-
Kierowcy jadący drogą krajową nr 7 zauważyli, jak z pobliskiego lasu
wyszedł nagi i ranny mężczyzna. Na miejsce natychmiast przyjechała
policja oraz pogotowie. Lekarze stwierdzili, że dwudziestokilkuletni
mężczyzna ma liczne rany szyi, karku oraz odcięte cztery palce u dłoni.
Karetką został przetransportowany do szpitala w Grójcu - wyjaśniał wtedy Andrzej
Lewicki z zespołu prasowego KWP zs. w Radomiu.
UPOMINAŁ SIĘ O PENSJĘ
Jeszcze tego
samego dnia ok. godz. 20 policja zatrzymała dwóch mężczyzn. Prokuratura Rejonowa w Grójcu postawiła im postawiła zarzuty
usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkiego uszczerbku na
zdrowiu. 29 – letni Szymon F. i 21 – letni Mateusz R. nie przyznali się
do zarzucanego im czynu.
Dominik B. zeznał, że domagał się dwóch tysięcy złotych wynagrodzenia za pracę od jednego ze swoich napastników. Wtedy został przez niego i innego pracownika firmy budowlanej wywieziony do lasu.
TO NIE ZWRÓCI MI RĘKI
Na wtorkowej rozprawie odczytano zeznania oskarżonych, zeznawał też pokrzywdzony, który występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy. Oskarżonym grozi minimum 8 lat więzienia - do 25 lat, a nawet dożywocia. Prokurator twierdzi, że usiłowali oni zabić z premedytacją i świadomie.
Oskarżeni konsekwentnie odmawiają składania wyjaśnień. Pracodawca Szymon F. nie przyznaje się do winy. Sędzia odczytał jego zeznania podczas śledztwa. Najpierw Szymon F. twierdził, że podczas spotkania oddał Dominikowi B. tysiąc złotych i zostawił go z Mateuszem R. Potem zeznawał, że Dominik B. i Mateusz R. pokłócili się o dziewczynę, a on wyprosił obydwu z samochodu i odjechał.
Z kolei kolega z pracy poszkodowanego, Mateusz R. przyznał się do winy i przeprosił Dominika B. W śledztwie zeznawał, że podczas całego zajścia Szymon F. kazał mu kopać grób dla Dominika B.
- Przeprosił, ale ręki mi to nie zwróci - mówił dziś Dominik B. - Nie wróciłem do pracy, nie mam jak pracować (oprawcy przecięli mu ścięgna, ma niesprawną dłoń - przyp. red.).
Pełnomocnik poszkodowanego adwokat Łukasz Domański nie wyklucza, że Dominik B. będzie się ubiegać o odszkodowanie.
- Ciężko mi patrzeć na oprawców syna. Ktoś go okaleczył i trudno mu dojść do zdrowia. Rehabilitacja jest bardzo trudna. Nikomu nie życzę, żeby coś takiego przeżywał - powiedziała z kolei matka Dominika B.
Dominik B. zeznawał dziś ze szczegółami, jak oprawcy zwabili go do lasu i zadali szereg uderzeń tasakiem, po czym przykryli gałęziami i zostawili.
Kolejna rozprawa już w najbliższy czwartek.