W środę sąd przesłuchał dwóch świadków, którzy podobnie jak Grażyna Gołosz mieszkają w bloku przy ulicy Mieszka I 15.
- Co miesiąc przychodził inkasent i spisywał wartości z wodomierzy, a później wystawiał rachunki, które my później regularnie płaciliśmy. Jednak po kilku miesiącach zostaliśmy poinformowani o tym, że obciążono nas dopłatami. Przecież wcześniej z tej wody korzystali pracownicy MZL, którzy przeprowadzali remont świetlicy oraz układali płytki na korytarzach. Na parterze budynku było pomieszczenie, z którego wodę pobierano i co ciekawe, akurat tam żadnego wodomierza nie było. Źle zostały również rozliczone należności za centralne ogrzewanie. Na kaloryferach nie ma żadnych zaworów, które umożliwiają regulację ciepła - powiedział pan Mirosław (nazwisko do wiadomości redakcji).
TO JUŻ SIĘ PAN DOCZEKAŁ...
Świadek zeznał również, że w bloku często były przeprowadzane eksmisje lokatorów, a okna pustostanów, nawet w zimę, były pootwierane i z pomieszczeń uciekało ciepło.
- Skąd pan wie, że w bloku w ogóle były pustostany? Prowadził pan jakieś własne obserwacje, monitorował to? - zapytał Jacek Filiks, radca prawny, pełnomocnik MZL.
- Ja tam mieszkam od 25 lat, takie rzeczy po prostu się wie - odparł pan Mirosław.
- A czy przeciwko panu toczy się również postępowanie przed sądem dotyczące tej samej kwestii? - zapytał kolejny raz pełnomocnik MZL.
- Ja o oto, aby stanąć przed sądem i wyjaśnić tę kwestię czekam od dwóch lat - odpowiedział świadek.
- To już się pan doczekał, bo pozew przeciwko panu jest już gotowy - poinformował mężczyznę Jacek Filiks.
DWA DNI LAŁA SIĘ WODA
Kolejnym świadkiem w sprawie był pan Jarosław, również sąsiad Grażyny Gołosz z bloku przy ulicy Mieszka I 15. Potwierdził on, że wszelkie rachunki opłacał regularnie, a mimo MZL każe mu zapłacić dodatkowe rachunki.
- U nas w bloku często dochodziło do awarii zaworów wodnych. Kiedyś przez dwa dni w piwnicy lała się woda, ale zarządca budynku nic z tym nie robił. Pustostany były źle zabezpieczane i praktycznie każdy mógł tam wejść. Skutek? Skradzione krany i wylewająca się woda z mieszkań na klatkę schodową. Kiedy pytaliśmy urzędników z MZL, kto za te straty zapłaci zapadała cisza. Teraz już wiemy, że to na nas, jako lokatorów, spadnie ten obowiązek - dodał pan Jarosław.
Również drugi z sąsiadów Grażyny Gołosz został poinformowany, że przeciwko niemu został skierowany pozew do sądu.
UGODY I SPRAWY W TOKU
Następnie głos zabrał radca Jacek Filiks, który poinformował, że obecnie na 187 mieszkań w bloku przy ulicy Mieszka I 15, 51 lokatorów nie ma żadnego zadłużenia. 54 osoby podpisały z MZL ugody i spłacają dopłaty w systemie ratalnym. 35 mieszkańców ma z kolei nakazy zapłaty rachunków, natomiast wciąż w toku są sprawy 47 osób. Jednak zdaniem obrony na podstawie tych danych nie można stwierdzić, że MZL w odpowiedni sposób naliczył dopłaty.
Kolejna rozprawa ma się odbyć 29 października.
Przypomnijmy, że konflikt pomiędzy lokatorami bloku, a Miejskim Zarządem
Lokalami zaczął się w 2012 roku. Wtedy to mieszkańcy dostali od
zarządcy budynku pismo, z którego wynikało, że muszą dopłacić za wodę
i ogrzewanie za lata 2009, 2010 i 2012. Dopłaty sięgają nawet kilku
tysięcy złotych. Mieszkańcy stwierdzili, że już raz zapłacili swoje
rachunki i nie mają zamiaru uiszczać należności za sąsiadów.
Z
czasem całą sprawą zainteresowali się również radni. W 2013 roku Komisja
Rewizyjna Rady Miejskiej w Radomiu wykazała podczas kontroli w MZL, że
błędem było m.in. nieopracowanie przez zarządcę regulaminu określającego
sposób dokonywania odczytów liczników zużytej wody, a także brak
bieżących remontów bloku. Mimo protestów mieszkańców, dyrekcja MZL nie zgodziła się na umorzenie
dopłat i pozwała do sądu tych lokatorów, którzy nie podpisali ugody
i nie zaczęli spłacać długu.