4-letnia Ines od trzech lat przebywa w Polsce. Dziewczynka urodziła się w Belgii, ale gdy miała roczek, jej matka Polka zabrała ją z Belgii i przywiozła do kraju. A konkretnie do Katowic, gdzie mieszka także babcia Ines. I w tym momencie zaczyna się dramat dziecka. Ojciec Ines, Belg marokańskiego pochodzenia od trzech lat stara się o prawo do opieki nad dzieckiem. Takie prawo przyznał mu w końcu belgijski sąd. Sąd Rejonowy w Katowicach podtrzymał zaoczny wyrok sądu w Belgii. W listopadzie 2019 r. umarła matka dziewczynki. Ines trafiła pod opiekę babci. Według kobiety ojciec w ogóle nie interesował się dzieckiem.
- Przez trzy lata, jak sąd wyznaczał mu terminy widzenia się z dzieckiem, nie reagował na to. Potem przysyłał zwolnienia lekarskie. Nie dawał ani centa na dziecko przez cztery lata - mówiła babcia dziewczynki.
Siostrzenica zmarłej matki złożyła w sądzie w Warszawie wniosek o ustanowienie jej jako rodziny zastępczej. Jednak zanim rozstrzygnięcie warszawskiego sądu się uprawomocniło, sąd w Katowicach zezwolił na odesłanie dziecka do ojca do Belgii. Babcia z czteroletnią wnuczką pojawiły się w Radomiu. Przyjechały do siostry ciotecznej zmarłej matki.
- Ciocia przyjechała z małą, żeby trochę odpocząć. Po prostu przyjechała do mnie w odwiedziny z dzieckiem. No i tutaj dorwała nas policja - mówiła siostrzenica matki dziewczynki.
W miniony poniedziałek dziewczynka wraz z babcią pojechała do szpitala na Józefów na badania. Kiedy ze szpitala wyszły, otoczyła je policja. Pod szpital przyjechała także konsul ambasady Belgii w Polsce Anne-Sophie Massa. Pojawił się także kurator sądowy, który miał odebrać dziecko babci i przekazać je ojcu. Na miejscu była również obecna pełnomocnik ojca dziewczynki. Doszło do dramatycznych scen. Pełnomocnik ojca w towarzystwie policji i kuratora usiłował odebrać dziecko babci.
Na miejsce przyjechała także Anna Kwiecień, poseł PiS. - To jest po prostu skandal co się dzieje na polskiej ziemi. Próba jest odebrania dziecka i oddania w obce, nieznane ręce. Dlatego, że dziecko praktycznie nie zna ojca - mówiła Anna Kwiecień, posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
Po kilku godzinach przepychanek i konsultacji, kurator sądowy odstąpił od swoich czynności. Ale dramat 4-letniej Ines się nie zakończył. W środę rano pod blokiem, w którym mieszka pani Ewa - siostra cioteczna zmarłej matki małej Ines, pojawiła się policja i kurator sądowy. Ponownie była obecna konsul ambasady Belgii w Polsce. Był tam też ojciec dziewczynki, który specjalnie przyjechał z Belgii. Z mediami nie chciał rozmawiać. Siedząc w samochodzie zasłaniał twarz kurtką. Do Radomia w środę rano przyjechał także Rzecznik Praw Dziecka - Mikołaj Pawlak. Tym razem wszystko trwało kilka minut. Kurator sądowy ponownie odstąpił od swoich czynności.
- Nie stawiła się osoba uprawniona. Ja wyznaczyłem taką godzinę, nikogo tu nie ma, więc zakończyłem czynności - mówił Grzegorz Turek, kurator dziecka.
Co ciekawe, kiedy kurator sądowy w towarzystwie policji pojawił się pod klatką bloku, w tym czasie ojciec dziewczynki siedział w samochodzie z konsul Belgii, sto metrów dalej. Nie spotkał się z kuratorem.
Jak mówi Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka, sprawa małej Ines jeszcze się nie zakończyła. - Są kwestie uregulowania stanu prawnego dziecka. Kontaktowałem się ze wszystkimi instytucjami, organami, które w tej sprawie mogą brać udział. To na mój wniosek w lutym tego roku postępowanie było zawieszone, niestety podjęte z nieznanych dla mnie, póki co, przyczyn. Będę dalej w tej sprawie, tak jak w wielu innych, brał aktywny udział. Nawet osobisty -mówił Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka.
Jak czytamy na stronie Rzecznika: "Do czasu ponownego rozstrzygnięcia sprawy dziewczynka ma przebywać pod opieką rodziny w Radomiu".