- Normalne zużycie wody mamy na poziomie 250-280 m3 na dobę w jednym ujęciu. Teraz z ujęcia Lipinach wypompowujemy 750 m3, a w Załazach 1000 m3 - mówi wójt gminy Przyłęk, Marian Kuś. Nie dość, że studnie nie mają tyle wody, by starczyło na takie zużycie, to jeszcze pompa uległa awarii. Niektórzy mieszkańcy gminy w związku z tym mają okresowo suche krany. - Jeśli normalnie zużywamy cztery razy mniej, to jest oczywiste, że ta woda jest wykorzystywana na inne cele, niż socjalno-bytowe - kalkuluje wójt. Z tego powodu zostało wydane zarządzenie pod groźbą odpowiedzialności określonej w przepisach o wykroczeniach, wprowadzające zakaz podlewania i zraszania trawników, ogrodów warzywnych, upraw i szklarni. - Umowy są podpisane na zużycie wody na cele socjalno-bytowe. Podlewanie plantacji malin, to już jest cel przemysłowy. To jest zwykła kradzież wody - mówi Marian Kuś.
Żeby poradzić sobie z tą sytuacją wójt postanowił wyłączać wodę. W określonych dniach jedna strona gminy nie ma wody, winnych druga strona gminy. W zarządzeniu widnieje, że przerwa jest w godzinach 14-6 rano, w praktyce wójt zapewnia, że wyłączenie jest od godz 20. - Chyba lepiej nie mieć co drugi dzień, niż nie mieć wcale? - mówi Marian Kuś. Wójt dodaje, że pomimo ogłoszenia w ujęciu w Załazach ani razu woda nie została zakręcona.
Sucho na końcówce sieci
Na stronie gminy Jastrzębia apel o oszczędzanie wody. W urzędzie informują, że również i tu jest 3-4 razy większe zużycie wody niż zwykle. - Na końcówce sieci wodociągowej, czyli w Bartodziejach i w okolicach woda nie dochodziła. Zwiększyliśmy więc wydajność stacji uzdatniania wody i w piątek uruchomiliśmy dodatkową pompę w Woli Goryńskiej - mówi Małgorzata Szczepaniak, sekretarz gminy. Urzędniczka zapewnia, że studnie mają wystarczającą ilość wody, problem był natury technicznej.
Podobne apele widnieją m.in. na stronach gmin Jedlińsk, Wierzbica i Gózd. - Tak jak wszędzie, zużycie mamy czterokrotnie większe, stąd ten apel. Ale zagrożenia, że wody braknie nie ma - uspokaja Joanna Tkaczyk, sekretarz gminy Gózd. Tymczasem ciśnienie wody w Małęczynie jest tak małe, że mieszkańcy przestają korzystać z wodociągu i włączają pompy z przydomowych studni. - Po południu po prostu nie leci woda z kranu - mówi kobieta mieszkająca we wsi. Sekretarz gminy przyznaje, że rzeczywiście w Małęczynie ciśnienie wody po południu jest mniejsze, ale to dlatego, że tam jest większe zużycie i starsza pompa.