Przypomnijmy sobie kilka obietnic składanych przy okazji poprzednich wyborów. Chyba nawet najstarszy radomski wyborca nie pamięta, kto pierwszy obiecał modernizację trasy kolejowej nr 8 łączącej Radom z Warszawą. Terminy jej ukończenia trudno zliczyć. Na pewno trasa miała być zmodernizowana przed mistrzostwami Euro 2012. Przez kolejne lata padały kolejne daty, a opóźnienie inwestycji rosło. Jeszcze niedawno politycy mówili, że kolejowe połączenie ze stolicą zostanie ukończone w 2020 roku; wtedy, gdy zostanie zakończona rozbudowa radomskiego lotniska. Jednak całkiem niedawno wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera w komunikacie „Decyzja Wojewody: linia kolejowa nr 8 na odcinku Warka − Radom z nową lokalizacją” napisał, że „ukończenie inwestycji ma być w 2023 roku”. A wyborcy niech sobie dalej dojeżdżają do stolicy w, średnio, dwie i pół godziny.
W przeszłości zdarzały się też obietnice totalnie odjechane. Choćby wtedy, kiedy warszawski kandydat na posła z Radomia obiecywał budowę toru Formuły 1 w naszym mieście. Kandydat mandat dostał. A tor? Czy ktoś o nim jeszcze pamięta?
Bywały też obietnice konkretne. Były prezydent miasta obiecywał, że jeszcze za jego rządów z radomskiego lotniska odleci pierwszy cywilny samolot. I choć regularne cywilne loty pasażerskie z Radomia zaczęły się odbywać tuż po zakończeniu jego rządów, były prezydent - za sprawą opozycyjnego radnego – jednak obietnicy dotrzymał. Jakim cudem? Pierwszy cywilny lot (jeszcze za rządów Andrzeja Kosztowniaka) wykonał przecież radny Wędzonka - prywatnym samolotem z Piastowa na Sadków i z powrotem.
A co obecny prezydent naobiecywał? Otóż m.in. budowę trasy N-S. Okazało się jednak, że jedna kadencja to zdecydowanie zbyt mało czasu, aby obietnicę spełnić.
W tegorocznych wyborach samorządowych również mamy wysyp obietnic. Czy to ziemia za złotówkę dla młodych, czy to budowa aquaparku na Borkach (obiecywana przez dwóch kandydatów), czy darmowa komunikacja miejska dla młodzieży oraz zamknięcie lotniska (którego uruchomienie dawniej politycy obiecywali). Jeden z ważniejszych kandydatów na prezydenta obiecuje Radomiowi cykliczny przegląd orkiestr wojsk Paktu Północnoatlantyckiego. Moim zdaniem to obietnica dosyć dęta. W dziedzinie kultury naprawdę można obiecać coś o wiele ciekawszego. No cóż, jak to mówią - z braku laku i kit dobry. Co z tych obietnic wyniknie dla nas, mieszkańców? To tylko czas może zweryfikować.
Dlaczego w tym tygodniu postanowiłem o tym napisać? Mój dyrektor Maciej Dobrowolski zamieścił ostatnio na swoim profilu zdjęcia z wycieczki do Jeruzala, czyli Wilkowyj z serialu „Ranczo”. Początkowo miałem się wyzłośliwić w komentarzu, że pewnie pojechał tam, aby Mamrotem się sponiewierać, ale jego zdjęcia przypomniały mi pewną scenę z serialu. Konkretnie z ostatniego odcinka pierwszego sezonu, gdy wójt Kozioł przysięgał w kościele, że obietnic wyborczych dotrzyma. Wtedy proboszcz zagroził sankcją - jeśli obietnic nie dotrzyma, to społeczność go z urzędu zdejmie i na taczkach wywiezie, a wójt nie będzie mógł do nikogo rościć pretensji. Może i w realnym świecie takie powinny być konsekwencje niespełniania wyborczych obietnic. Bo od serwowanej nam kiełbasy wyborczej chyba już wszyscy mamy wzdęcia.