Mieszkanie prawem, nie towarem. To ostatnio dość głośne hasło. Coraz więcej formacji politycznych zaczyna mówić o kryzysie mieszkalnictwa w Polsce.
- W Polsce brakuje nawet dwóch milionów mieszkań, blisko 40 procent jest przeludnionych, milion mieszkań nie ma łazienki, a ponad dwa miliony centralnego ogrzewania. W XXI wieku, w środku Europy, w Unii Europejskiej. To niewyobrażalne. Pokolenie moich dziadków miało stałą pracę i szansę na własne mieszkanie. Dzisiaj pokolenie 30-latków wciąż mieszka z rodzicami. Oczywiście nie wszyscy, ale jednak dość duża grupa. I to rzadko z własnego wyboru, lecz dlatego, że nie mają innego wyjścia. Często pracują na umowach śmieciowych, nie posiadają zdolności kredytowych, albo nie stać ich na wzięcie kredytu i spłacanie go przez 20-30 lat. Państwo musi wziąć ciężar rozwiązania kryzysu mieszkalnictwa na siebie. I tego kryzysu nie rozwiążą niskooprocentowane kredyty, bo ta propozycja PiS-u i PO, zamiast zagwarantować więcej tanich mieszkań na rynku, spowoduje wzrost cen za metr kwadratowy. Zarobią deweloperzy i banki, a Polaków jak nie stać na kupno mieszkania dzisiaj, tak nie będzie mimo dopłaty do kredytu. Rozwiązaniem jest tanie budownictwo komunalne, gdzie wynajem będzie kosztował maksymalnie kilkanaście złotych za metr kwadratowy.
Mieszkanie Plus miało być szansą dla ludzi, których nie stać na wzięcie kredytu hipotecznego oraz dla osób, którym banki takiego kredytu nie przyznają.
- Dla wielu program Mieszkanie Plus był nadzieją na to, że wreszcie będą mogli mieszkać w godnych warunkach za rozsądne pieniądze. Niestety okazało się, że ma on wiele wad. Najwyższa Izba Kontroli nie pozostawia na nim suchej nitki, krytykując opieszałość procedur administracyjnych, brak spójnych rozwiązań prawnych i w konsekwencji brak oczekiwanych efektów. Mówiąc tu i teraz, widać, że rząd zawiódł te nadzieje. Miały być niskie czynsze, a jest drastyczna podwyżka czynszów, możliwość eksmisji w sezonie jesienno-zimowym, niejasna procedura dojścia do własności i zły stan budynków. To wszystko powoduje, że część ludzi czuje się oszukana.
Mamy ogromny kryzys mieszkalnictwa, który należy jak najszybciej rozwiązać. To jest wyzwanie i zdajemy sobie z tego sprawę. Dlatego jako odpowiedzialna formacja polityczna tak duży nacisk położyliśmy na to, aby już w Krajowym Planie Odbudowy znalazły się zapisy gwarantujące środki na budowę tanich mieszkań na wynajem. Polska jednak nie będzie mogła skorzystać z tych środków dopóki rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie na kursie kolizyjnym z Unią Europejską, ze szkodą dla polskiego społeczeństwa i gospodarki, która po okresie pandemii potrzebuje silnego bodźca do rozwoju.
Co zatem proponuje Lewica?
- Lewica zaproponowała bardzo konkretne rozwiązania - program tanich mieszkań na wynajem. Program, który w podobnym kształcie sprawdził się już w innych państwach. Dobrym przykładem jest Szwecja, gdzie w ciągu 10 lat zrealizowano program „milion”. My w latach 2025-2029 chcemy wybudować 300 tysięcy tanich mieszkań na wynajem. Mieszkań komunalnych, należących do samorządów. Według naszych szacunków, cały program będzie kosztować około 20 miliardów rocznie, z czego 3 mld zł pokryją fundusze europejskie. Kluczową rolę powinien odegrać państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, który pełniłby funkcję instytucji kredytującej samorządy, dzięki emitowanym przez siebie obligacjom mieszkaniowym. Zaproponowane przez nas rozwiązania to cywilizacyjna zmiana. Zmiana, której Polska od dawna bardzo potrzebuje.
Czy są w Polsce samorządy, które budują już tanie mieszkania na wynajem?
- Dobrym przykładem jest Włocławek, gdzie Lewica buduje tanie mieszkania na wynajem. Mieszkania w pełni dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, z komórkami lokatorskimi, miejscami postojowymi oraz placem zabaw. I co najważniejsze, przystępne cenowo. Za około 50-metrowe mieszkanie należy zapłacić 750 zł miesięcznie, czyli kilkanaście złotych za metr kwadratowy. To o wiele mniej niż trzeba zapłacić za wynajem podobnego mieszkania na rynku.
Lewica przez ostatnie miesiące zbiera podpisy poparcia pod obywatelskim projektem ustawy o rencie wdowiej. Czy uda Wam się zebrać 100 tysięcy, które wymagane są przez ustawę?
- Z całą pewnością. Jestem przekonany, że zbierzemy o wiele więcej podpisów niż wymagane 100 tys., bo poparcie społeczne dla tego projektu jest bardzo duże. Jeździmy po Polsce, po regionie radomskim, spotykamy się z ludźmi na targach, na ulicy, na niezliczonych spotkaniach i rozmawiamy. Widzimy ogromne poparcie społeczne, bo wiele wdów - bo głównie to są wdowy, bo kobiety żyją dłużej od mężczyzn - żyje od pierwszego do pierwszego i każdego dnia staje przed pytaniem: czy zrobić większe zakupy, wykupić leki, czy może zapłacić rachunki. To są dramaty, dlatego musimy podjąć wiele działań, aby naprawić politykę senioralną w Polsce. Renta wdowia, dzięki której osoba, która utraciła współmałżonka mogłaby pobierać albo swoje świadczenie, jeśli jest wyższe i połowę przysługującej renty rodzinnej lub całą rentę i połowę swojego świadczenia, w zależności, co się komu bardziej opłaca jest jedną z naszych propozycji, która ma przeciwdziałać temu zjawisku.