21 listopada przypada Dzień Pracownika Socjalnego, jednak w tym roku pracownicy socjalni nie mają nastroju do świętowania. Obecnie w Ośrodkach Pomocy Społecznej trwa „Czarny Tydzień”. Tysiące pracowników w całej Polsce protestuje przeciwko lekceważeniu ich przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Również pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomiu przyłączyli się do protestu. - Przyczyną protestu jest ignorowanie i lekceważenie postulatów naszego środowiska, a także zerwanie przez Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej dialogu, który wcześniej był podjęty – wyjaśnia Sylwia Skrok, przewodnicząca związków zawodowych działających w Miejskim Ośrodku Pomocy Pomocy Społecznej, tj. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność".
Pracownicy socjalni na co dzień zmagają się z różnymi problemami, a ich praca bywa niejednokrotnie niebezpieczna. W społeczeństwie muszą się mierzyć także ze stereotypami. - Nikt nas nie szanuje i nie rozumie naszej pracy. To jest bariera, z którą na co dzień musimy sobie radzić. Jesteśmy postrzegani jedynie przez pryzmat wypłacanych świadczeń i "odbieraniu" dzieci – mówi jedna z protestujących. - A przecież nasza praca polega przede wszystkim na świadczeniu pracy socjalnej, czyli niesieniu pomocy osobom, które szukają wyjścia z trudnej sytuacji i rozwiązywania tych problemów - dodaje.
Kluczowymi problemami, z którymi zmagają się pracownicy pomocy społecznej to m.in.: niskie wynagrodzenia, brak bezpiecznych warunków pracy, przerost biurokracji i formalizacja udzielanej pomocy, co w konsekwencji prowadzi do rezygnacji z pracy wykwalifikowanych pracowników. - Chcemy także, aby ministerstwo spojrzało przychylnym okiem na asystentów rodziny, którzy nie mają takich samych praw co pracownicy socjalni. Nie przysługuje im dodatkowy urlop z tytułu wykonywania trudnej pracy oraz dodatek za pracę w terenie – dodaje Sylwia Skrok.
Jak przyznają protestujący, pracownicy socjalni otrzymują najniższe wynagrodzenie, czyli 2100 zł brutto. Do tego dochodzi dodatek terenowy w wysokości 250 zł brutto, który nie zmienia się od wielu lat. - Jeżeli chodzi o wynagrodzenia, to w tej kwestii pomoc społeczna była i jest zaniedbywana przez lata. Doprowadziło to do takiej sytuacji, że klienci korzystający z pomocy społecznej otrzymują wyższe świadczenia niż wynagrodzenia pracowników. W tej chwili wygląda to tak, że ci, którzy mają nieść pomoc potrzebującym sami tej pomocy potrzebują - wyjaśnia przewodnicząca związków.
Póki co, w ramach protestu pracownicy MOPS-u ubierają się na czarno i noszą emblematy z napisem "Protest", ale niewykluczone są kolejne formy protestu - o ile - ministerstwo nie podejmie z pracownikami pomocy społecznej konkretnego dialogu. Mimo protestu pracownicy pracują normalnie. - Jest to cichy i skromny protest, ale chcemy żeby ktoś w końcu zauważył naszą sytuację - tłumaczy Sylwia Skrok.
Protest rozpoczął się w poniedziałek (19 listopada) i potrwa do piątku, 23 listopada. Jest to największy protest służb społecznych w Polsce od ich powstania.