Najlepsze wiadomości video z Radomia znajdziesz na naszym kanale na YouTube - TUTAJ.
Mężczyzna nie potrafi powiedzieć, dlaczego jego żona włożyła wnuka do wiaderka. - Przecież to stworzenie boskie. Człowiek. Trzeba myśleć – mówi Józef D.
Józef D. twierdzi, że o ciąży córki nie wiedział, o porodzie też nie. - Byłem wtedy na podwórku. Przyjechało jedno pogotowie; wszystko było w porządku. Nie mieli słuchawek i zastrzyk dali córce. Jaki, to nie wiem. Mówiłem, żeby jechała z pogotowiem, żeby zrobili badania i będzie O.K. Pytałem... „Córciu, powiedz...” A ona, że nie, nie jest w ciąży. Karetka odjechała – relacjonuje mężczyzna. - Dalej chodziłem po podwórku, bo oporządzałem. Za jakiś czas syn przyleciał i mówi, że coś jest nie tak z Magdą i znów wezwał pogotowie. Przyjechało, no i zabrali dziecko zawinięte w koce. I Magdę.
Jest niedziela, 15 stycznia. W domu w jednej ze wsi w gminie Skaryszew, w towarzystwie matki i brata, rodzi 29-letnia Magda. Tuż po porodzie babka noworodka wynosi go w wiadrze do nieogrzewanej sieni. Dochodzi do komplikacji poporodowych, więc brat młodej kobiety decyduje się wezwać pogotowie. Rodzina nie informuje sanitariuszy o porodzie. To ratownik medyczny orientuje się, że młoda kobieta przed chwilą wydała na świat dziecko i pyta o nie. Wtedy babka przynosi z sieni wychłodzone dziecko bez oznak życia. Ratownicy podejmują akcję reanimacyjną. Udaje się przywrócić funkcje życiowe noworodka.
Pod zarzutem usiłowania zabójstwa noworodka na trzy miesiące aresztu trafia babka dziecka. To 54-letnia Danuta D.
Do 2015 roku rodzina D. była pod opieką Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Skaryszewie. W 2012 roku Magda uczestniczyła w projekcie aktywizacji zawodowej, korzystała także z porad doradcy zawodowego i psychologa, by podnieść kompetencje społeczne. - To rodzina, która jest trochę niezaradna życiowo, ale normalnie funkcjonująca w społeczeństwie. Być może nieco wycofana i żyjąca na swoich zasadach. Na tę niezaradność złożyło się wiele czynników, także bezrobocie jednego z członków rodziny. Brakowało im nieco umiejętności gospodarowania budżetem – mówi Aneta Wilanowicz, dyrektor MGOPS w Skaryszewie. - Ale na pewno nie było tam alkoholizmu czy przemocy. Nigdy nie mieliśmy problemów z tą rodziną.
Podobną opinię o rodzinie ma pani sołtys. Sama alarmowała MGOPS, gdy rodzina np. potrzebowała opału na zimę. - To rzeczywiście rodzina niezaradna życiowo. My, sąsiedzi pomagaliśmy, jak umieliśmy. Ale są instytucje, które powinny się tym zająć. Nie zawsze pieniądze załatwiają sytuację; trzeba jeszcze zapytać, czy rodzina da radę nimi gospodarować – mówi sołtys.
Dla wszystkich we wsi to, co się stało w niedzielę przed prawie trzema tygodniami, to szok. - To było praktycznie za płotem, a jakie są odległości na wsi, każdy wie. Widocznie rodzina nie mogła sobie poradzić ze swoim ubóstwem. My to tak odebraliśmy. Nie wiedzieliśmy, że Magda jest w ciąży. Jest zima, więc ubieramy się stosownie do pogody, a jeszcze Magda ma nadwagę. Nic nie było widać – twierdzi pani sołtys.
- Mówi się cały czas o tym, że to ta druga karetka odratowała dziecko. Pytanie, po co przyjechała ta pierwsza? Nie zostawia się żadnego człowieka z bólami na noc w niedzielę. Gdyby ta pierwsza karetka ją zabrała, nie byłoby tej sytuacji – wyrokują sąsiedzi.
Podkreślają jednak, że jeśli babka zrobiła to z premedytacją, to kara będzie zasłużona. Danucie D. za usiłowanie zabójstwa grozi od ośmiu lat pozbawienia wolności, 25 lat lub dożywocie.
W trakcie, gdy trwał poród, w domu była także brat rodzącej 20-letni Piotr D. Zarówno on, jak i ojciec Magdy D. Józef D. usłyszeli zarzut nieudzielenia pomocy noworodkowi, choć mogli to zrobić bez narażania siebie. Ojcu i synowi za nieudzielenie pomocy dziecku grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
29-latka w środę, 1 lutego miała opuścić szpital. Józef D. nie wie, jak będzie teraz wyglądało życie rodziny. - Ja tu muszę z żoną... Ktoś musi uprać, ugotować, jak ja z synem do pracy pójdę. Co ja zrobię? Powieszę się? Moja wina? Nie moja wina – mówi z płaczem ojciec Magdy. - Z żoną 32 lata byliśmy i żadnego problemu. Nie kłóciliśmy się, nie biliśmy się. A teraz... Ale pytałem się „córciu, powiedz”... Nie spodziewałbym się tego po żonie. Pytałem „słuchaj żono, tyś nie wiedziała?”. I prokurator pytał mnie, czy żona, która urodziła dwoje dzieci, nie wiedziała, że córka jest w ciąży. Powiedziałem, że nie wiem, co się stało, bo ja w tamtej chwili obrządzałem na podwórku.