W czternastej edycji dyktanda, którego treść od 2006 roku przygotowuje dla pasjonatów pisanej polszczyzny prof. Andrzej Markowski, członek Rady Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk, wzięło udział 89 osób, w tym 17 z powiatu radomskiego. Nad prawidłowym przebiegiem konkursu czuwała komisja w składzie: prof. Andrzej Markowski, przewodniczący jury, Maria Pacholec, przewodnicząca Radomskiego Oddziału Stowarzyszenia Nauczycieli Polskich i Agata Morgan, sekretarz komisji.
Najlepiej dyktando napisali poprzedni mistrzowie i zdobywcy nagród. Ale jak wyjaśnia Agata Morgan, warunki regulaminu jasno określają, że zwycięzcy mogą pisać dyktando, natomiast nie mogą być już ponownie nagradzani. - Dwa lata temu odbywało się dyktando mistrzów, i dzisiaj padły propozycje, żeby po raz kolejny zorganizować takie dyktando. Bardzo poważnie bierzemy pod uwagę taką propozycję - przyznała Agata Morgan.
W tym roku tematem dyktanda była pogoda i różnorodne zjawiska atmosferyczne z nią związane. Jak przyznał prof. Markowski, temat dyktanda uczestnikom był znany wcześniej, podane zostało również kilka słów, aby było łatwiej napisać. Choć mimo wcześniejszych wskazówek, pisownia niektórych słów nastręczyła nie lada problemów. - Największe trudności sprawiała pisownia łączna lub rozdzielna. Nieliczne były kłopoty z pisownią przez "ch" i "h", a także trochę kłopotu sprawiały duże i małe litery - wyjaśnia autor dyktanda. W treści dyktanda pojawiły się np. "janusze" i "grażyny" pisane małą literą. - Do tego zapisu podeszliśmy z tolerancją. Większość pisała dużymi literami i to uznaliśmy. Ja napisałem w dyktandzie małymi, bo uważam, że to już nie są imiona własne, tylko określenie ludzi o pewnych cechach charakteru - wyjaśnia profesor.
Laureaci pierwszych trzech miejsc otrzymali czytniki e-booków i bony na zakup e-booków. Pierwsze miejsce zajęła Eliza Mikulska (Kłonowiec-Koracz, gm. Skaryszew). - W zeszłym roku udało mi się uzyskać wyróżnienie, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chciałam sięgnąć po mistrzostwo i się udało - przyznała tegoroczna mistrzyni. Pani Eliza pracuje w Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu, a z wykształcenia jest magistrem administracji, ale od najmłodszych lat kocha książki. - Książki towarzyszą mi całe życie i od niedawna zaczęłam też pisać. W związku z tym nie wypada, jeżeli się pisze dla innych, nie znać podstaw ortografii czy interpunkcji. Trochę miałam ostatnio różnych zawirowań i to dyktando pomogło mi dowartościować się i uwierzyć w siebie - powiedziała laureatka.
Z kolei drugie miejsce zajęła Anna Niklewska (Radom), a trzecie - Natalia Rowińska (Radom).
Jury przyznało też trzy równorzędne wyróżnienia. Vouchery o wartości 170 zł na zakup książek trafiły do mieszkanek Radomia: Aleksandry Sowy, Julii Dzik i Ewy Rybińskiej.
Poniżej publikujemy treść tegorocznego dyktanda:
Aktualne czy nieaktualne?
"Czyżby był w ostatnim półroczu temat minipogaduszek, ale i ekstraważnych roztrząsań, częstszy niż anomalie klimatyczne, wahania temperatury i ciśnienia, quasi-nawroty klimatu postglacjalnego i subtropikalnego na przemian? Raz po raz nawracające superupalne dni, gdzieniegdzie trwające nie mniej niż tydzień, prowokowały kiedy niekiedy do formułowania katastroficznych przepowiedni, mających się ziścić z dnia na dzień. Te nierzadkie niby-naukowe histeryczne, ale i chimeryczne ostrzeżenia bywały po prawdzie zhejtowane przez co rozsądniejszych na wpół wykształconych internautów meteorologów, jednakowoż nie wpłynęło to najwyraźniej na skonfundowanych i zestrachanych czytelników tabloidów. Ci zaiste wierzyli w koszałki-opałki i czary-mary, nie nieumyślnie, lecz jak najbardziej naumyślnie rozpowszechniane przez współczesnych nostradamusów i pospolitych wróżbitów.
Bazując na niewiedzy, zaczęli oni wmawiać nie najmądrzejszym januszom i grażynom, lajkującym wszystko, co miało stempel „nierozwiązane” lub „skrywane przez władze”, że nawet z miniobserwacji chmur można wywróżyć ekokatastrofę. Niewinne cumulusy to według nich zapowiedź maksizawirowań meteorologicznych, a stratocumulusy, które co prawda przynoszą z rzadka przelotne opady, miałyby powodować nieprzewidywalne zmiany klimatyczne, i to takie na rachu-ciachu, z dnia na dzień.
Toteż nie dziwota, że Biuro Prasowe Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej musiało co i rusz wydawać uspokajające komunikaty, dotyczące nie aktualnych, lecz zasadniczych zmian klimatycznych. Bo wprawdzie prognozy hydrologiczno-meteorologiczne krótko- i średnioterminowe nastrajają nieoptymistycznie, ale straszenie powtórką biblijnego Armagedonu czy też wszechogarniającego nowego potopu jest dalece nieuzasadnione.
A takie hocki-klocki i nierzadko żerowanie na zrozumiałym skądinąd ludzkim niepokoju powinny bez wątpienia podlegać osądowi nie tylko moralnemu, lecz także prawnokarnemu.
No i sami Państwo widzą, że temat klimatyczno-katastroficzny, jakkolwiekbyśmy się starali go pominąć, wraca niczym wańka-wstańka. Bylebyśmy się nim za bardzo nie przejęli, bo na razie przecież „jeszcze w zielone gramy” i obyśmy na przekór wszystkiemu grać nie przestawali".