Zniszczone wiaty przystankowe to w Radomiu ostatnio spory problem. Od początku roku do Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji wpłynęło już około 50. takich zgłoszeń. - Na uszkodzone wiaty w tym momencie musimy przeznaczyć ok. 17 tys. zł - mówi Dawid Puton, rzecznik MZDiK. - Warto zaznaczyć, że to są pieniądze, które idą z kieszeni każdego mieszkańca Radomia czyli z budżetu naszego miasta.
Zgłoszenia dotyczą nie tylko powybijanych w wiatach przystankowych szyb. Często są to też połamane lub pomazane ławki, pomalowane i porysowane szyby czy uszkodzone, a nie rzadko najzwyczajniej powyrywane słupki przystankowe. Na ten moment MZDiK na naprawę przystanków musi przeznaczyć już blisko 17 tys. zł. Nie ma niestety większych szans na obciążenie tymi kosztami, samych sprawców zniszczeń. Wandale najczęściej pozostają niestety anonimowi bo zniszczenia zgłaszane są dopiero po czasie. Większość przystanków znajduje się także po za zasięgiem miejskiego monitoringu.
- Sprawców dewastacji przystanków autobusowych jest bardzo trudno namierzyć, ponieważ nie każdy przystanek w mieście jest monitorowany - mówi Puton. - Kamery głównie znajdują się przy przystankach przy których są biletomaty, które również często są niszczone.
Straż Miejska, chociaż często interweniuje w podobnych sytuacjach, to jednak ma związane ręce bo nie ma tak szerokich uprawnień jak chociażby policja. Najczęściej o grasujących wandalach, informację Strażnicy otrzymują od dyżurnego z Miejskiego Monitoringu. Czasem uda się złapać sprawców dewastacji.
- Zniszczone wiaty są uciążliwe dla społeczeństwa i chcemy zrobić wszystko, żeby sprawcy dewastacji zostali ujęci i przekazani do najbliższej jednostki policji - mówi Grzegorz Sambor p.o. z-cy komendanta radomskiej Straży Miejskiej. - Również szkody muszą zostać wycenione i wtedy policja ocenia, czy zdarzenie jest wykroczeniem czy przestępstwem.
Za zniszczenie mienia publicznego, jeśli szkoda przekroczy 250 zł., grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności od trzech miesięcy do nawet pięciu lat więzienia.