Radom pozostaje chyba jedynym dużym miastem na Mazowszu, w którym nie wiadomo dziś, ile od nowego roku mieszkańcy będą musieli płacić za odbiór i segregację odpadów komunalnych. Magistrat już trzy razy podchodził do tematu podwyżek w Radzie Miejskiej i trzy razy nic nie osiągnął. – Naprawdę mam bardzo mocne argumenty, dlaczego wyliczenie jest takie, a nie inne. Jestem gotowy w każdej chwili jeszcze raz złożyć wniosek dotyczący cennika, o ile tylko radni są gotowi na ten temat rozmawiać. Tym bardziej, że na sesji widziałem, że moje merytoryczne argumenty były przyjmowane. Nie wyrażenie zgody na przyjęcie tej uchwały wynikało z jakichś innych przyczyn – uważa wiceprezydent Jerzy Zawodnik.
Po raz pierwszy radni nie zgodzili się na podwyżkę stawek o 120 procent. Za drugim razem radni PiS nie zgodzili się na podwyżkę w wysokości 77 proc. Sytuacja powtórzyła się na ostatniej sesji Rady Miejskiej. – Możemy dokładać do zdrowia, pomocy społecznej, bezpieczeństwa czy edukacji, ale faktycznie dokładać pieniędzy do śmieci, które sami wytwarzamy, myślę, że to nie jest zadanie własne gminy. Każdego obywatela powinno być stać, żeby za swoje śmieci zapłacić - przekonuje wiceprezydent.
Na podwyżkę nie chcą zgodzić się radni PiS, którzy mają większość w radzie. Proponują poszukanie oszczędności. Na przykład w Radkomie. - Stoimy na stanowisku, że tych oszczędności można poszukać. Skoro ze 120 proc. można było zejść do 77 proc. to tych oszczędności możemy jeszcze poszukać. Radkom jest spółką miejska, która podlega prezydentowi. Możemy się przyjrzeć sytuacji w Radkomie. Możemy wyjaśnić sytuację, dlaczego to firmy zewnętrzne odbierają śmieci, a nie spółka miejska. Być może wtedy byłoby taniej. Warto jest tych oszczędności poszukać, bo to są naprawdę duże kwoty, które mieszkańcy mają uiszczać za wywóz śmieci – mówił w "Punkcie Widzenia" Kinga Bogusz przewodnicząca Rady Miejskiej w Radomiu.
Miasto nie widzi przeciwwskazań, aby taką kontrolę przeprowadzić, jeśli miałaby przynieść oszczędności. - Te kalkulacje, które zostały przedstawione są bardzo rzetelne, ale żadnej kontroli się nie boimy i jeżeli jest taka wola, oczywiście zlecimy kontrolę, żeby taka została przeprowadzona - mówi wiceprezydent Zawodnik.
Jeżeli obie strony nie osiągną porozumienia i nie uda się znaleźć oszczędności, to w tej sytuacji miasto będzie musiało znaleźć w budżecie na przyszły rok, w wydatkach bieżących, dodatkowych 15 milionów złotych na obsługę systemu segregacji odpadów.