CO TO TAKIEGO DRON?
Dronów używa wojsko, dronów używają filmowcy. Takie urządzenie jest wyposażone w cztery, sześć a nawet osiem śmigieł. Najczęściej jest używane, mówiąc oględnie - do podglądania innych z powietrza, lub uzyskania zdjęć z niezwykłej perspektywy. Montuje się na dronie kamerę lub aparat - i w górę. Wszystko widać jak na dłoni. Ostatnio drony weszły na wyposażenie Służby Ochrony Kolei, używają ich również pasterze owiec w Australii. W Polsce najczęściej korzystają z nich filmowcy.
KIEDYŚ BYŁ TO SPRZĘT ELITARNY
"Elitarny" oznacza albo drogi, albo niedostępny. - W przypadku dronów, na początku w grę wchodziły obydwa powody - mówi Dariusz Kulik. Drona trzeba było zbudować samodzielnie, ze sprowadzanych zza granicy, tym samym drogich części. Obecnie najczęściej kupuje się gotowe modele (ceny zaczynają się od 300 złotych), które wystarczy wyjąć z pudełka, uruchomić... i gotowe. W górę! Czy na pewno?
DRON SAM NIE LATA
- Kolejna kwestia to nauka pilotażu - przypomina Dariusz Kulik. Jeśli dziecko dostanie latającą zabawkę, która waży kilkadziesiąt gramów - to pół biedy. Do takiego drona nie zamontujemy jednak profesjonalnego aparatu czy kamery. Potrzeba lepszego sprzętu. - I tego właśnie się obawiam - mówi Dariusz Kulik. Czego konkretnie? Prezentu dla dziecka w postaci profesjonalnego drona za 3-4 tysiące złotych, ważącego 3,5 kilograma. Takie też są, nawet w marketach. - Co jednak będzie, jeśli dziecko straci nad takim sprzętem kontrolę? Wystarczy, że obróci go w powietrzu. Wówczas lewo to prawo, a tył to przód. Łatwo wpaść w panikę. A jeśli sprzęt nagle się wyłączy? Wtedy mamy cegłę spadającą z wysokości nawet 100 metrów. To już potrafi zabić - dodaje Kulik.
POTRZEBNA JEST LICENCJA
Polskie prawo wymaga, aby osoba używająca profesjonalnego drona posiadała licencję, którą można zdobyć w jednym z kilku centrów egzaminacyjnych w Polsce, natomiast latać dronem można się nauczyć na przykład w Aeroklubie. - To nie tylko kwestie pilotażu, ale i odpowiednich wiadomości. Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie nie można latać - mówi Dariusz Kulik. Choćby w pobliżu lotnisk, czy nad skupiskami ludzi. Za latanie w przestrzeni zarezerwowanej dla samolotów można nawet trafić do więzienia. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby dron nagle znalazł się w kabinie awionetki podchodzącej do lądowania, a na wysokości 150 metrów to całkiem możliwe.
MYŚLEĆ, MYŚLEĆ, MYŚLEĆ
- Wszystko jest dla ludzi - podsumowuje Dariusz Kulik. Drony też. Ale to rodzice powinni przede wszystkim przewidywać skutki pewnych działań. Żeby nie powtórzyła się sytuacja z quadami, które kupowano dzieciom na Komunię. Tata dumny, sąsiedzi i koledzy czy koleżanki pękają z zazdrości, a później ... tragedia. Wystarczy myśleć. Dzieci potrzebują zabawek. Nie sprzętu, który może zabić.
Całą rozmowę na temat dronów można wysłuchać TUTAJ >>>