O tym dlaczego warto pomagać, rozmawiamy z Martą Grylak, prezesem fundacji „Podwójne Szczęście”.
Proszę opowiedzieć o swojej fundacji. Komu pomagacie?
- Fundacja „Podwójne Szczęście” istnieje prawie dwa lata. Pomagamy dzieciom niepełnosprawnym z całej Polski. Szukamy dla nich sponsorów i darczyńców. Promujemy ich na stronach internetowych, różnych portalach społecznościowych. Organizujemy koncerty charytatywne, podczas których odbywa się zbiórka pieniędzy dla podopiecznych. Podopiecznych mamy ok. 30. W tej chwili jest sporo osób oczekujących na przyjęcie do naszej fundacji. Dzieci, które są pod naszą opieką są z różnymi zaburzeniami, przeważającą grupę stanowią z dziecięcym porażeniem mózgowym. Są również dzieci z artrogrypozą, wadami serca czy cukrzycą.
Macie sporo podopiecznych, co trzeba zrobić, aby pomóc konkretnemu dziecku?
- Trzeba wejść na naszą stronę internetową www.ratujmydzieci.pl, wybrać sobie konkretnego podopiecznego i przelać pieniądze przez stronę lub wpłacić je na konto fundacji w tytule przelewu wpisując „imię i nazwisko dziecka”, któremu chcemy pomóc. Oczywiście wpłacamy datki dowolnej wysokości. Każda złotówka jest tutaj jest na wagę złota.
Co z 1 procentem?
- Na razie nie posiadamy tytułu organizacji pożytku publicznego, dlatego nie można na naszą fundację przekazać 1proc. podatku. Mam nadzieję, że w maju, kiedy nasza fundacja będzie miała już dwa lat będziemy mogli ubiegać się o 1 proc.
Dlaczego zdecydowała się pani założyć fundację? To chyba wymaga siły, samozaparcia i niewątpliwie odwagi.
- To jest bardzo osobista historia. Jestem mamą bliźniaczek i jedna z moich córek jest niepełnosprawna. W trakcie porodu doszło do komplikacji... Klaudia ma różne dysfunkcje, ale intelektualnie jest wszystko w porządku. Jest dzieckiem, które porusza się samodzielnie, ale ewidentnie potrzebuje pomocy drugiej osoby. Są to zaburzenia ruchowe. Potrzebuje, aby czasami pomóc jej założyć rajstopy czy skarpetki. Potrzebuje więcej czasu, żeby coś napisać. Z racji tego, że córka jest niepełnosprawna poszłam na dogoterapię. Jest to jedna z form rehabilitacji. Każdy pies dostarcza jej innych wrażeń, to ją bardzo stymuluje. Chociaż nie jest to jedyna forma terapii dla dzieci. Wyjeżdżamy także na turnusy rehabilitacyjne, jeździmy po całej Polsce, korzystamy także z pomocy gabinetów specjalistycznych.
Postanowiła pomóc nie tylko córce, ale także innym dzieciom
- Wychodzę z założenia, że dobro wraca. Moja córka jest podopieczną fundacji "Zdążyć z Pomocą" więc ja odwdzięczam się pomagając innym dzieciom. Ta siła do działania bierze się z tego, że widzę radość w oczach drugiej osoby. Swoich podopiecznych traktuję jak rodzinę, walczę o każde dziecko najlepiej jak potrafię. Chęć niesienia pomocy dla dzieci to jest najważniejsza sprawa, bo tak naprawdę dzieci są bezbronne i niewinne. Radość tych dzieci jest dla mnie motorem do działania. Sprawia mi to ogromną frajdę.
Jednym z waszych podopiecznych jest Kamil Turek, dzięki darczyńcom i fundacji udało spełnić jego marzenia. Dla jakich dzieci teraz zbieracie pieniądze?
- Ola cierpi na artrogrypozę kończyn górnych i potrzebujemy zebrać dla niej ponad 80 tys zł. Na dzień dzisiejszy ma zapłacone i przebyte dwie operacje we Francji. Co prawda czuje się dobrze, ale czeka ją długa i ciężka rehabilitacja. Nie ukrywam, że sama operacja nic nie da jeśli nie będzie połączona z rehabilitacją. Lekarze dają jej 80 proc. szans odzyskania sprawności, dlatego warto jest inwestować w taką pomoc. Potrzebne są te pieniądze, aby dać jej samodzielność. (Więcej informacji o Oli znajdziecie TUTAJ).
- Dla Huberta zbieramy pieniądze na pięć turnusów rehabilitacyjnych. Hubert ma dziecięce porażenie mózgowe, wodogłowie i padaczkę. To wszystko się kumuluje w i tworzy się ogromy ból głowy przy jakiejkolwiek zmianie ciśnienia. Jeżeli będzie on dobrze rehabilitowany, stymulowany, to będzie funkcjonować coraz lepiej. (Więcej informacji o Hubercie znajdziecie TUTAJ).
- Natalia też cierpi na porażenie mózgowe. Pieniądze są potrzebne na jej rehabilitacje i turnus rehabilitacyjny. (Więcej informacji o Natalii znajdziecie TUTAJ).
No właśnie potrzeb jest sporo, dzieci potrzebują rehabilitacji i operacji, aby mogły samodzielnie funkcjonować. To nie są małe kwoty.
Ile osób pracuje w fundacji?
- W fundacji nikt nie jest zatrudniony. Jako wolontariusze tworzymy ją: ja, moja przyjaciółka Monika Fijałkowska i mój mąż Mariusz Grylak. Bardzo pomaga nam także inna moja przyjaciółka - Agnieszka Mazur.
Wspominała pani o swoich nietypowych pasjach. Kim jest prezes fundacji prywatnie?
- Przede wszystkim jestem mamą dwóch cudownych córek. I kobietą, która ma wielkie wsparcie wspaniałego męża. Zainteresowań mam mnóstwo, po pierwsze kocham zwierzęta i dlatego jestem hodowcą i dogoterapeutą. Spełniając moje marzenie z dzieciństwa chodzę również do technikum weterynarii i jestem wśród uczniów jedynym magistrem finansów… Moją pasją są również samochody. Od dawna jestem wielką fanką Martyny Wojciechowskiej, która zaszczepiła we mnie pasję do jazdy terenowymi samochodami. Kocham jeździć szybko i słuchać dobrej muzyki. Bardzo lubię ludzi, ufam im. Czasem dostaję przez to mocno w kość ale podnoszę głowę i idę przed siebie.
Rozmawiała Katarzyna Skowron