ROSA spotkanie ze Stelmetem rozpoczęła od celnej "trójki" Igora Zajcewa. Szybko skontrował jednak Łukasz Koszarek również trafiając z dystansu. Przez kolejne minuty gra radomian była bardzo nerwowa. O ile defensywa funkcjonowała całkiem dobrze, brakowało skuteczności w ataku. Na parkiecie pojawił się Daniel Szymkiewicz, który zmienił Toreya Thomasa, ale i to nie przyniosło oczekiwanego efektu. Pierwszą kwartę zakończyła fatalna strata i łatwe punkty Dee Bosta na 22:12.
Początek drugiej partii był niemal identyczny. Otworzył ją Zajcew rzutem z dystansu, ale na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Tym razem trafił z daleka Przemysław Zamojski. Po chwili świetnie w kontrze zagrali zielonogórzanie - najpierw bez krycia pod radomskim koszem został Szewczyk, a po chwili pierwszy znalazł się tam Adam Hrycaniuk i było już 32:17. Rosa z trudem znajdowała pozycje rzutowe, w ogóle nie funkcjonował kontratak. Trudno było przedrzeć się przede wszystkim w strefie podkoszowej, ale również na obwodzie nie szło zbyt dobrze. W końcówce ze świetnej strony pokazał się CJ Harris, notując 9-punktową serię. Wynik po pierwszej połowie to 45:30.
- Nie gramy ospale, ale zdecydowanie zbyt spokojnie. Trzeba natomiast przyznać, że Stelmet gra dziś bardzo dobrze, przede wszystkim świetnie broni i ciężko nam się przedrzeć. Musimy zacząć grać swoje. To tylko 15 punktów, spróbujemy odrobić te straty i myślę, że to się uda - mówił w przerwie Damian Jeszke.
Po zmianie stron obraz gry jednak się nie zmienił. Radomianie nadal mieli problem ze zdobywaniem punktów. Nim upłynęło 5 minut trzeciej kwarty, Stelmet powiększył prowadzenie, prowadząc w niej 13:4. Radomscy zawodnicy grali na fatalnej skuteczności 29% z gry, przy prawie 65% gospodarzy. Przewaga graczy z Zielonej Góry przed ostatnią kwartą wynosiła 29 "oczek" (70:41).
Ostatnie 10 minut Rosa rozpoczęła co prawda od imponującej serii 11:0 i zmniejszyła stratę do 18 punktów, ale na odrabianie strat było nieco za późno. Saso Filipovski od razu reagował, prosząc o przerwę dla swojego zespołu. Po czasie dla trenera gospodarzy rozpoczęła się prawdziwa wojna na "trójki". Najpierw trafił Bost, później Thomas. Oddał Koszarek, a za nim trafił Witka. Później jeszcze dwukrotnie celnie z dystansu rzucał Thomas i z 29-punktowego prowadzenia Stelmetu zostało raptem 14 "oczek" (78:64) na cztery minuty przed końcem. Po kolejnej przerwie na żądanie zielonogórzan, ich zespół wrócił do gry. Za trzy trafił Koszarek, a w końcówce jego zespół bronił na tyle skutecznie, że punkty zdobywał już tylko Mateusz Ponitka. Po emocjach w końcówce, Stelmet Zielona Góra podtrzymał passę ligowych zwycięstw we własnej hali i wygrał z drugim zespołem Tauron Basket Ligi, Rosą Radom 88:64.
Tym zwycięstwem Stelmet zapewnił sobie pierwsze miejsce po fazie zasadniczej. ROSA natomiast nadal ma szansę zachować pozycję wicelidera. Kolejne spotkanie radomianie rozegrają 13 kwietnia, w najbliższą środę o godz. 19:00. Wtedy do Radomia przyjedzie 15-ty zespół ligi, Trefl Sopot, który w sobotę (9 kwietnia) sensacyjnie pokonał Anwil Włocławek.
Stelmet BC Zielona Góra - ROSA Radom 88:64 (22:12, 23:18, 25:11, 18:23)
Stelmet: Ponitka 18, Koszarek 17, Borovnjak 16, Bost 12, Moldoveanu 9, Szewczyk 7, Hrycaniuk 5, Zamojski 4, Gruszecki
ROSA: Thomas 19, Zajcew 14, Harris 13, Witka 7, Jeszke 5, Sokołowski 4, Adams 2, Hajrić, Szymkiewicz, Bonarek