Relację LIVE z tego spotkania można przeczytać – TUTAJ
Tradycyjnie już sezon klubowej koszykówki rozpoczyna się od meczu o Superpuchar Polski. W tym spotkaniu występują dwie najlepsze drużyny minionych rozgrywek, czyli mistrz i zdobywca krajowego pucharu. W tym roku były to zespoły - Stelmet Zielona Góra i ROSA Radom, a spotkanie rozegrane zostało na terenie mistrza.
ROSA pojechała do Zielonej Góry w bojowym nastroju, choć szanując dokonania przeciwników. – Stelmet na własnym parkiecie nie przegrał od ponad dwóch lat, ale to jest tylko jeden mecz i postaramy się sprawić niespodziankę – mówił przed początkiem pojedynku trener radomian, Wojciech Kamiński.
A że ROSĘ stać na pokonanie utytułowanych rywali, przekonywaliśmy się wielokrotnie. Tylko w zeszłym sezonie radomianie dwukrotnie ograli Stelmet, m.in. w finale Pucharu Polski. A w meczu o Superpuchar byli o krok od sensacji; wtedy zabrakło im zaledwie czterech sekund. Teraz wzięli rewanż.
Najlepsze wiadomości video z Radomia znajdziesz na naszym kanale na YouTube - TUTAJ.
Mecz w Zielonej Górze rozpoczął się bardzo dobrze dla ROSY. Po pierwszych minutach radomianie prowadzili już 12:5. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego trafiali z dystansu i spod kosza. W tym okresie gry szalał Tyrone Brazelton. Amerykański rozgrywający tylko w pierwszej kwarcie zdobył osiem punktów. Stelmet nie przejął się dobrym początkiem w wykonaniu ROSY i spokojnie odrabiał straty, ale po pierwszej kwarcie przegrywał pięcioma punktami.
Po krótkiej przerwie gospodarze dalej skrupulatnie odrabiali straty i po celnym rzucie Nemanji Djurisicia wyszli nawet na prowadzenie 25:24. Po chwili sędziowie odgwizdali faul techniczny Wojciecha Kamińskiego, a przewaga Stelmetu urosła do czterech punktów. Jak się później okazało, była to największa przewaga zespołu z Zielonej Góry w całym meczu. Na szczęście radomianie szybko odpowiedzieli Stelmetowi. Celna „trójka” Roberta Witki, a także punkty Michała Sokołowskiego oraz Gary’ego Bella i ROSA powróciła na sześciopunktowe prowadzenie. Gospodarze zdołali się jeszcze sprężyć i w ostatnich minutach pierwszej połowy odrobili część strat, ale na przerwę to ROSA schodziła z korzystnym rezultatem.
Po zmianie stron trwała dobra gra ROSY Radom. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego twardo bronili i celnie rzucali, a co więcej - wygrywali walkę o zbiórki. W trzeciej kwarcie radomianie pokazali charakter i nie dali dojść z wynikiem Stelmetowi. Kiedy wynik zbliżał się do remisu, szalonym rzutem z dystansu popisał się Brazelton, a cenny punkt dołożył Łukasz Bonarek. Przed ostatnią kwartą radomianie prowadzili 60:53.
Widmo porażki zajrzało w oczy mistrzów Polski. Zatem nikogo nie dziwił fakt, że gospodarze od początku czwartej kwarty rzucili się do ataków. Sygnał do odrabiania strat dał Przemysław Zamojski, który w krótkim czasie zdobył siedem punktów. Po jego akcjach przewaga ROSY stopniała do dwóch „oczek”. Jednak wtedy radomianie odpowiedzieli celnym rzutem Brazeltona i „trójką” Sokołowskiego z kontry i ROSA ponownie była siedem punktów z przodu. W ostatnich minutach trzy szalone akcje z rzędu skończył James Florence, który błyskawicznie zdobył dziewięć punktów. ROSA odpowiedziała na to spokojem. Radomianie dali się faulować, a rzuty wolne na punkty zamieniał Tyrone Brazelton. Amerykanin tylko w czwartej kwarcie zdobył 14 „oczek”, a w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie 30 punktów i został wybrany MVP pojedynku. Dzięki jego dobrej grze ROSA Radom po raz pierwszy w historii sięgnęła po Superpuchar Polski. Mecz zakończył się zwycięstwem radomian 81:77.
Teraz ROSA może skupić się na grze w lidze. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego pierwszy mecz w PLK rozegrają już w najbliższą sobotę (8 października), kiedy to na wyjeździe zmierzą się z beniaminkiem rozgrywek Miastem Szkła Krosno.
Stelmet Zielona Góra – ROSA Radom 77:81 (15:20, 23:20, 15:20, 24:21)
Stelmet Zielona Góra: Florence 26, Vaugh 12, Zamojski 12, Gruszecki 11, Koszarek 6, Djuriscić 5, Zajcew 4, Hrycaniuk 1, Moore 0, Kelati 0
ROSA Radom: Brazelton 30, Bell 18, Sokołowski 13, Witka 7, Bonarek 6, Jackson 4, Bojanowski 2, Adams 1, Jeszke 0