Anna Maria Białkowska. Pedagog, była wiceprezydent Radomia, a od niedawna posłanka, Choć w niełatwym okresie, bo przecież znacznie łatwiej jest być posłem, kiedy należy się do partii rządzącej, a trudniej, kiedy jest się w opozycji. W takiej sytuacji chyba w niewielu rzeczach można ludziom pomóc czy coś załatwić. Czyżbym się mylił?
- Załatwić to brzydkie słowo, ale pomagać ludziom zawsze można - czy jest się w opozycji, czy przy władzy. Każdy dzień może być dobry, bo codziennie można zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka, nawet nie będąc bezpośrednio u władzy.
Jest pani posłem, ale przede wszystkim kobietą. Jak kobiece serce ogarnia, używając żargonu młodzieżowego, to, co dzieje się w tej chwili w Radomiu i w ogóle w kraju? Co panią boli najbardziej?
- Pamiętajmy, że mamy być dumni z naszego miasta, bo to, jakie ono jest, zależy od nas. Chodźmy z głową podniesioną do góry, chociaż widzimy, że nasze miasto spotyka się z falą ataków i prześmiewania. A co mnie boli? Otóż byłam na nadzwyczajnej sesji rady miejskiej, dotyczącej reformy edukacji, którą ja nazywam deformą - bo to nic innego, jak burzenie fundamentów dotychczasowych osiągnięć edukacji, które nam zafundowała pani minister Anna Zalewska…
Ale w Radomiu ta reforma też burzy?
- Wszędzie burzy, wszędzie. I to mnie bardzo boli. Mają to naprawiać samorządowcy. Dobrze, że to samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości spostrzegli, że to nie jest jednak reforma, tylko deforma i chcieli pomóc władzom miasta. Ale de facto to już nie wiem, jak chcieli pomagać – czy faktycznie naprawiać czy też wprowadzać zamęt?
A propos zamętu... Po co właściwie nam taka reforma? Chciałbym poznać pani zdanie, jako osoby kiedyś związanej z edukacją, bo pracowała pani przez wiele lat w oświacie, choćby jako wicedyrektor szkoły.
- Mam zupełnie inne spojrzenie na ten proces. Naturalnie trzeba reformować, trzeba się rozwijać i to w każdej dziedzinie. Jeśli coś się starzeje, trzeba wprowadzać nowe, lepsze. My, ludzie też się zmieniamy, więc tym bardziej w przypadku dzieci należy iść z duchem czasu. Ale tak, żeby te zmiany nie burzyły jednocześnie tego starego, które było dobre. Pani minister Anna Zalewska wielokrotnie pytana, po co ta reforma, nie potrafiła odpowiedzieć. Prezydent Karol Semik – kiedyś dyrektor jednego z lepszych liceów w Polsce, „Kochanowskiego”, siedem lat był kuratorem oświaty, więc to naprawdę ekspert - spotyka się z zespołem konsultacyjnym, do którego należą nie tylko nauczyciele, dyrektorzy, przedstawiciele rady rodziców, ale również komisja oświaty. Wszyscy zainteresowani mogą przyjść. A przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, wnioskodawcy tej sesji, zgłaszają protest. Bo chcą przekazać informację mieszkańców Radomia, że to jest wada samorządu, że nie umie zagospodarować tej reformy, nie umie się z nią odnaleźć. Warto wiedzieć, że pani minister Zalewska przeznacza niewiele więcej pieniędzy niż w latach poprzednich w roku budżetowym 2017, mimo tej reformy, mimo zmian infrastrukturalnych czy choćby podręczników. Jak więc te samorządy mają sobie poradzić? Byłam, obserwowałam, widziałam, że pan prezydent Semik robi, co może i robi to dobrze ze swoim zespołem.
Jednak, jak pokazała sesja, do której się pani odwołuje, nie wszyscy nauczyciele i nie wszyscy rodzice w Radomiu są przeciwni tej reformie?
- Są przeciwni, myślę, reformie i są przeciwni również likwidowaniu gimnazjów, a one wygasną za dwa lata. Tu chodzi również o budynki, o przenoszenie zespołów szkolnych. Więc tu chodzi o utrzymanie samej szkoły. A przecież, ze względów nawet demograficznych, nie wszystkie szkoły się utrzymają. Demografia jest nieubłagana.
Czyli źle się pani czuje w „państwie PiS”?
- Mogłabym się czuć dobrze, gdybym widziała dobre postawy i dobre ruchy.
Przecież nie może być tak, że jak ktoś jest po drugiej stronie barykady, to wszystko to, co robią „ci drudzy”, jest złe.
- Ale nie może być też tak, że opcja rządząca uważa, że wszyscy pozostali nie mają racji. Bo można czerpać i od jednych, i od drugich. Ja nie widzę dobrych czynów po stronie Prawa i Sprawiedliwości. To jak Jarosław Kaczyński dzieli Polaków - na gorszy i lepszy sort... Już nie wspomnę o wegetarianach, o tych w futrach, bez futer... Myślę, że to się przeniosło także i na wspominaną wcześniej sesję o oświacie i na „reformę” edukacji. Prawo i Sprawiedliwość w swoim podziale chciałoby podzielić i nauczycieli.
Chyba jednak niewielki, jako opozycja, macie państwo wpływ na edukację? Może tylko to, że pokazujecie alternatywę? To, według pani, jaka jest stopcja na Radom i na Polskę na najbliższe miesiące?
- Platforma Obywatelska to jest najlepsza opcja na Polskę.
Przecież Platforma nie jest już najsilniejszą opozycją. Jest Nowoczesna, jest kilka innych ugrupowań. Jest KOD.
- KOD to jest ruch społeczny. Nowoczesna... Mówimy o Radomiu, tak? Nowoczesnej nie widzę; wiem, że istnieje, ale nie widzę ruchów tej partii. Istnieje Platforma Obywatelska. To przecież z naszego ugrupowania wywodzi się prezydent Radomia Radosław Witkowski. Ale ja rozumiem, że dla prezydenta najważniejszą partią powinien być Radom, a partią - partia Radom.
A dla posła?
- Dla posła z tego regionu? Najważniejszy jest region i partia region. I ludzie, którzy mieszkają w naszym fantastycznym mieście i w regionie o niezwykłym potencjale.
Czy Radom, według pani, ma szansę - mimo że rządzi w nim prezydent z Platformy Obywatelskiej, a w Warszawie ktoś z zupełnie innej bajki - ma jednak szansę, żeby pójść do przodu i „wystrzelić”?
- Niektórzy zarzucają poprzedniemu rządowi i pani premier Ewie Kopacz, że nie pomagała naszemu miastu. A ja wiem i pamiętam, że bardzo pomagała. I wielokrotnie ówczesny prezydent Andrzej Kosztowniak dziękował jej za to. Pewnie za wiele rzeczy jej nie podziękował publicznie, ale on sam dobrze wie, ile to miasto zyskało dzięki premier Ewie Kopacz i dzięki ośmiu latom rządzenia w Polsce Platformy. Mam nadzieję, że teraz też przyjdą środki z budżetu państwa do naszego miasta, mimo władzy z „innej bajki”, jak pan to określił. Że to nie tylko stocznia wojenna, że nie tylko jedna brygada wojsk obrony terytorialnej, ale będą też i inne rzeczy ważne dla Radomian i naszego miasta. Że nie tylko będzie kierunek lekarski na Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznego, ale przyjdą naprawdę dobre inwestycje dla tego najważniejszego dla nas miejsca na ziemi.
A to nie będzie tak, że PiS będzie chciał się trochę wkupić w łaski osób niezdecydowanych i pokazać Radomianom: „zobaczcie; mimo wszystko inwestujemy w to miasto”?
- Ale ludzie są mądrzy i potrafią patrzeć, analizować i oceniać. Czasem może na gorąco nie odbieramy tego tak, jak należy, ale analizując po upływie czasu, widzimy i potrafimy osądzić.
Dość już więc polityki! Proponuję, byśmy porozmawiali o czymś zupełnie innym. O kobiecie jeżdżącej samochodem. Takiej jak pani. Z napędem na cztery koła, mocą w silniku i.. zimą na ulicach. I co pani na to?
- Lubię jeździć autem; naprawdę sprawia mi to dużą przyjemność. A jeśli chcę się naprawdę zrelaksować, to po prostu jadę przed siebie, włączam muzykę - a przyznaję się, że włączam ją głośno, więc to auto może troszkę dudnić - i tak sobie jadę…
Zdarza się pani czasami przekroczyć dozwoloną prędkość?
- Nie, nigdy.
Na serio? Nic, a nic? Przyjmijmy więc, że tak jest i zostańmy w temacie. Mówi się, że kobieta zna się na samochodach, zaczynając i kończąc na kolorze karoserii. Wszystkie inne rzeczy są mniej ważne.
- Ależ ja znam się na moim samochodzie! Kolor: biała perła. Moc: 158 koni. Silnik…
No, dobrze. Widzę, że stereotyp kobiety kierowcy, specjalistki od kolorów do pani poseł nie pasuje. A ja mam pytanie z zupełnie innej beczki - czy bywa pani czasem zmęczona, tak zwyczajnie, po ludzku?
- Jestem. Bo nie umiem odpoczywać. A raczej nie mam czasu na odpoczynek.
Czas się zawsze znajdzie, jak się chce go znaleźć…
- To w takim razie ja nie umiem nim rozporządzać i nie umiem planować. I dla Anny Marii Białkowskiej to jest wada, bo się wykończy szybciej niż chciałaby (śmiech). A chciałabym żyć sto lat. W zdrowiu, szczęściu, pomyślności. I każdemu tego życzę.
W imieniu słuchaczy Radia Rekord, użytkowników portalu cozadzien.pl i czytelników tygodnika „7 Dni” dziękuję i życzę wzajemnie. Ale jednak taka jedna myśl, związana z dobrym życiem, przychodzi mi do głowy – przyjaciele. Nie da się żyć bez prawdziwych przyjaciół – ludzi, którzy wspierają. Ma pani takie grono?
- Mam cudownych przyjaciół. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, których nazywam przyjaciółmi. I, uprzedzając pańskie pytanie, miałam ich, zanim jeszcze zostałam wiceprezydentem Radomia czy posłem...
Ale jednak musi być politykiem na co dzień. Ta ostra polityka przekłada się zarówno na zwykłe głosowania w sejmie, jak i na niezwykłe protestowanie, które miało miejsce nie tak dawno, a nazwane zostało przez Prawo i Sprawiedliwość puczem. Pani tam była i prowadziła bezpośrednią transmisję na Facebooku. Jak pani wspomina ten czas, także w bardzo wąskim gronie takich właśnie politycznych przyjaciół?
- Mam zaszczyt od ponad roku reprezentować mieszkańców Radomia i ziemni radomskiej – za co bardzo raz jeszcze dziękuję. Nie jestem zawodowym politykiem, nie chcę - chyba – nim być. Wykonując mandat posła, chcę zajmować się procesem legislacyjnym. Chociaż w tych ciężkich dla poszanowania prawa czasach, nie da tym zajmować... Czuję się w obowiązku przedstawiać sytuację na bieżąco i na gorąco. I chcę to robić. Dlatego też pozwoliłam sobie wtedy pochodzić z telefonem i przedstawić, jak ta rzeczywistość tam wyglądała. I nie chcę w ten sposób obrażać tych, którzy nie głosowali na mnie czy tych, którzy są z zupełnie innej opcji politycznej. Chciałam tylko pokazać rzeczywistość tego pamiętnego dnia - 16 grudnia. Kilka relacji pozwoliłam sobie jeszcze przedstawić po tamtym dniu. Jak się wtedy czułam? Powiem panu, że jak się ten protest zakończył, to zeszło ze mnie ciśnienie. To jednak było obciążenie dla każdego z nas. Wcale nie było tak łatwo i tak happeningowo. Czuliśmy, że reprezentujemy naszych wyborców i blisko 70 proc. społeczeństwa, które nie akceptuje tego, co się teraz dzieje w naszej ojczyźnie. Czułam i czuję, że kilkadziesiąt milionów Polaków chce, żebyśmy tam byli. Bo, powtarzam, to nie było zaplanowane. To było spontaniczne. Było to wyjście na mównicę i upomnienie się o człowieka, a nie tylko o posła. A później o to, żeby marszałek Marek Kuchciński nie wykluczał z byle powodu każdego z nas. Bo zapewne pamięta pan swoje lata szkolne, kiedy to czasami zdarzały się takie chwile, kiedy dzieci śmiały się z tego, który odpowiada, a pani nauczycielka jeszcze prowokowała do tego. Tak to wyglądało przez cały czas naszej kadencji na sejmowej mównicy. Albo pan marszałek Kuchciński pozwalał sobie na to, żeby cynicznie podchodzić do posłów opcji przeciwnych, albo było to takie zwyczajne, ale niedopuszczalne wyśmiewanie się z innych. To nie było miłe i nie można było tej sytuacji zostawić samej sobie. Każdy z nas ma prawo się wypowiedzieć, oczywiście merytorycznie i w określonym czasie. Bo po to tam też jesteśmy - żeby dyskutować. Żeby ludzie nie mieli potrzeby wychodzić na ulice i żeby tego nie robili, bo to nie jest nikomu potrzebne. Pan marszałek wtedy przesadził. Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Wtedy to ucho się urwało, a kiedy staliśmy już na mównicy, były SMS-y, były telefony, były posty „jedziemy do was”... Więc to naprawdę było takie bardzo, bardzo mocne i nam niezwykle potrzebne. Dodawało to nam odwagi i poczucia, że musimy zostać I zostaliśmy tam przez czas jakiś.
Czyli każdy może mieć własne zdanie, ale trzeba umieć je przekazać, czy tak? W takim razie co się będzie działo z ludźmi, którzy negatywnie komentują posty, np. na portalu cozadzien.pl, w których np. piszemy o pani. Albo są to takie posty, w których zawarte są fragmenty pani wypowiedzi, także nagrania z anteny Radia Rekord?
- Nie ukrywam, że do tzw. hejtu muszę się przyzwyczaić i zahartować. Albo pogrozić palcem. Bo do pewnego momentu można sobie pozwolić na jakieś tego typu ostre komentarze, ale jeśli już to przekracza pewne granice i np. wchodzi w życie prywatne, ucinam to. Bo ja jestem także człowiekiem, mam dzieci, prywatne życie i nie pozwolę, żeby te dzieci z jakiegokolwiek powodu czuły się źle. Jeśli więc teraz czytają to ludzie, którzy piszę takie negatywne posty i komentarze proszę, by tego nie robili w takim stylu. Bo wcześniej czy później, ucho w tym dzbanie się urwie. Ja nikomu nie piszę hejtów, nie zaglądam tam, gdzie nie powinnam. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że z racji funkcji, jestem narażona na krytykę. Ale krytykujcie mnie konstruktywnie. Ja nawet bardzo o to proszę. Jeśli to będzie obleśne, bardzo agresywne i poniżej akceptowalnego poziomu, to ludzie obojętnieją. Ale istnieją też i instytucje, które będą mogły interweniować i pomóc tym, którzy poddawani są takiej nagonce. Jeszcze raz proszę - o konstruktywną krytykę. Najlepiej w biurze, przy ul. Młynarskiej 10. Nie róbcie tego państwo anonimowo - spotkajmy się oko w oko i twarzą w twarz. Wtedy porozmawiamy.
Nie boi się pani takiego spotkania? Społeczeństwo stało się wyjątkowo agresywnie w stosunku do przedstawicieli drugiej strony i nawet do siebie wzajemnie.
- Nie mamy dwóch stron. Są ludzie kulturalni i tacy, którzy nie mają tej kultury zakodowanej od dziecka. Ludzie mają prawo wybrać sobie taką opcję polityczną, jaką chcą. Ale to nie ma nic wspólnego z kulturą i dobrym wychowaniem.
A gdyby hejtowano pani przeciwników?
- Też by mi się nie podobało. To nie jest fajne. Chamstwo zawsze razi w oczy i zawsze będzie przeze mnie potępiane.
Zbliżamy się do końca naszej rozmowy... Zostawmy chamstwo, agresję i politykę. Porozmawiajmy o pogodzie (śmiech). Jakie ma pani plany na te ostatnie tygodnie zimy?
- Muszę się wiele nauczyć z tym planowaniem, zwłaszcza swojego czasu i nawet tych ostatnich tygodni zimy. Na pewno odbędzie się posiedzenie sejmu i na tym się skupiam. A pogoda? Pogoda faktycznie jest cudowna i często pięknie świeci słońce, które uwielbiam, nawet zimową porą. I jest już ono zdecydowanie wyżej na niebie, czyli wiosna za pasem! I to jest optymistyczne, bo chyba każdy z nas lubi wiosnę.
Poseł też może lubić wiosnę. Czy nie? Czy poseł się wiosną nie zajmuje?
- Poseł też człowiek. I też lubi wiosnę (śmiech).
I tym optymistycznym akcentem zakończymy nasze dzisiejsze spotkanie. Bardzo dziękuję, pani poseł, i wiosny życzę. W sercu też.