W ostatnich dniach na Instagramie pojawiło się nagranie, w którym influencerka Sandra Janas opowiada o sytuacji swojego taty, który trafił do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu. Jak relacjonuje, został on przyjęty na oddział neurologiczny w niedzielę, 22 września, z powodu obrzęku palczastego mózgu, który był wynikiem zażycia niewystarczającej ilości sterydów.
- Mama wyraźnie i wielokrotnie komunikowała, że tata nie ma zdolności do komunikacji, że występuje u niego afazja mieszana i żeby zwracały pielęgniarki uwagę na sygnały, które on pokazuje, kiedy chce mu się siku. Prośba nie została spełniona, ponieważ tata zawsze, jak przyjeżdżałyśmy był obsikany. A mało tego, kaczka, która mu służyła do wydalania moczu, była nieopróżniona i stała na szafce z jedzeniem, nie wiem przez jaki czas - opowiada w opublikowanym nagraniu Sandra Janas.
Jak relacjonuje Sandra w nagraniu, gdy kobiety chciały wypisać mężczyznę ze szpitala, ponieważ nie widziały sensu w pozostawieniu go tam bez należytej opieki, usłyszały od lekarza, że „nie ma pięćdziesięciu rąk” i nie jest w stanie tego zrobić.
- 24 września mama - jak co dzień - pojechała do taty, żeby spędzić z nim dzień i podać mu śniadanko, ale gdy przyjechała zastała go całego we krwi, obsikanego. Znowu z płaczem i drżącymi rękami poszła do pielęgniarek i zapytała dlaczego się tak dzieje. One powiedziały, że pacjent jest już po higienizacji i jak ją wykonywały, to nie widziały, że kaczka jest przepełniona sikami na stole obok jedzenia, że korek od wenflonu mu się odkręcił i krew zalała mu całe dłonie, a ta krew była bardzo długo, bo była już zaschnięta. Ponadto również nie spostrzegły, że sala jest w moczu, a tata jest ponownie zasikany - opowiada Sandra.
Kobieta wystosowała też apel do Rzecznika Praw Pacjenta.
- Błagam Rzecznika Praw Pacjenta o zainteresowania się tą sytuacją. Jeżeli pielęgniarki dokładnie wiedziały, że codziennie moja mama przyjeżdża do taty i spędza tam cały dzień, a jak nie moja mama to siostra albo ja, a mimo to zaniedbywały opiekę nad moim ojcem, to co się dzieje z pacjentami, do których nikt nie przyjeżdża? - mówi Sandra w nagraniu.
Całe nagranie:
O odniesienie się do tej sytuacji poprosiliśmy Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu.
"Niezwłocznie podjęliśmy pierwsze działania wyjaśniające. Oddelegowaliśmy zespół złożony z pracowników naszej placówki, który szczegółowo bada tę sprawę. Pozostajemy w kontakcie z Rzecznikiem Praw Pacjenta, który również sprawdza tę sytuację. Na ten moment wnikliwie i dokładnie analizujemy całe zdarzenie." - informuje Karolina Gajewska, rzecznik Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.
Do sprawy będziemy wracać.
[AKTUALIZACJA]
Rzecznik Praw Pacjenta nie stwierdził naruszenia praw pacjenta w radomskim szpitalu.