Rozmowa ze znajomym zwolennikiem partii X. Pokazuje mi gazetkę. „Wie pan, coś takiego dostałem. I tam tak dobrze o marszałku piszą” - mówi. Brawo, pomyślałem. Przed wyborami widać niektórzy nie potrafią stosować krytycznego myślenia. Dlaczego tak twierdzę? Bo znajomy nie zauważył, że owa gazetka była wydana przez senat. Tak przynajmniej na niej napisano. Jak więck ktoś może napisać coś krytycznego o marszałku senatu, pisząc na zlecenie senatu właśnie? W obecnych czasach przeciętny Polak nie ma łatwo. Coraz ciężej jest odróżnić rzetelną informację od fake newsa czy też ulotki reklamowej. Zarówno portale z fake newsami, jak i ulotki reklamowe coraz bardziej przypominają wyglądem strony wiarygodnych portali lub prawdziwe gazety. W mętnej wodzie łatwo ryby łowić. No, może w tym przypadku głosy wyborców zdobywać.
Inny przykład. Kolejny znajomy – zwolennik partii Y. Tym razem podsyła mi link z informacją, że premier zamierza wprowadzić nowy podatek. Bardzo oburzony tym faktem udostępnia go na swoim profilu, nie sprawdzając wcześniej, czy strona, którą udostępnia, jest rzetelną stroną, a informacja informacją prawdziwą i aktualną. Gdy zwróciłem mu uwagę, że strona tylko udaje stronę prawdziwego ogólnopolskiego dziennika, a sama informacja jest fałszywa i patrząc na datę, grubo nieaktualna, dopiero się zorientował, że dał się nabrać.
Ze zwolennikami dwóch największych partii jest pewien problem. Często są oni tak zapatrzeni w swoich wybrańców, że świata poza nimi nie widzą. A wybrańcy często potrafią ich dzielić. Bo im społeczeństwo bardziej podzielone, tym bardziej utrwala się swój żelazny elektorat. Zwolennicy partii X czy też Y błędów swoich wybrańców nie dostrzegają. Widzą tylko te u przeciwników.
Kolejny przykład? Tym razem sędziowie i nauczyciele. Według jednego zwolennika partii X to bardzo dobrze, że rząd chce się pozbyć sędziów, którzy orzekali za rządów partii Y. Gdy odpowiadam, że wprowadzają na ich miejsce swoich, którzy niezależności nie gwarantują, słyszę argumenty, że tamci też nie gwarantowali.
Według tego samego zwolennika nauczyciele protestować nie powinni. „I dobrze powiedział ten minister, że nauczyciele tyle zarabiają” - twierdzi zapatrzony w rząd jak w obrazek. Gdy odbije się piłeczkę, że młodzi nauczyciele wcale nie mają takich pensji, następuje szybka zmiana tematu, bo rząd teraz i na pierwsze dziecko będzie dawał 500, a wcześniej mówiono, że pieniędzy zabraknie jak na drugie i kolejne dawali. Gdy zwolennik spotkał się z kolejną ripostą, że rząd własnych pieniędzy nie ma i żeby dać, musi najpierw zabrać, następuje kolejna szybka zmiana tematu. „A co sądzisz o tym całym LGBT?”. A ja już mam wszystkiego dosyć. Bo co mnie obchodzi LGBT, kiedy żadną z tych liter nie jestem. I tylko sobie w myślach powtarzam: „Polak to potrafi sobie samemu problem stworzyć”. Głównie po to, żeby móc się z kimś pokłócić. Pokłócić o rzeczy nieistotne i błahe, za to pokłócić tak, że czasami rodziny ze sobą nie rozmawiają. Bo przecież jedna część rodziny jest zwolennikiem X, a inna jej część Y. I do stołu razem usiąść nie można.
Jak zatem przetrwać ten wyborczy rok, kiedy z każdym dniem będziemy coraz bardziej bombardowani dezinformacją i pustymi obietnicami? Odpowiedź jest prosta! Sprawdzajmy źródła informacji, patrzmy na daty publikacji, aby wzajemnie sobie nie udostępniać czegoś dawno nieaktualnego, uważajmy na fake newsy i sprawdzajmy, kto jest wydawcą (portalu czy gazety), bo może się okazać, że coś, co braliśmy za wiarygodną informację, jest serwowane przez jedną z dwóch największych partii. I jeszcze jedno. Przede wszystkim włączmy u siebie krytyczne myślenie. Bo podobno myślenie nie boli.