W 2013 roku straty Radomskiego Szpitala Specjalistycznego im. dra Tytusa Chałubińskiego sięgnęły ponad 2,6 mln zł. Miasto jako organ założycielski stanęło przed wyborem - albo spłacić zadłużenie albo rozpocząć działania zmierzające do przekształcenia placówki w spółkę prawa handlowego.
- Taki obowiązek nakłada na nas ustawa o działalności leczniczej. Komercjalizacja szpitali często kończy katastrofą. Spółka dalej generuje straty, bankrutuje, a jej majątek za bardzo niskie sumy kupują prywatne podmioty. Problemem naszego szpitala nie jest to, na jakich zasadach prawnych on funkcjonuje, ale to, jak wyceniane są usługi medyczne. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci na niektóre procedury poniżej kosztów ich realizacji. Dodatkowo wzrastają koszty utrzymania lecznicy. Pamiętajmy, że RSS musiał w 2013 roku zapłacić lekarzom pieniądze w ramach porozumienia zawartego w 2007 roku. W tym przypadku zarządził to sąd. Radomski szpital jest największy wśród lecznic powiatowych w Polsce. Mimo to od kilku lat nie wzrasta zatrudnienie i wciąż wdrażany jest program restrukturyzacji. W poprzednich latach nie mieliśmy do czynienia ze startami. Szpital generował zyski. Ostatnie dwa lata są gorsze. Teraz może tę sytuację zmienić tylko NFZ - poinformowała Anna Kwiecień, wiceprezydent Radomia.
Radni podczas głosowania jednomyślnie zaakceptowali pomoc finansową dla szpitala.
- To dobra decyzja, która pokazuje, że rajcom zależy na pacjentach. Będziemy robili wszystko, aby lecznica nie generowała strat, ale oprócz wyceny świadczonych usług musi także zwiększyć się nasz kontrakt z NFZ. Jako szpital możemy przyjąć o wiele więcej pacjentów, ale mamy limity, a za nadwykonania nikt nie chce płacić. Niektórzy pacjenci czekają na zabiegi tygodnie, miesiące, a my nie możemy nic z tym zrobić - wytłumaczył Andrzej Pawluczyk, dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego.
Warto wspomnieć, że nie tylko konkretne usługi, ale i całe oddziały szpitalne są mniej lub bardziej dochodowe. Najlepiej wyceniania jest kardiologia.
- Ale cóż z tego, skoro aby pacjenta kardiologicznego postawić na nogi trzeba go wysłać na rehabilitację. A tu pieniędzy jest już zdecydowanie mniej i o zysku nie może być mowy - dodał dyrektor Pawluczyk.