Z założenia
"Czarne pożądanie" gromadzi ludzi z kręgów artystycznych, poetów, pisarzy, plastyków i muzyków. Mają się tu odbywać spotkania z kulturą, intelektualne rozmowy przy czarnym pożądaniu właśnie...
Czym ono właściwie jest?
- Kiedy wstajemy rano, to o czym myślimy najpierw? O czarnej kawie. Jej właśnie rano pożądamy, stąd nazwa kawiarni - "Czarne pożądanie" - wyjaśniła Veronika Hajdu, właścicielka kawiarni.
Przed wojną babcia Veroniki prowadziła kawiarnię we Lwowie. W trakcie okupacji lokal został jej odebrany, a teraz te tradycje chciała kontynuować wnuczka.
- W moim domu zawsze kultywowane były tradycje artystyczne, wychowana byłam w takim środowisku, a chęć obcowania z ludźmi z takich kręgów pozostała mi do dziś - dodaje Veronika.
Odwiedzając kawiarnię możemy spotkać wykładowców, nauczycieli, malarzy, muzyków, aktorów z radomskiego teatru, dziennikarzy. Ale nie tylko. To miejsce spotkań kilku subkultur, między którymi zawiązały się towarzyskie więzi. "Czarne pożądanie" to dwie sale. W jednej z nich zgromadzonych jest wiele przedmiotów, której ilości nie da się ogarnąć przy pierwszej wizycie. Każde kolejne odwiedziny pozwalają dostrzec inne bibeloty lub zauważyć zmianę ich miejsca. Części z nich goście nadali imiona. Jak choćby porcelanowa świnka Sopfi, która informuje, że po wrzuceniu do niej monety spełni nasze życzenie. Z drugiej sali cieszą się palacze i gracze różnych maści. Na tych, którzy lubią czytać, czeka półka wypełniona po brzegi książkami. Wiele grup zasiada w tej sali, by zagrać w karty lub w "1000 gier", które tylko czekają, żeby rozegrać rundę. Na stoliku czeka Księga Komplementów, w której można znaleźć ciekawe wpisy od stałych klientów, których jest już spore grono.
Realizacja pomysłu trwała prawie 3 lata. Trzeba było znaleźć odpowiedni lokal w dobrej lokalizacji, wyremontować go, dostosować na potrzeby kawiarni i zebrać meble oraz bibeloty, które zdobią kawiarnię. Veronika jest maniakalnym zbieraczem. - Te wszystkie bibeloty wyszukuję na specjalnych stronach internetowych, na których można się wymieniać. Część dostaję od znajomych, trochę od klientów kawiarni, sporo przedmiotów jest z komisu. Czasami szperam po śmietnikach (uśmiech). Chociażby tek kwietnik, który stoi przed wejściem, był wyrzucony - opowiada.
Do ciekawych, mających swoją historię przedmiotów można zaliczyć oryginalny drewniany stolik z początku XIX wieku. Veronice sprezentował go nieznajomy, który pozbywał się przedmiotów z mieszkania po swojej zmarłej krewnej. Jakiś czas temu był adapter, na którym można było słuchać winylowych płyt. Niestety został zniszczony.
Niewiele osób wie, że stojący na barze pomarańczowy telefon został wyprodukowany w dawnej radomskiej fabryce RWT. Jest także stara maszyna do szycia.
Początkowym założeniem było gromadzenie rzeczy, które zostały
wyprodukowane w Radomiu, ale nie jest to łatwe zadanie.
Wiele z nich,
zapomnianych, niszczeje na strychach, albo dawno rozpada się na
śmietnikach. Deskorolkę, która zdobi stary kaflowy piec, Veronika dostała przy okazji pikiety, dotyczącej powstania skateparku w Radomiu. O PRL-u przypomina radziecki globus mamy Veroniki z czasów szkolnych. Dzięki temu, że klienci przynoszą coś od siebie, to miejsce żyje. Ktoś przyniósł zasłony, jakąś lampę, znajomy dał stare telewizory, koleżanka uszyła poduszki, ktoś inny przyniósł znane dawnym palaczom oryginalne "Popularne" i "Męskie". Jak przyznała Veronika,
częśc przedmiotów ginie, klienci je zwyczajnie kradną, nie rozumiejąc, że te przedmioty tworzą to miejsce. - To przykre - komentuje właścicielka.
Interesujące jest nie tylko wnętrze kawiarni, ale również jej otoczenie. Wiele osób zastanawiało się skąd się wziął napis
"Tu można się całować", który zdobi ścianę naprzeciwko "Czarnego". - Kiedyś ścianę obrastał bluszcz, w taki sposób, że w środku zrobiła się dziura przypominająca kształtem serce. Dziewczyny, które nas odwiedziły, złapały za kredę, którą mieliśmy na barze w nadziei, że zostanie kreatywnie wykorzystana, i zrobiły napis. Szkoda, że ktoś zerwał później bluszcz. Teraz został sam napis - wyjaśniła Veronika.
Ponieważ "Czarne pożądanie" jest kawiarnią artystyczną, ściany lokalu zdobią obrazy lub fotografie. Co miesiąc zmienia się ekspozycja, a na jej zakończenie Veronika organizuje finisaże. - To spotkana, podczas których można porozmawiać z autorem obrazów, a czasem nawet je kupić, pod warunkiem, że nie są wypożyczone z prywatnych kolekcji. Wśród galerii mogliśmy podziwiać już prace autorstwa Karoliny Falkiewicz (zdjęcia instalacji) oraz Jarka Kwiatkowskiego (malarstwo abstrakcyjne). Obecnie ściany zdobią obrazy Joanny Kwiatkowskiej - zeszłorocznej absolwentki radomskiego "plastyka", która teraz kształci się w kierunku malarstwa na ASP w Krakowie.
Najbliższy finisaż odbędzie się 26 maja.