Pani poseł kandyduje pani do senatu, nastąpiła tutaj zmiana. Dlaczego senat tym razem?
- W wyborach do senatu są jednomandatowe okręgi wyborcze. Zdecydowałam się kandydować z własnego komitetu. Chociaż próbowałam się porozumieć z PiS-em przed tymi wyborami, ale do takiego porozumienia nie doszło, w związku z tym kandyduję z własnej listy.
A to, że się nie udało z Prawem i Sprawiedliwością, żałuje Pani?
- Tak jest mi trochę przykro, ponieważ wydaje mi się, że byłam i jestem taką medialną wizytówką prawej strony. Sadzę, że dużo dla prawej strony zrobiłam. Będąc w PiS przypomnę, że to ja walczyłam o pana Jarosława Kaczyńskiego i pana Zbigniewa Ziobrę, którzy niesłusznie byli atakowani przez PO. Później, w tej ostatniej kadencji to ja w zasadzie wiodłam prym w wielu bardzo ważnych debatach z ramienia prawej strony. Przypomnę chociażby walkę przeciwko in vitro, przeciwstawiałam się też związkom partnerskim, seksedukacji dzieci i młodzieży, którą próbowała narzucić lewica. Byłam przeciwko także konwencji antyprzemocowej. Uświadamiałam ludziom, że tu nie chodzi o żadną przemoc wobec kobiet, tylko po prostu o wprowadzenie genderowej definicji płci, czyli założenia, że każdy płeć może sobie wybierać, że nie jest ona uwarunkowana biologicznie. W tych wszystkich debatach, w sejmie wiodłam prym i byłam twarzą prawej strony. Tym bardziej dziwię się moim dawnym kolegom z PiS, że w tej chwili właściwie to oni mnie najbardziej atakują. To jest niezwykle przykre. Ja byłam bardziej „pisowska” od niejednego pisowca.
Jak ocenia pani kandydaturę Adama Bielana?
- Uważam, że to element także szacunku do wyborców, że z danego okręgu powinny kandydować osoby, które są z tym okręgiem związane historycznie, rodzinnie i poprzez pracę. Takie osoby są po prostu znane w danym środowisku i dokładnie wyborcy mogą ocenić to, w jaki sposób pracowali i co dla okręgu zrobili. W Radomiu mamy wielu znanych polityków prawicowych i uważam, że na senatora powinien być desygnowany ktoś z Radomia albo ziemi radomskiej. Natomiast bardzo krytycznie odnoszę się do wszystkich osób spoza tego okręgu.
Oceniała pani swoje sukcesy w sejmie, a proszę powiedzieć o sukcesach dla ziemi radomskiej.
- Takim moim największym, sztandarowym sukcesem - czym ja się zawsze będę szczycić - jest oczywiście przeprowadzenie przez parlament ustawy dotyczącej osób represjonowanych. To był 2007 rok i dosłownie na ostatnich posiedzeniach Sejmu i na ostatnim posiedzeniu Senatu ta ustawa była przyjmowana. Jej efekty już widać w tej chwili. Z perspektywy lat jesteśmy w stanie to ocenić. Z tej mojej ustawy w całym kraju skorzystało ponad 10 tys. osób represjonowanych. Ja wtedy rozszerzyłam jej zakres podmiotowy i czasowy. Doprowadziłam do tego, że o unieważnienia wyroków mogą się ubiegać wszyscy ci, którzy byli represjonowani od końca lat 50. do roku 1990. Dzięki mojej nowelizacji, represjonowani w latach 70. w Gdańsku i robotnicy radomscy a później ludzie Solidarności mogli występować o unieważnienie wyroków albo tak, jak w przypadku internowanych, wprost o rekompensatę finansową. Te zasądzone odszkodowania w Radomiu należały do jednych z najwyższych w Polsce. Ta ustawa została określona jako tzw. ustawa radomska, więc to też jest chwała dla całego miasta, bo zrobiliśmy po latach coś, z czego mogła korzystać cała Polska. Dzisiaj jeszcze ta ustawa działa.
Ma Pani stałe i niezmienne poglądy, to trzeba przyznać, których Pani twardo broni, co w polityce jest chyba rzadkością.
- Nie jestem w polityce po to, żeby się za wszelką cenę trzymać stołka. Dla mnie moje poglądy są bardzo ważne i nie dostosowuje ich do aktualnej sytuacji politycznej. Jeśli wyborcy uznają, że im moje poglądy nie odpowiadają, to nie zagłosują na mnie. Ja zawsze będę przeciwko aborcji, za tym, żeby w Polsce patriotycznie wychowywano dzieci i młodzież. Jestem także za reformą, jeśli idzie o nauczanie historii i języka polskiego, bo niestety zbyt wiele ważnych tekstów dla naszej historii i kultury narodowej zostało przesuniętych w podstawie programowej z lektury obowiązkowej do tzw. uzupełniającej. Powinien być wyznaczony sztywny kanon, który poznają wszyscy młodzi Polacy, po to, żebyśmy mieli ten sam kod kulturowy, żeby ten sam model patriotyzmu był znany wszystkim młodym Polakom. Myślę, że to jest niezwykle istotne. Te wszystkie zmiany w kwestii podstawy programowej oceniam krytycznie. Jestem też przeciwniczką wcześniejszego posyłania sześciolatków do szkół. Na prośbę rodziców zgłosiłam projekt ustawy, na mocy której rodzice mogliby wybierać czy ich dziecko pójdzie do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Niestety ten projekt, tak jak większość tego typu projektów opozycji, został odrzucony. O tym, czy dziecko pójdzie w wieku 6, czy 7 lat do szkoły, powinni decydować rodzice.
Ostatnio pojawiła się dyskusja na temat religii w szkołach czy ją wycofać, czy nie. Jakie jest pani zdanie w tej kwestii?
- Dla mnie jest oczywiste, że religia w szkole powinna być. Ja należę do tego pokolenia, które uczyło się religii w salkach katechetycznych. Uważam to za głęboką niesprawiedliwość. Bardzo pozytywnie przyjęłam wprowadzenie religii do szkół. To był oczywisty sygnał, że nasz kraj zaczyna zmieniać się na lepsze, że wreszcie obywatele dostają od państwa to, na co zasługują. W tej chwili ta nagonka, którą rozpętały środowiska lewicowe na religię jest dla mnie znamienna. Przecież akurat religia jest jednym z tych przedmiotów, który tworzy świadomość człowieka i jego światopogląd. Akurat w przypadku religii chrześcijańskiej mamy do czynienia z wyraźnym podziałem na dobro i zło, a więc jest to ten przedmiot, który w sensie pozytywnym tworzy cały system etyczny człowieka. Powinien zostać w szkole, ale nie jest obowiązkowy, więc jeśli ktoś nie chce, żeby jego dziecko uczestniczyło w tych lekcjach ma prawo odmówić.
Odejdźmy trochę od świata polityki. Jaka jest Marzena Wróbel prywatnie?
- Kiedy mam czas i nie mam wielkiego nawału pracy, bardzo lubię jeździć na działkę. Mieszkam w Radomiu, ale mam działkę rekreacyjną pod miastem, w gminie Chlewiska. To są przepiękne tereny. Kiedy tam jestem wsiadam na rower albo pływam. Bardzo lubię pływać. Tam w okolicy jest sporo zalewów. Pochwalę się, że mogę opłynąć taki mały zalew dwa razy za jednym razem bez zatrzymywania. Czasami się śmieję, że inni na wakacje jeżdżą do Grecji czy Hiszpanii, a ja jeżdżę w okolice Radomia. Tutaj mamy wyjątkowo piękne krajobrazy, wspaniałe lasy, czyste powietrze i źródlaną wodę w rzekach i jeziorach. Myślę, że warto docenić także uroki naszego najbliższego otoczenia.
Co dla Marzeny Wróbel jest najważniejsze w życiu?
- Niezwykle ważne jest to, żeby być wiernym samemu sobie. Ważne jest to, żeby się nie sprzedać, żeby w zamian za jakieś lukrecje polityczne nie rezygnować jednak z tego, co się myśli. Normalnością powinno być, że się mówi to, co się myśli i że człowiek broni swoich racji. Ja zawsze tak robiłam, okazuje się, że bardzo wiele osób uważa tak samo. Sądzę, że, mimo iż ta moja niezależność dużo mnie kosztuje, to jednak warto.
Jak ocenia Pani sytuację radomskiego lotniska?
- Uważam, że błędem było budowanie lotniska teraz w tym czasie. Lotnisko cywilne w Radomiu miałoby sens wówczas, gdybyśmy byli połączeni szybką koleją do Warszawy. W mojej ocenie jest to podstawowy warunek, bo przy szybkiej kolei pasażerowie czy też towary z lotniska radomskiego w 50 min. mogły trafiać do centrum Warszawy, i wtedy to lotnisko miałoby sens. Władze miasta pospieszyły się jednak z tą inwestycją. Najpierw szuka się klientów, pasażerów, którzy z tych usług mogliby korzystać, a nie wydaje się od razu grube miliony złotych. Radom jest zbyt biednym miastem na tego typu eksperymenty inwestycyjne. My powinniśmy liczyć każdą złotówkę. Ja rozumiem, że inwestycje wymagają czasem odwagi, ale potrzebna jest także roztropność, a tutaj sporo było ułańskiej fantazji w podejmowaniu decyzji o budowie w portu lotniczego w tym terminie.
Jak ocenia Pani politykę i rządy PO w naszym mieście?
- Proszę zwrócić uwagę na to, że właściwie nie było takich spektakularnych decyzji. Mam wrażenie, że nowa ekipa po prostu administruje Radomiem. Natomiast nie ma żadnych ważnych, niekoniecznie drogich zmian. Posłużę się przykładem oświaty, zwróciłam panu Witkowskiemu uwagę, że z roku na rok mamy kilkaset osób w oświacie, które otrzymują umowy na czas określony. Uważam, że to powinno być dokładnie zweryfikowane i zbadane, bo jeśli w grę wchodzi kilkaset osób, tzn. że istnieją warunki merytoryczne i organizacyjne do tego, aby tym osobom zaproponować bezpieczną, uczciwą umowę na czas nieokreślony. Dobrze byłoby, gdyby te standardy zatrudnienia przekładać również na ludzi, którzy są na dole. Tutaj niestety nic się nie zmieniło. Ja na to zwracam uwagę od lat, wszyscy mają usta pełne frazesów, mówią o tym, że trzeba wspierać rodzinę, poprawiać standardy pracy i płacy. To ja tutaj pokazuję konkretny przykład. Zabezpieczy się wtedy kilkaset osób i ich rodziny.
Jak jest przyszłość Marzeny Wróbel jeśli dostanie się do senatu i co dalej, jeśli to się nie uda?
- Jeśli dostanę się do senatu, to będę robiła to, co dotychczas. Senator tutaj pragnę zaznaczyć, jest kimś w rodzaju recenzenta sejmu. Senat nie zatwierdza większości rządowej, po prostu analizuje te projekty legislacyjne, które przeszły przez trzecie czytanie w sejmie i może proponować jedynie poprawki do tych ustaw. Natomiast nie może zmienić tego projektu tak, żeby to był całkowicie nowy projekt ustawy. Myślę, że jako recenzentka o ściśle określonych prawicowych poglądach sprawdzę się w tej pracy i umiem czytać ze zrozumieniem. Do tej pory w sejmie tą umiejętność skrzętnie wykorzystywałam. No a jeśli się nie dostanę, to wtedy będę się zastanawiała. Mój dobry znajomy kiedyś powiedział mi: „Kiedy walczysz jesteś na ostatniej prostej, nie myśl o planie B. Ameryka została podbita dlatego, że Cortes spalił wszystkie okręty", więc o innej sytuacji będę myślała, wtedy kiedy będzie rozstrzygnięcie.
Rozmawiała Katarzyna Skowron