- Moja córka była pacjentką Oddziału Dziecięcego w RSS. Trafiła tam z wirusowym zapaleniem płuc. Na tym samym piętrze leżały dzieci z różnymi chorobami, np. z rotawirusem, którym dość łatwo się zarazić. A bywa on naprawdę groźny dla maluchów. By zjeść posiłek, wszystkie dzieci były proszone o przejście do świetlicy, gdzie kaszlały, kichały i rozpylały wszystkie możliwe bakterie. Chciałam, by moja córka jadła w sali, gdzie wraz z nią leżały inne dzieci z tą samą chorobą. Niestety, pielęgniarkom bardzo się to nie spodobało. Codziennie wypraszały nas z sali do świetlicy. Gdy wraz z pozostałymi rodzicami poinformowaliśmy, że nasze dzieci nie będą jadły w tej wylęgarni wirusów, usłyszeliśmy, że w takim razie nasze dzieci w ogóle nie mają prawa korzystać ze świetlicy, gdzie znajdują się różne zabawki, telewizor i komputery. Ciekawi mnie to kto wydaje takie decyzje i kto może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za kolejny wirus grypy, którym zaraziła się moja córka podczas pobytu w tej placówce. Rozumiem, że szpital to nie hotel i nie da się uniknąć wirusów, jednak nie musimy narażać naszych dzieci na niepotrzebne zarażenie innymi chorobami - opowiada nasza czytelniczka (nazwisko znane redakcji).
Andrzej Pawluczyk, dyrektora Radomskiego Szpitala Specjalistycznego, twierdzi, że dzieci mogą spożywać posiłki na
sali. Jest to jednak utrudnienie dla personelu, bo trudniej utrzymać wtedy czystość łóżek.
- Wiem o tym, że jeden z rodziców nie chciał, by jego dziecko jadło na świetlicy wraz z innymi zarażonymi pacjentami. Wówczas pielęgniarka jedynie wspomniała o tym, że w takim razie zabawa z innymi dziećmi po godzinach wydawania obiadów jest tak samo ryzykowna jak wspólne jedzenie - dodaje.
Nasza czytelniczka żali się również, że rodzice, którzy zostają w szpitalu na noc przy dzieciach, muszą przebywać na oddziale w fatalnych warunkach.
- Prysznic jest jeden, w piwnicy, ponieważ nie możemy korzystać z tego na piętrze. Możemy rozłożyć swoje łóżka polowe w sali, jednak personel już od godziny 6 każe nam je szybko składać i przez resztę dnia siedzieć na metalowych taboretach. Wiem, że to nie my jesteśmy najważniejsi w szpitalu, ale te warunki są naprawdę okropne. Należy nam się trochę szacunku, tym bardziej, że wykonujemy przy dzieciach większość czynności, które należą do obowiązków pielęgniarek - dodaje nasza czytelniczka.
Dyrektor RSS odpowiada na to, żeby poprawić to, oczym mówi rodzic, trzeba by np. przebudować sale. A na to szpitala nie stać.- Warunki na oddziale są takie, a nie inne, niestety nie jesteśmy w stanie ich polepszyć. Łazienka na oddziale jest połączona z toaletą dla odwiedzających, dlatego korzystanie z niej jest utrudnione. Rodzice w komfortowy sposób mogą wykąpać się po prysznicem w piwnicy szpitala, gdzie znajduje się dla nich szatnia. Jeśli chodzi o łóżka rodziców, tak jak wspominałem sale są małe, a pielęgniarki nie mają jak przejść między łóżkami podczas wykonywania swoich obowiązków - tłumaczy Andrzej Pawluczyk.