w innych firmach.
- Ok. Poproszę. A, i jeszcze głośnik, który połączony przez bluetooth z moim telefonem będzie mi czytał książki, które mam w telefonie.
- O, tu ma pani tak duży wybór, że to może potrwać, a widzę że się pani śpieszy.
- Dobrze, który mi pan radzi?
- Ten działa pod wodą, ten jednocześnie naładuje pani telefon, ten ma budzik i...
- Czy pan oszalał? Nie mam zamiaru słuchać książki pod wodą!?
- No to ten, jest w średniej cenie a jest naprawdę dobry, jakiej powierzchni jest pomieszczenie w którym pani słucha książek?
- Słucham? Małe, ale jestem głucha. Dobrze wezmę ten. A ten laptop... czy... tylko wie pan ja nie mam czasu...
- A kim pani jest? Czym się pani zajmuje, bo ten laptop...
- Jak to kim ja jestem ?! Aktorką!
- Pani jest aktorką? Jakoś pani nie kojarzę.
- Ja jestem bardzo znaną aktorką! (śmiech)
- A ja jestem bardzo znanym sprzedawcą laptopów. Możemy się wymienić autografami. (śmiech)
- Ok. Poproszę o fakturę.
- Dane pani pamięta?
- Krystyna Janda...
- Miasto?
- "Człowiek z marmuru" coś panu mówi?
- Nie.
- "Przesłuchanie"?
- Nie, zupełnie nic.
- Zupełnie nic. Ok.
- Powinienem panią znać?
- Nie, chyba nie.
- Dać pani moją wizytówkę? Jakby miała pani problem z tym sprzętem, powiem pani jak podłączyć.
- Solidarność, wie pan co to jest?
- Uczyli nas coś w szkole. A dlaczego?
- Wie pan…
- Opowiedzieć coś pani o tym laptopie? Czy pani się śpieszy?
- Wie pan, chyba już się nie śpieszę. Bo po co ja tak się śpieszę? I w ogóle, po co?
- No, ja tego nie wiem. Ja wiem tylko dużo o tym laptopie.
- Niech pan opowiada.
To było wczoraj w Gdańsku. Dobranoc ojczyzno.„
Ja nie skomentuje, bo nie muszę - jednak Krystyna Janda najwyraźniej musiała. O to co pojawiło się na jej Facebooku:
"Pewnie to wynik mojej nieudolności przekazu. Pierwszy raz zostawiłam sam dialog bez komentarza od autorskiego i wyszły z tego same nieporozumienia.
Cała wizyta w sklepie była miła, młody człowiek kompetentny, zdziwienie że mnie nie zna, nawet kiedy podałam nazwisko skomentowałam śmiechem, cały czas się śmialiśmy oboje, szczególnie kiedy ten młody , dowcipny człowiek, zripostował że jest sławnym sprzedawcą laptopów.Dlaczego w ogóle napisałam ten tekst? Dlaczego to opisałam, nie dlatego że ktoś mnie nie zna, bo to drobiazg, jest takich ludzi pewnie wielu i to naturalna kolej rzeczy, nie gram w serialach nie itd.itd zbulwersowało mnie to, że nie wie co to Solidarność i te dwa znaczące dla historii i opowiadające o historii filmy. Ma 22, lub 23 lata i nie wie gdzie żyje. Ale może dobrze. Zna świetnie świat komputerów i z tego się utrzymuje, pewnie czyta książki science fiction jak wielu młodych ludzi. Jest młody, inteligentny, zabawny, uroczy. Tyle. A ja na pewno nie mam do Niego o nic pretensji, to była refleksja natury ogólniejszej.
Serdecznie Państwa pozdrawiam. Tak to jest zostawić sam dialog. Moja wina. Także wina mojej nieudolności w zapisie. Bardzo przepraszam i dobrego dnia. "