Jak na oficjalne przejęcie przystało, nie mogło zabraknąć pompy. I pompa była! Do miasta zawitał sam premier, a przekaz z uroczystości przejęcia był relacjonowany przez siedem ekip TVP. Mogliśmy się dowiedzieć, jak to dzięki skuteczności polityków PiS ktoś zainwestował w lotnisko. Na uroczystość nie został jednak zaproszony obecny prezydent miasta. Bo po co lansować kogoś z przeciwników. Ten jednak napisał „Obiecywałem, że znajdę inwestora dla radomskiego lotniska i swojej deklaracji dotrzymałem”. Brawo! Gratuluję i jednym, i drugim! Przy wykupie upadającej spółki, przez państwowe przedsiębiorstwo, twierdzono, że przejęcie radomskiego lotniska jest korzystne finansowo. Pokazano przy tym odpowiedni raport. Teraz mogliśmy się dowiedzieć, że wszystko to zawdzięczamy politykom. Trochę mnie to zdziwiło, bo jeśli jest to z ekonomicznego punktu widzenia korzystna inwestycja, to nawet bez lobbingu Radom powinien inwestora znaleźć. No, chyba, że raport tak samo wiarygodny, jak poprzedni - stworzony przed laty na potrzeby masterplanu przy budowie radomskiego lotniska. W poprzednim również prognozowano miliony pasażerów. A rzeczywistość zweryfikowała te plany bardzo brutalnie. Mówiąc wprost – problemem z wypełnieniem 33-osobowych samolotów. Duzi przewoźnicy jakoś do Radomia zawitać nie chcieli. Podobny raport zamówił sobie też Modlin, jednak w tym przypadku analiza wykazała zupełnie co innego. Gdzie zatem leży prawda? Trudno powiedzieć. Widać jedynie, że raporty często są korzystne dla zamawiającego.
Kolejna sprawa, która budzi wątpliwości to ta, że miasto będzie musiało PPL-owi oddać 350 mln zł, oraz spłacić obecne długi lotniska. O.K. Można powiedzieć - takie jest prawo. Ale z tego wynika, że Radom wcale nie zrzucił z barków finansowania tego lotniczego projektu. Co prawda, przy okazji powstanie cała infrastruktura okołolotniskowa, przyczyniająca się do rozwoju miasta. To trzeba jasno zaliczyć do korzyści.
Kolejny temat, jakim politycy chcą zamydlić nam oczy, to podatki od nieruchomości, które dzięki PPL-owi spłyną do miasta. Tu zadam zatem kilka pytań. Czy wcześniej nie mieliśmy lotniska i nie było wpływów z podatków od nieruchomości? Czy jeszcze przed powstaniem Portu Lotniczego Radom wojsko nie musiało miastu takowych płacić? A może chodzi o to, że Lotniska, a bardziej precyzyjnie – budynki, budowle i zajęte pod nie grunty na obszarze części lotniczych lotnisk użytku publicznego – są zwolnione z podatku od nieruchomości z mocy ustawy. Konkretnie na podstawie art. 7 ust. 1 pkt. 3 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych” - tak możemy przeczytać na portalu Rynek Lotniczy.
Gdzie zatem leży prawda i czy lotnisko jest miastu naprawdę potrzebne? Postanowiłem zapytać kogoś, kto krytykuje ten projekt, czyli jednego z przedstawicieli Bezpartyjnych Radomian. I nie będzie to osoba przypadkowa, ale taka, która ma większą wiedzę w tematach lotniczych, bo jest pilotem. - Miasta nie stać na finansowanie tak drogiego projektu, zwłaszcza że w bliskiej okolicy mamy dużą liczbę lotnisk z dobrą siatką połączeń. Za te pieniądze można w mieście zrobić wiele potrzebniejszych rzeczy. Loty wykonywane z Radomia pokazały jedynie, że ani przewoźnicy, ani pasażerowie nie byli zainteresowani lataniem z naszego miasta. Samo miasto regularnie dopłacało do funkcjonowania lotniska. Jedyna korzyść to obsługa prywatnych lotów biznesowych, ale i w tym przypadku prywatne awionetki mogą śmiało lądować na aeroklubowym lotnisku w Piastowie – powiedział Stanisław Urbańczyk z Bezpartyjnych Radomian.
Jaki to będzie interes dla miasta? Niech każdy odpowie sobie sam.