Najlepsze wiadomości video z Radomia znajdziesz na naszym kanale
na YouTube - TUTAJ.
Zapach sygnalizujący, że coś się pali wyczuła kobieta. – Przygotowywaliśmy się do kolacji, było koło godz. 19. Żona powiedziała, że czuć jakąś spaleniznę, poprosiła, żebym sprawdził co się dzieje przy piecu – mówi Arkadiusz Sławiński. - Poszedłem, a tam już cała ściana była w ogniu. Próbowaliśmy gasić, nie udało się. Dzwoniliśmy na 112, ale zanim przyjechała straż pożarna, to zostały już tylko ruiny. Trochę remontowaliśmy ten dom, wszystko spłonęło.
Dzień przed pożarem ojciec rodziny przywiózł ze szpitala żonę z kilkudniowym synem. Starsza córka ma siedem lat. Chodzi do szkoły na terenie gminy Jedlińsk.
Straż pożarna przyjęła zgłoszenie ok. godz. 19.30. Na miejsce zostało wysłanych osiem zastępów. Jednocześnie strażacy poinformowali wójt gminy, Elżbietę Zasadę. – Przyjechałam na miejsce zaraz po telefonie – mówi wójt. - Paliło się tak szybko, że jak przyjechałam, to domu w zasadzie już nie było. Zaoferowałam pomoc ze strony gminy. Rodzina dostanie zasiłek celowy na wynajem mieszkania lub lokal socjalny. Sprawdzamy lokale w naszej gminie, ale też w gminie Jedlińsk, ze względu na szkołę starszego dziecka. Pieniędzy z zasiłku powinno wystarczyć na kilka miesięcy opłat i najpotrzebniejsze rzeczy.
Tragedia po tragedii
Rodzina, która straciła dom w płomieniach, oprócz swojej dwójki dzieci zajmowała się także dziećmi zmarłej rok wcześniej siostry Arkadiusza Sławińskiego. Siostra z synami mieszkała w Warszawie. We wrześniu ubiegłego roku, w wieku 37 lat zmarła na raka, pozostawiając dwóch nastoletnich chłopców. – Wcześniej jeździłem do pracy do Warszawy codziennie. Po śmierci siostry, z żoną podjęliśmy decyzję, że od poniedziałku do piątku będę mieszkał z chłopcami w Warszawie, a na sobotę i niedzielę wracał do Bartodziejów – mówi pan Arkadiusz. - I tak żyjemy od ponad roku. Rozbiliśmy rodzinę, żeby dać opiekę chłopcom. Teraz sami jesteśmy bez domu.
Wójt ma nadzieję, że w pomoc dla pogorzelców włączy się wiele osób. – Pan Arkadiusz bardzo przeżywa to zdarzenie. Mówił, że wszystko w tym domu robił własnymi rękami. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej i dzięki pomocy innych nie będą musieli znów wszystkiego dorabiać się od zera. To jest młoda rodzina, nie mają właściwie nic – mówi Elżbieta Zasada.
Tymczasowe schronienie rodzina znalazła u rodziców żony.
Osoby, które chcą pomóc są proszone o kontakt z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Jastrzębi. W ciągu kilku dni ma być utworzone subkonto, na które będzie można wpłacać pieniądze przeznaczone dla pogorzelców.