Jak informuje Onet, do wycieku doszło za pośrednictwem komunikatora WhatsApp, gdzie opublikowano rozkaz z 23 czerwca br., w którym znalazły się wrażliwe dane radomskich żołnierzy. Żołnierz, który zamieścił tam rozkaz, został dyscyplinarnie zwolniony przez dowódcę brygady. Portal donosi, że błędem WOT-u jest to, iż na publicznym komunikatorze istnieje grupa, na której żołnierze dyskutują o operacji na granicy z Białorusią. Jest to o tyle dziwne, że formacja ma swój służbowy komunikator - Yammer. Autorzy artykułu twierdzą, że do grupy na WhatsAppie należeli też niektórzy dowódcy, którzy wiedzieli o problemie.
Okazuje się, że wrażliwe dane trafiły również do posła Konrada Frysztaka, który skomentował sprawę w Porannej Rozmowie Radia Rekord i Telewizji Dami. - Po porannej audycji będę kontaktował się z dowódcą 6 MBOT, by oddać mu to, co do niego należy oraz sprawdzić czy tym osobom zapewniona jest odpowiednia ochrona kontrwywiadowcza. Chciałbym, żeby ta sprawa została wyjaśniona. Wiem, że są procedury w wojsku i to są procedury dobre, ale zawsze problemem jest człowiek. Ci ludzie, którzy biorą odpowiedzialność za przetwarzanie danych osobowych, a zwykle są to dowódcy czy kierownicy jednostek, powinni wyciągnąć wobec siebie wnioski i konsekwencje. Nie jestem od tego, żeby karać i wyciągać konsekwencje, mamy od tego odpowiednich ludzi, służby i organy. To nie jest zabawa w wojsko, za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. To niestety nie jest jedyny problem w jednostce, bo czytałem państwa artykuł o tym, że ktoś chodził z różdżką i szukał zaginionej broni. Z dokumentów, które otrzymałem wynika, że pojawia się też kwestia mobbingu - tłumaczył poseł Frysztak.
W piątek, 7 października wysłaliśmy meila do 6. Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej, w którym zapytaliśmy o to, czy ustalenia dziennikarzy Onet.pl są prawdziwe, a także czy wyciągnięto konsekwencje wobec osób, które w tej sprawie zawiniły. Niestety, do momentu publikacji artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane pytania.