W połowie marca, podczas wizyty w Radomiu ministra sportu, władze miasta poinformowały, że zmieniona została koncepcja budowy hali widowiskowo-sportowej. Nowy obiekt, tak jak pierwotnie zakładano, ma powstać przy ulicy Struga. Ale zostanie przesunięty na miejsce, gdzie obecnie znajdują się korty tenisowe i targowisko (zobacz więcej TUTAJ). Handlujący mogą prowadzić tam swoją działalność do końca lipca.
TARGOWISKO UMIERA
Zarządcą placu jest Zakład Usług Komunalnych. - Obecnie stale handluje tu około dwudziestustu osób. Systematycznie od dwóch lat obserwujemy w tym miejscu stały odpływ handlujących, co miesiąc dociera do nas około 2-3 wypowiedzeń. Z rozmów z tymi osobami wynika, że w związku z planowanymi inwestycjami sportowymi przenoszą się, głównie na targowisko przy ul. Nowogrodzkiej. Tam są lepsze warunki. Przy ulicy Struga od jakiegoś czasu widzimy, mówiąc kolokwialnie, że targowisko umiera – wyjaśnił Marcin Walasik, rzecznik prasowy ZUK.
Jak podkreślają handlujący na Radomiaku, targowisko ma jedną z najlepszych ofert cenowych w mieście, a także zapewnioną całonocną ochronę. To ważne dla najemców stoisk, bowiem towaru nie muszą zabierać codziennie do domu. ZUK zapewnia również dostęp do wody, sprzątanie placu i wywóz śmieci. Obowiązują dwie taryfy cenowe, za jeden dzień – 6 zł lub miesięczna w zależności od powierzchni, od 25 do 50 zł za m².
Na opustoszałym targowisku faktycznie nie widać zbyt wielkiego ruchu. Handlujący, z którymi udało nam się we wtorek porozmawiać, zgodnie przyznają, że kupujących jest zdecydowanie mniej.
ZOSTANĄ BEZ PRACY
Wśród handlujących rozchodzą się plotki, że nowe miejsca targowe powstaną przy ulicy Wernera. Sprzedający przy Radomiaku pan Jacek obawia się jednak, że wkrótce zostanie bez pracy. Jak twierdzi, nie stać go na przeniesienie w inne miejsce.
- Nie mam większego samochodu, żeby jeździć z towarem. Tutaj nie opłaca mi się handel, wszystko chcę wyprzedać i tylko dlatego to ciągnę. Co będzie dalej nie wiem. Zostanę bez pracy – przyznał.
Przejście na emeryturę rozważa również pani Teresa, handlująca ozdobami do włosów. - Tu już nie ma ani handlujących, ani kupujących. Nie ma po co przychodzić. Już chcę to zamknąć. Nie ma już takich dni, kiedy jest większy ruch – powiedziała.
O swoją pracę martwi się również handlująca bielizną. - Wcześniejsza władza obiecywała nam, że będzie wyznaczone inne miejsce przy ulicy Struga, ale teraz nic o tym się nie mówi. W innych miejscach handlujący mogą mieć duży problem z utrzymaniem się. Na Korei, na Śląskiej i "nad rzeczką" jest bardzo drogo. Tutaj największym plusem jest to, że zostawiamy towar na noc. Nie jesteśmy młodzi, nie mamy jak tego dźwigać codziennie, a nie wszyscy mają samochody. Na razie czekamy, co się dalej wydarzy – wyjaśniła pani Elżbieta, sprzedająca bieliznę.