Budową farmy wiatrowej w gminie Jedlińsk jest zainteresowane polsko-niemieckie konsorcjum należące do grupy kapitałowej Lohmann, firma Max Solar Szczecin Sp. z o.o., która w Niemczech postawiła 150 wiatraków w wioskach między Hanowerem a Bremą. Prezes firmy, Jacek Goldschmidt mówi o korzyściach wynikających z takiej inwestycji dla lokalnej społeczności w gminie Jedlińsk. Zaczyna od dróg. - Wszystkie drogi, którymi będziemy potrzebowali dojechać na miejsce budowy musimy najpierw wyremontować, więc około 2/3 dróg gminnych zrobimy na własny koszt – zapewnia prezes. Na inwestycji skorzystają też ci, którzy wydzierżawili ziemię pod budowę, natomiast wszyscy, którzy są posiadaczami gruntów w promieniu 500 metrów od elektrowni wiatrowej dostaną dwa procent wartości prądu, który ten wiatrak wyprodukuje. – Oczywiście również gmina otrzyma co rok procent od wartości inwestycji - wymienia Jacek Goldschmidt.
Gmina
Pomimo perspektywy zysków w gminie nastroje w stosunku do tej inwestycji nie są euforyczne.
- Może w krótkiej perspektywie zyskujemy, ale w dłuższej gmina traci – zauważa Anna Kwiecień, sekretarz gminy Jedlińsk. Strata gminy, jak informuje sekretarz, polega na spadających cenach gruntów w okolicy wiatraków i barku napływu ludności. - Nikt nie chce mieszkać w pobliżu – wyjaśnia sekretarz.
W gminie Jedlińsk firma z Inowrocławia postawiła cztery wiatraki kilka lat temu. W 2014 roku przedstawiciele innej firmy, tym razem ze Szczecina (wymieniona Max Solar) pojawili się w Jedlińsku, informując, że są zainteresowani postawieniem 17 wiatraków. - Przedstawiciel inwestora poinformował nas, że rozmawiał z ówczesnym sekretarzem gminy i po wstępnych rozmowach miał wrócić do gminy z dokumentami dzierżawy gruntów – mówi Anna Kwiecień.
Inwestor przez rok pozyskiwał grunty pod budowę, dzierżawiąc je od właścicieli i pierwszego kwietnia 2015 roku wrócił do gminy z dokumentami o wydanie decyzji środowiskowych. Gmina, również na skutek protestów, które napływały od mieszkańców, podjęła działania, które mają zablokować tę inwestycję. 22 maja rada gminy przyjęła uchwałę o planie zagospodarowania przestrzennego, nie przewidującego budowy elektrowni wiatrowych.
Protesty mieszkańców w gminie Jedlińsk nie są jedyną przyczyną prób blokowania przez gminę inwestycji. Do urzędu napływają roszczenia osób mieszkających w pobliżu już pracujących od kilku lat czterech turbin. - Do tej chwili wpłynęło kilkadziesiąt wniosków o odszkodowanie z tytułu zamieszkiwania w pobliżu elektrowni wiatrowych. Kwoty, o które ubiegają się te osoby, nie są małe - informuje Anna Kwiecień.
Szkodzą, czy nie?
Naukowcy, zarówno w ośrodkach badawczych zagranicznych jak i specjaliści w Polsce mają podzielone zdania na temat wpływu elektrowni wiatrowych na zdrowie ludzi. Marcin Przychodzki z portalu stopwiatrakom.eu analizuje sprawę elektrowni wiatrowych od lat. Przytacza wyniki badań, które wykazują ich negatywny wpływ.
- Badania amerykańskie prowadzone przez NASA już w latach 80-tych dowiodły, że infradźwięki z turbin wiatrowych są odczuwalne przez człowieka. Niedawne badania Coopera z Australii wskazują, że nawet w odległości 8-9 km od farmy wiatrowej ludzie ją odczuwają. Około 1/3 osób mieszkających w okolicy wiatraków może cierpieć na dolegliwości od turbin wiatrowych. Ok 80 proc. objawów polega na tym, że nie można spokojnie spać - mówi Przychodzki. Wrażliwi cierpią też m. in. szumy uszne, depresję, zaburzenia pamięci. - Proszę zapytać mieszkających w pobliżu farmy 27 wiatraków w Iłży. Czy da się wyjść na zewnątrz? Prowadzić prace polowe? - proponuje Przychodzki.
W rozmowie z kobietą mieszkającą w pobliżu wymienionej farmy wiatrowej usłyszałam: – Gdy są dobre warunki wietrzne nie da się pracować na zewnątrz pod wiatrakami dłużej niż 2-3 godziny. Wiatraki nie są bardzo głośne, ale hałas pochodzący od nich jest bardzo nieprzyjemny i uciążliwy, po pewnym czasie wręcz nie do zniesienia.
Zwolennicy elektrowni wiatrowych również podpierają się nauką.
– Nie ma żadnych wiarygodnych badań, które by potwierdzały, że wiatraki są szkodliwe dla ludzkiego zdrowia – mówi Dominika Jackowski, architekt i urbanista sporządzająca miejscowe plany przed budową elektrowni wiatrowych. Zajmuje się też przygotowaniem dokumentów do uzyskania przez inwestora decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia w gminie Jedlińsk. Z racji zawodu przygląda się tematowi farm wiatrowych. Jackowski powołuje się na badania naukowców z Politechniki Koszalińskiej, dr. inż. Ryszarda Ingielewicza oraz dr. inż. Adama Zagubienia. - Naukowcy dowiedli, iż infradźwięki emitowane przez elektrownie wiatrowe nie wywołują negatywnych skutków ubocznych. W przypadku kontrowersyjnych inwestycji (tutaj elektrownie wiatrowe) stwierdza się wysterowanie efektu nocebo (przeciwieństwo placebo), które związanie jest z negatywnym nastawieniem do inwestycji i brakiem akceptacji jej obecności. Wówczas wszelkie występujące dolegliwości, często bardzo powszechne na bóle głowy, nudności, uzasadnia się sąsiedztwem kontrowersyjnej inwestycji – mówi Jackowski.
Jednak wrażliwi na wiatraki narzekają np. na systematyczne dudnienie w głowie, trudności w koncentracji, szumy w uszach. Czyżby to była tylko sugestia wynikająca z antypatii do wiatraków? Czy rzeczywiste dolegliwości? Zdania, jak wiemy są podzielone.
Prawo
Polskie prawo nie określa bezpiecznej odległości domostw od elektrowni wiatrowych. Przychodzki porównuje przepisy obowiązujące u naszych zachodnich sąsiadów z polskimi. - W Niemczech po protestach w Bawarii w 2014 roku obowiązuje odległość minimalna od zabudowań 10 razy wysokość elektrowni w najwyższym punkcie. W Polsce brak tego typu regulacji – mówi Przychodzki. Polskie przepisy prawne nie określają odległości, lecz mówią o dopuszczalnym poziomie natężenia hałasu. Problem z farmami wiatrowymi polega na tym, że dźwięki, które emitują, są dla ludzkiego ucha niesłyszalne, za to są odczuwalne. Natomiast emisji infradźwięków prawo nie reguluje.
Prezes Max Solar zapewnia, że firma działa w granicach wyznaczonych przez polskie prawo. – Regionalne Biuro Ochrony Środowiska sprawdza każdy aspekt takich inwestycji, naszych również. My dostarczamy wszystkie dokumenty i analizy. Działamy zgodnie z zasadami panującymi w tym kraju – zaznacza prezes i zauważa, że ustawa określająca minimalną odległość od domostw od dawna nie została uchwalona, ponieważ, zdaniem prezesa, nie ma dowodów na to, że ta odległość jest niezbędna i trudno ustalić jaka powinna być. - Minimalna odległość wiatraków od domostw uwarunkowana jest rozporządzeniem w sprawie dopuszczalnych poziomów hałasu, które mówi iż w przypadku terenów zabudowy mieszkaniowej wartość hałasu nie może przekraczać 40 dB, co w praktyce daje odległość właśnie 500 m. Należy zaznaczyć, iż hałas emitowany przez wiatraki oraz infradźwięki w przypadku odległości równej lub większej 500 m ginie w tle - mówi Jacek Goldschmidt i odsyła do strony www.oddziaływaniewiatraków.pl.
Mieszkańcy
- My nie jesteśmy jakimiś ekoterrorystami – mówi Joanna Dębniak ze stowarzyszenia Pomocna Dłoń. Stowarzyszenie zorganizowało 17 maja spotkanie informacyjne na temat turbin wiatrowych w Jedlińsku, na które zostały zaproszone autorytety w dziedzinie fizyki i prawa, mieszkańcy i władze gminy. - My protestujemy ze względu na bliskość wiatraków od domów. Nam chodzi o bezpieczeństwo. Dużo się teraz mówi o ustawie prosumenckiej. Chcielibyśmy, żeby gmina Jedlińsk przyglądała się też takim rozwiązaniom, w których każdy mieszkaniec może mieć małą turbinę albo panele fotowoltaiczne i wytwarzać prąd dla swoich potrzeb. Ale potężne budowle, które zmieniają krajobraz, zaniżają wartość gruntów i wpływają na zdrowie – to nie jest zrównoważony rozwój gminy – tłumaczy Jaonna Dębniak.
Do swoich argumentów przekonują również zwolennicy powstania farmy wiatrowej w gminie Jedlińsk. Agnieszka Ofiara jest jedną z 20 osób, które złożyły w sądzie dokumenty by zarejestrować stowarzyszenie Innowacyjny Jedlińsk. Celem stowarzyszenia jest działanie na rzecz rozwoju gminy. – Jeżeli powstanie ta farma wiatrowa to gmina ma zapewnione finansowanie na 20 lat. Inwestor wymieni nasze stare stacje elektryczne na nowe oraz wymieni infrastrukturę elektryczną, która ma ponad 50 lat i jest bardzo wadliwa. – Agnieszka Ofiara wymienia korzyści dla gminy i dodaje – idziemy z duchem czasu i nie cofniemy tego. Jeżeli będziemy się bronić przed nowoczesnością to nie wyjdziemy na tym dobrze.
Gmina, region i OZE
Specjaliści przewidują, że w najbliższym czasie wiele gmin stanie przed podobnymi decyzjami jak gmina Jedlińsk. - Problem wiatraków, to problem gmin wiejskich, albo miejsko-wiejskich. W Polsce jest około 2,5 tys. gmin, z których przynajmniej 1,5 tys ma, lub będzie mieć na swoim terenie inwestora, który stawia turbiny wiatrowe – szacuje Marcin Przychodzki.
W regionie radomskim są i były protesty w kilku gminach: w Jastrzębiu, Wierzbicy, Mirowie, Rzeczniowie i Mogielnicy, oraz miejscowościach wokół Iłży gdzie powstała największa farma w okolicy, a inwestor planuje kolejne posunięcia.
Zainteresowanie budowaniem wiatraków wynika z dopłat do produkcji zielonej energii oraz konieczności produkcji energii elektrycznej z OZE (odnawialne źródła energii; oprócz elektrowni wiatrowych należą do nich też geometria, hydroenergetyka i energetyka solarna) co narzuca nam Unia Europejska. Dopłaty płyną do kieszeni inwestorów.
Jak potoczy się sprawa farmy wiatrowej w Jedlińsku? Do tematu będziemy wracać.