Słoneczna, bardzo ciepła niedziela zgromadziła na Przystani – Miejsko-Gminnym Ośrodku Sportu i Rekreacji prawdziwe tłumy. Nic zresztą dziwnego, do na doroczny jarmark sztuki ludowej do Iłży zjechało kilkudziesięciu znakomitych rękodzielników i artystów nieprofesjonalnych nie tylko z okolicznych miejscowości czy Radomia, ale także ze Starachowic, Ostrowca Świętokrzyskiego czy Warszawy.
- Twórcy rzeczywiście w tym roku dopisali, jest co podziwiać – cieszyła się Beata Bujakowska, dyrektor Muzeum Regionalnego w Iłży im. Adama Bednarczyka, które było współorganizatorem jarmarku. - Możemy tu znaleźć tradycyjne wyroby garncarskie, rzeźbę ludową, haft, koronkę, wiklinę... Jest pani Rozalia Siwiec - lalkarka, prezentująca tradycyjne lalki, które tutaj, w spółdzielni Chałupnik w Iłży, powstawały... Jest dużo rękodzieła ludowego, plastyki obrzędowej...
Wystawcy przywieźli także biżuterię, gobeliny i witraże, wyroby z drewna, papieru, słomy, sznurka i sizalu, decoupage i patchwork. Goście jarmarku z fascynacją patrzyli, jak powstaje drewniana rzeźba i przyglądali się pracy kowala. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się szydełkowe serwety i serwetki; bardzo szybko sprzedała się także przepiękna szydełkowa parasolka od słońca. Iłża przez wieki była ważnym ośrodkiem garncarstwa, nie mogło więc w niedzielę zabraknąć takich wyrobów.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/ilzecki-jarmark-sztuki-ludowej-zdjecia/75092
- Mam tu dwojaki, misy i inne naczynia, ptaszki i rozmaite figurki... To stare wzory ceramiki, takie, jakie dawniej się wypalało, wyrabiało z gliny. U nas to jest akurat tradycja rodzinna – ponad stuletnia – powiedział nam Wiesław Rokita z Majdanków. - Ile zajmuje toczenie? Zależy, jaki gatunek. Dzbanuszki to może 10 minut, większe naczynia pół godziny, a figurki to i godzinę, dwie. Kiedyś była w Iłży spółdzielnia Chałupnik i produkowaliśmy te wszystkie rzeczy dla niej. A później one szły do Cepelii.
To właśnie słynna spółdzielnia Chałupnik dała asumpt do zorganizowania – 27 lat temu - pierwszego jarmarku sztuki ludowej. - W 1994 roku muzeum przejęło zbiory postawionej w stan likwidacji wzorcowni spółdzielni Chałupnik – przypomina Beata Bujakowska. - Od razu wiedzieliśmy, że to wszystko nie może zaginąć, zostać zapomniane. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak pomóc tym twórcom, co zrobić, żeby mogli i mieli gdzie prezentować swoje wyroby. Tak powstało Towarzystwo Ochrony i Promocji Zawodów Ginących, które od początku jest głównym organizatorem jarmarku. I tylko w ubiegłym roku, ze względu na epidemię koronawirusa, imprezę trzeba było odwołać. A występy zespołów ludowych to też od początku był nasz pomysł - żeby były oprawą dla jarmarku. Wcześniej to były tylko koncerty, ale od trzech lat zdecydowaliśmy się, że zespoły będą występować w konkursie.
Licznie zgromadzeni goście jarmarku słuchali m.in. zespołu śpiewaczego Koła Gospodyń Wiejskich „Seredzianki” i KGW „Błazinianki”, z KGW z Koszar, Starosiedlic, Pakosławia czy Jasieńca Iłżeckiego. Zresztą nie tylko słuchali - chętnie tańczono na dechach, gdy przygrywali Fachmani, Jaskółka z Małomierzyc, Kapela Iłżecka czy kapela Od Piłatki.
Było mnóstwo dla ducha, ale organizatorzy nie zapomnieli także o czymś dla ciała. Mnóstwo osób raczyło się przysmakami przygotowanymi przez koła gospodyń wiejskich z okolicy – parzybrodą i porką, pajdami chleba ze smalcem i małosolnym ogórkiem, naleśnikami i ciastami. Pragnienie wspaniale gasił kompot z czerwonych porzeczek. Nie zabrakło, rzecz jasna, atrakcji dla najmłodszych – wielkim wzięciem ciszyła się trampolina i dmuchańce.
Do Iłży przyjechać krwiobus, więc można było oddać krew. Chętni szczepili się przeciwko koronawirusowi.