Największy sukces, jaki udało się panu osiągnąć w ciągu tego roku?
- Ten rok to przede wszystkim czas wprowadzania zmian, które obiecywałem w kampanii wyborczej. Zmian, które już w pewnych aspektach widać. To, co mnie najbardziej cieszy, to to, że te zmiany mogę wprowadzać wraz z mieszkańcami naszego miasta.
A jakiś konkret?
- Bardzo ważną rzeczą jest zaangażowanie Agencji Rozwoju Przemysłu w rozwój Radomskiej Strefy Gospodarczej i specjalnej strefy ekonomicznej. To bez wątpienia największa w Polsce agencja, która zajmuje się pozyskiwaniem inwestorów, a to właśnie oni tworzą nowe miejsca pracy. Pobudzanie gospodarcze Radomia to mój najważniejszy cel, stąd zaangażowanie tak dużej agencji państwowej. Kilka tygodni temu podpisałem umowę z Agencją Rozwoju Przemysłu, która przejęła 5 ha w specjalnej strefie ekonomicznej. Miasto oczywiście przy okazji tej transakcji otrzymało blisko 4 mln zł, ale tu nie chodzi o pieniądze, tylko o sam fakt, że w rozwój naszego rynku pracy angażujemy agencję, która ma za zadanie przygotować technologicznie teren specjalnej strefy ekonomicznej dla nowych inwestorów. Dzięki temu skracamy drogę inwestycyjną. Do tej pory inwestorom mogliśmy zaoferować tylko grunt do zabudowania, a przy okazji współpracy z ARP uzyskujemy dodatkowe możliwości. Inwestorzy będą mogli korzystać np. z nowoczesnych hal produkcyjnych.
Największa porażka. Czego nie udało się przez ten rok zrobić?
- W tym roku udało się rozpocząć realizację wszystkich zobowiązań wyborczych. Wcieliliśmy w życie ideę budowy Radomskiego Centrum Sportu, czyli nowoczesnej hali widowiskowo-sportowej, nowego stadionu dla Radomiaka i kompleksu kortów przy zalewie na Borkach. To wszystko rozpoczęliśmy po wielu latach stagnacji, marazmu i „niedasizmu", bo wciąż słyszeliśmy, że się nie da. W tym roku udało się rozpocząć tę ważną dla Radomia inwestycję, bo tu nie chodzi tylko o zaspokojenie potrzeb radomskich klubów sportowych. We wtorek odbył się mecz Czarnych z Resovią, którą oglądał przy fantastycznej atmosferze nadkomplet widzów. To pokazuje, jaki jest głód wielkiego i profesjonalnego sportu w Radomiu. Nasi kibice chcą oglądać wydarzenia w warunkach na europejskim poziomie. Nasza hala w 2018 roku będzie najnowocześniejszym tego typu obiektem na Mazowszu. Dzięki tej inwestycji planujemy ożywić ruch turystyczny i kibicowski. Chcemy, aby imprezy promujące Radom – takie, jak Air Show - mogły być organizowane częściej.
Czyli - tak z ręką na sercu - może pan powiedzieć, że to, co zakładał pan sobie na ten rok, udało się zrealizować?
- Rozpocząłem realizację wszystkich zobowiązań. Udało się już uruchomić program Radomskiej Karty Seniora. Utworzyliśmy dom Senior-Wigor. To zostało bardzo dobrze odebrane. Natomiast zobowiązywałem się również do uruchomienia radomskiego lotniska; to projekt odziedziczony po poprzednim prezydencie. Kiedy obejmowałem urząd prezydenta, sytuacja spółki była bardzo trudna, co zresztą skutecznie było ukrywane przez poprzednika. Port Lotniczy nie miał pieniędzy na wypłaty, zatrudniał 140 osób i nie była podpisana żadna umowa z przewoźnikiem. Przejmując urząd, twardo i po męsku powiedziałem, że nie może tak być, że port lotniczy nie pracuje. Postawiłem sobie cel - musimy go uruchomić i sprowadzić przewoźników. Udało się pozyskać dwie linie: Czech Airlines i Air Baltic. Dziś, po przeanalizowaniu potencjału i atrakcyjności takich kierunków, jak Ryga i Praga, przewoźnicy zdecydowali, że nie będą kontynuować tej działalności. Ale uruchomiliśmy lotnisko, a dziś mamy otwartą drogę do rozmów z kolejnymi przewoźnikami, co czynimy. Uważam, że przewoźnicy pojawią się wcześniej, niż później. Trzeba ten czas dobrze wykorzystać.
Czy było coś w ciągu tego roku, co spędzało panu sen z powiek?
- Oczywiście, że były takie rzeczy, ale nie będę mówił, co mi mogło spędzać sen z powiek. Na pewno skala wyzwań, jakie stawiam przed sobą i swoimi współpracownikami. Myślę jednak, że bardziej spędza to sen z powiek moim współpracownikom, niż mnie.
Czy nie żałuje pan decyzji o porzuceniu parlamentu na rzecz prezydentury?
- Nie. Wielokrotnie miałem okazję odpowiadać na to pytanie i dziś powiem to samo: to zupełnie inna praca. Prezydentura, a praca posła to są dwie różne formy aktywności politycznej. Bardzo ciekawa jest zarówna praca posła, jak i praca prezydenta miasta. Pełniąc obie funkcje można robić wiele dobrych rzeczy. Zdecydowałem o kandydowaniu, bo miałem pomysł na Radom. Przedstawiłem radomianom plan zmian, jakie chcę przeprowadzić i myślę, że przez ten rok proces tych zmian - przeze mnie inspirowany- wystartował.
A jakby miał pan porównać - co jest lepsze?
- Tu nie ma kategorii „lepsze”. Praca posła ma swoje wyzwania, ograniczenia i przywileje, tak samo jak prezydentura.
Ale chyba prezydentura jest trudniejsza?
- Prezydentura wiąże się z podejmowaniem decyzji, które mają przełożenie na życie mieszkańców. Poseł tworząc ustawy, pracuje na zdecydowanie większym stopniu ogólności, ale też finalnie musi myśleć, że ta ustawa będzie dotykała konkretnie Jana Kowalskiego. Jestem dumny, że przez siedem lat reprezentowałem ziemię radomską jako poseł. Udało się w tym czasie przeprowadzić wiele ważnych i potrzebnych projektów. Myślę też, że przyłożyłem rękę do wielu ważnych dla naszego miasta i regionu rzeczy. Natomiast dziś to już za mną. Obecnie koncentruję się na pracy jako prezydent Radomia i na wprowadzaniu zmian korzystnych dla naszego miasta.
Hasło z jakim szedł pan do wyborów brzmiało tak: "Zgoda zmieni Radom". Wówczas tłumaczył pan, że Andrzej Kosztowniak kłóci się z rządem i sejmikiem i w związku z tym panuje niezgoda. Teraz jest pan w podobnej sytuacji, jak były prezydent więc jak zamierza pan dalej tę zgodę realizować?
- Jedną rzecz, którą chciałbym zmienić w moim haśle, to słowo „zmieni” na „zmienia” - „Zgoda zmienia Radom”. Przez ten rok pokazałem, że potrafię współpracować ze wszystkimi, nie tylko z rządem i panią premier Ewą Kopacz. Pokazałem, że potrafię współpracować z radą miejską, której przewodniczącym jest przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości Dariusz Wójcik. Przez te 12 miesięcy - i mam nadzieję, że tak pozostanie - wypracowaliśmy wiele kompromisów, które są korzystne dla miasta. Zmiana rządu nie zmienia mojej filozofii postrzegania współpracy. Uważam, że parlamentarzyści wybrani przez radomian i mieszkańców naszego regionu również będą stosowali taką samą filozofię, bo ważne jest to, żebyśmy potrafili współpracować.
W lutym ubiegłego roku dziennikarz cozadzien.pl pytał pana, czy wyobraża pan sobie sytuację bycia prezydentem Radomia, kiedy w kraju rządzi PiS, współpracy z rządem innym niż PO. Odpowiedział pan wtedy: „Nie wierzę w to. Ale jeśli tak się zdarzy, to mam przewagę nad obecnym prezydentem. Potrafię rozmawiać z każdym”...
- Myliłem się w ocenie sytuacji, ale to już nie ma najmniejszego znaczenia. W tych wyborach Polacy wskazali jednego zwycięzcę – Prawo i Sprawiedliwość, które samo tworzy rząd, ma prezydenta, ale też ponosi pełną odpowiedzialność za losy kraju. Nie zmieniam absolutnie nic w swojej filozofii - potrafię współpracować, co wielokrotnie pokazałem i chcę współpracować. Przed nami wielkie wyzwania i projekty, choćby przebudowa alei Wojska Polskiego i fragmentu ulicy Żółkiewskiego. To ważny dla miasta projekt, ale też kosztowny; szacujemy go na ok. 150 mln zł. Miasta nie stać na poniesienie tak olbrzymich kosztów, ale w budżecie na 2016 rok rezerwujemy 1,5 mln zł na dokumentację, żeby być gotowym w każdej chwili na pozyskanie środków zewnętrznych. Z kampanii wyborczej wiem, że ten projekt znalazł się wśród postulatów parlamentarzystów PiS. Ja, gratulując nowym parlamentarzystom, wskazałem 10 obszarów, które uważam za strategiczne dla naszego miasta i przy których liczę na współpracę.
Z pana strony jest wola współpracy. Ale czy nie obawia się pan sytuacji, że prosząc o pieniądze na jakąś inwestycję w Radomiu, będzie pan słyszał „nie damy, bo jak PO było u władzy, to też nie dawało prezydentowi Radomia, tylko dlatego, że był z PiS”?
- Mamy tu doskonałych ambasadorów, nowych posłów wybranych przez radomian i mieszkańców regionu. Nie zakładam, że ci państwo - wybrani przez ludzi - nie pomogą w realizacji najważniejszych projektów. Myślę, że przy takiej drużynie i takich ambasadorach zawsze będzie mogli zwrócić się o pomoc - czy to do posła Marka Suskiego, czy do posła Leszka Ruszczyka, czy do Roberta Mordaka, czy do Wojciecha Skurkiewicza, który jest wiceprzewodniczącym komisji obrony narodowej. Mamy swoją reprezentację i będziemy od siebie nawzajem dużo wymagać.
A choćby Airbus Helicopters i 250 miejsc pracy? PiS chce unieważnić przetarg na dostawę śmigłowców dla wojska, a jeszcze kilka miesięcy temu poprzedni rząd zapewniał, że Radom będzie częścią Wyżyny Lotniczej.
- W dalszym ciągu uważam, że projekt Wyżyny Lotniczej jest projektem bardzo dobrym i przez nas, radomian bardzo mocno wspierany. Mówiąc „radomian”, mam na myśli również posłów, którzy pochodzą z naszego regionu. Bardzo liczę na ich wsparcie. My jako strona samorządowa jesteśmy świetnie przygotowani do przyjęcia Airbusa. Airbus będzie miał u nas naprawdę jak u Pana Boga za piecem. Mam nadzieję, że w oparciu o Airbus Helicopters Wyżyna Lotnicza zacznie funkcjonować i będą powstawały miejsca pracy, które są nam bardzo potrzebne. Liczymy tutaj na mądrą, rozsądną i rozważną decyzję ministerstwa.
Czytelnicy portalu cozadzien.pl chcieli wiedzieć, co z obiecywanymi przez pana w kampanii wyborczej 8 tys. miejsc pracy. Ile ich przez ten rok powstało?
- Trudno prezydentowi skatalogować wszystkie miejsca pracy, które powstają dzięki inicjatywom, podejmowanym w urzędzie. Mówiąc o 8 tys. miejsc pracy, odnosiłem się do dużego wyzwania, jakim jest obniżenie bezrobocia do poziomu 12,5 proc. Przede wszystkim chodziło mi o to, żeby bezrobocie nie było najbardziej palącym problemem w naszym mieście. W tej chwili mamy najniższe bezrobocie od 1989 roku. Wynosi ono około 18 proc. Statystyki Powiatowego Urzędu Pracy mówią o spadku liczby bezrobotnych w tym roku o 2,2 tys. osób. To bardzo dobry sygnał. Ja stworzyłem projekt, którym jest Radomska Strefa Gospodarcza. Wiceprezydent Rafał Rajkowski, zanim został marszałkiem, przygotował pakiet zachęt dla przedsiębiorców, który jest bardzo wysoko oceniany przez przedsiębiorców. Jest świetny klimat do inwestycji w Radomiu. My to już odczuwamy. Jest olbrzymie zainteresowanie ze strony firm zewnętrznych – pytają, co można robić w Radomiu, jakie są możliwości prowadzenia inwestycji. Tworzenie nowych miejsc pracy, wzrost gospodarczy jest moim priorytetem i od tego celu się nie odwracam. Ten trend spadku bezrobocia trzeba kontynuować, bo jeszcze wiele pracy przed nami. Musimy gonić miasta, które nie mają z tym problemu.
Czy stworzenie 8 tys. miejsc pracy w cztery lata jest realne?
- Te 8 tys. miejsc pracy to realny spadek bezrobocia do 12,5 proc. Czyli średniej, która jest charakterystyczna dla miast o podobnym potencjale społecznym, demograficznym i gospodarczym. I z tej drogi nie ma odwrotu. Wszystkie działania, które podejmujemy, muszą być ukierunkowane na tworzenie nowych miejsc pracy. Temu będzie służyć nawet wspomniana już budowa najnowocześniejszej na Mazowszu hali widowiskowo-sportowej. Pobudzenie ruchu kibicowskiego w związku z wielkimi imprezami w Radomiu, to szansa na nowe miejsca pracy w branży hotelarskiej, restauracyjnej i usługowej. To też kolejne dziesiątki albo może i setki miejsc pracy do obsługi takich wydarzeń. Dalej... kwestia rewitalizacji. Przywrócenie miasta kazimierzowskiego radomianom to wielkie wyzwanie, ale jednocześnie kolejne miejsca pracy: w usługach, czy w handlu. Takie działania doprowadzą do tego, że bezrobocie w Radomiu będzie nieodczuwalne. Tworzymy dobry klimat. 20,8 proc. na początku roku, dziś jest nieco ponad 18 proc.; to już obrazuje skalę spadku. Musimy wykorzystać potencjał Radomia jako miasta otwartego, miasta ludzi przedsiębiorczych, gotowych podejmować wielkie wyzwanie. I cieszę się, że po roku jesteśmy tak wysoko oceniani przez przedsiębiorców, którzy chcą tworzyć nowe miejsca pracy. A współpraca z Agencją Rozwoju Przemysłu tylko potwierdza, że obraliśmy właściwy azymut.
Nasi czytelnicy zarzucają panu, że jest pan prezydentem gabinetowym, że nie ma pan zbyt wielkiego kontaktu z mieszkańcami Radomia.
- Nie zgadzam się z tą tezą. Praca w gabinecie to jedna z form mojej aktywności, ale często biorę też udział w wydarzeniach, na które jestem zapraszany. We wtorki zawsze spotykam się z mieszkańcami, którzy potrzebują mojej pomocy; przez ten rok przewinęło się naprawdę wiele osób. Części pomogliśmy, części nie mogliśmy pomóc. Często jestem na Żeromskiego, w sklepach i rozmawiam z mieszkańcami. To, co bardzo mocno akcentowałem, czyli chęć współpracy z radomianami, pokazałem chociażby przy okazji konsultacji społecznych na temat rewitalizacji miasta kazimierzowskiego. Było kilka spotkań, na które zaprosiliśmy wszystkich zainteresowanych i w każdym brałem udział.
Czy i jak zmieniło się pana życie prywatne, kiedy został pan prezydentem?
- Bardzo się zmieniło. Zmieniła się proporcja czasu wolnego do czasu, który poświęcam sprawom zawodowym. Na pewno mam zdecydowanie mniej czasu wolnego, mam mniej czasu na uprawienie sportu i bieganie. Ale jakoś sobie z tym daję radę.
Co robi prezydent w wolnym czasie?
- W takim czasie tylko dla siebie, kiedy nie muszę nadrabiać obowiązków domowych, które zresztą przekładam z dnia na dzień, uprawiam sport. Biegam. Bieganie powoduje redukcję stresów, daje energię i więcej optymizmu.
Jak pan sam ocenia ten rok sprawowaniu funkcji prezydenta Radomia, w skali szkolnej – od jeden do sześciu?
- Mam to szczęście, że w szkole oceniali mnie moi wybitni nauczyciele. Nigdy nie musiałem się oceniać więc teraz też ocenę zostawiam mieszkańcom. A wiem, że ocenę od mieszkańców otrzymam jesienią 2018 roku i każdą przyjmę z pokorą.