[gallery id=1562]
Sala wypełniona kobietami w czarnych koszulkach. W dniu rozpoczęcia ogólnopolskiego protestu do świetlicy Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przyjechały pielęgniarki i położne z Kozienic, Lipska, Grójca, Zwolenia, Iłży, Przysuchy, Pionek i Nowego Miasta. Domagają się m.in. podniesienia zarobków o 1500 zł i zatrudnienia większej liczby pielęgniarek.
- Zarabiam 1351,71 netto, brutto 1950. Pracuję rok. I przez ten rok z własnych pieniędzy i w prywatnym czasie zrobiłam szkolenia z RKO za 350 zł, KTG za 500, EKG za 450. I kurs kwalifikacyjny z pielęgniarstwa rodzinnego, za który zapłaciłam 1650 zł – wylicza młoda siostra. Zanim zaczęła pracę, skończyła pięcioletnie studia. I dorzuca, że z jej pensji starcza poza szkoleniami na węgiel; za resztę płaci mąż.
- Ja pracuję 20 lat – dodaje siedząca obok kobieta – i dostaję ok. 1850 zł, czyli 2200 brutto z dodatkami za pracę w nocy i święta. Nie dostaję pieniędzy za specjalizację. Ale to nie jest jedyny problem w tej pracy. Jeśli na 26 pacjentów na moim oddziale pracuje nocą jedna pielęgniarka, ta jaki to może być poziom opieki? Nawet dwie pielęgniarki na taką liczbę pacjentów to byłoby mało.
„Komitet Obrony Pielęgniarek i Położnych reprezentowany przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych regionu Mazowieckiego oraz samorząd Zawodowy Pielęgniarek i Położnych na Mazowszu domaga się zainteresowania grupą zawodową pielęgniarek i położnych oraz warunkami ich zatrudnienia w placówkach ochrony zdrowia. Apelujemy o podjęcie natychmiastowych rozmów i działań w powyższym zakresie” - napisały pielęgniarki do Ewy Kopacz 21 kwietnia. W liście zwracają uwagę na zbyt małą liczbę zatrudnionych pielęgniarek, niskie zarobki, jednoosobowe dyżury. Odnoszą się również do ustawowego obowiązku podnoszenia kwalifikacji zawodowych, co odbywa się w wolnym czasie i za własne pieniądze.
Protestujące prowadzą rozmowy z dyrektorami swoich szpitali, jednak mają świadomość, że każdy dyrektor może zrobić tyle, na ile pozwalają mu fundusze. - My nie walczymy z dyrektorami, nie walczymy z nikim. Chcemy doprowadzić do zmian systemowych – mówi Anna Trzaszczka, przewodnicząca Związków Zawodowych Pielęgniarek i Położnych w Radomiu, jedna z organizatorek dzisiejszego spotkania. I przyrównuje przyczyny aktualnego kryzysu do nerek. Kiedy przestaje działać jeden nefron, jego funkcje przejmuje inny. Kiedy drugi przestaje funkcjonować, to znów jego funkcje przejmuje inny. Bo nerki muszą pracować, nawet jeśli część nefronów nie działa. - Tak samo jest u nas - mówi Trzaszczka. – I same jesteśmy sobie winne, bo przejmowałyśmy powoli inne funkcje. Ale ten system zmierza do załamania.
Pielęgniarki zwracają uwagę na to, że nie mają czasu na pielęgnację pacjenta taką, jaka powinna być. - Nie możemy nawet wysłuchać pacjenta, zainteresować się nim jako człowiekim. Pielęgniarka nie ma czasu, by z człowiekiem być. Pacjent nie wie, dlaczego pielęgniarki nie ma na sali, że musi do systemu wprowadzić każdą pigułkę, którą podała – dodaje pani Bożena z Lipska. Jej praca po 32 latach została wyceniona przez pracodawcę na 1900 zł netto.
Liczby
Małgorzata Sokulska, sekretarz Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Radomiu przytacza kilka liczb. W Polsce przypada 5,2 pielęgniarek na 1000 mieszkańców. Wśród krajów europejskich plasuje nas to na szóstym miejscu od końca. Dla porównania w Niemczech jest 11,3 pielęgniarek na 1000 mieszkańców, w Danii 15,4. Przed nami są też Czechy (8,1), Norwegia (14,4), Szwajcaria (16) Islandia (14,5). Średnia w Radomiu jest zbliżona do ogólnopolskiej. W okolicznych powiatach natomiast znacznie gorzej.
- Z danych europejskiego konsumenckiego indeksu zdrowia wynika też, że zadowolenie pacjentów z opieki rośnie wraz z liczbą pielęgniarek – mówi Sokulska.
Drugi problem podnoszony przez Sokulską to średnia wieku pielęgniarek. Wysoka. Najwięcej jest pielęgniarek w wieku 56-65 lat. - Te panie niedługo odejdą. Nowe pokolenie nie bije się o pracę w naszym zawodzie właśnie ze względu na niską płacę – podsumowuje sekretarz ORPiP.
Dyrekcja
- A co ja mogę zrobić? - odpowiada dziennikarzom pytaniem na pytanie Andrzej Pawluczyk, dyrektor RSS. Dostał zaproszenie na konferencję, ale nie przyszedł, bo ma bardzo napięty grafik. - Poziom oczekiwań odnośnie wynagrodzeń jest bardzo wysoki. Jako dyrektor niewiele mogę. 97 proc. wynagrodzeń to przychody z NFZ, a na ich wysokość nie mam wpływu - mówi dyrektor. Nie zgadza się z kwotami zarobków podawanym przez pielęgniarki – 3 tys. 400 zł brutto to średnie wynagrodzenie pielęgniarek w szpitalu, którym zarządza.
Pawluczyk spodziewa się, że rozmowy przyniosą efekty, np. w zakresie warunków wykonywania pracy oraz, że mediacje nie zakończą się wcześniej niż w maju.