Radomianie od początku swojej gry w Energa Basket Lidze sześciokrotnie udowadniali, że lubią grać we włocławskiej Hali Mistrzów i tam pokonywać Anwil. Tym razem ta sztuka wydawał się wręcz niemożliwa do osiągnięcia. Otóż podopieczni Przemysława Frasunkiewicza przed piątkowym starciem w tabeli rozgrywek zajmowali trzecie miejsce, zaś radomianie odległe 13. Ponadto HydroTruck wystąpił bez wciąż kontuzjowanych: Filipa Kraljevića, Pawła Dzierżaka i Filipa Zegzuły, choć dwaj ostatni zasiedli na ławce rezerwowych. To powodowało, że trener Mihailo Uvalin nie miał komfortu rotacji, jak chociażby rywale.
Mimo tych przeszkód, to goście na początku sprawiali dużo lepsze wrażenie. Radomianie grali na pograniczu fauli, i jak tylko mogli przeszkadzali rywalom. Ci naciskani przez HydroTruck pudłowali i po 120 sekundach było - 2:8. Minuty pierwszej kwarty upływały, a przyjezdni wciąż otwierali wynik i nic sobie nie robili z bycia outsiderem potyczki. Co więcej to właśnie oni pierwsze 10 minut wygrali różnicą sześciu punktów.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/hala-rcs-wypelniona-kibicami-na-meczu-hydrotrucku-zdjecia/78344
Z kolei miejscowi zaczęli się przebudzać w drugiej ćwiartce. Już po dwóch minutach jej trwania o czas poprosił Uvalin, bo Anwil doprowadził do remisu. Przerwa niewiele dała jego zawodnikom, bo od tego momentu (12 minuta) na prowadzenie, nawet pięciopunktowe wyszli włocławianie. Na szczęście pod koniec pierwszej połowy oni też zaczęli się gubić, co skrzętnie wykorzystali ich rywale. Od stanu 39:35 dla Anwilu, pozostałych dziewięć oczek padło łupem gości, którzy dość sensacyjnie, ale jak najbardziej zasłużenie na przerwę schodzili na prowadzeniu 44:39. Rywale w tym czasie popełnili o pięć strat więcej od HydroTrucku, co znalazło przełożenie na wyniku.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/hydrotruck-radom-slask-wroclaw-zdjecia/78343
Obraz gry zmienił się po przerwie. Wtedy to gospodarze, zaczęli grać jak na faworytów przystało. Anwil bardzo szybko zniwelował straty, by na ostatnia kwartę wychodzić na prowadzeniu 65:62. Zanim radomianie zdobyli trzy następne oczka, to miejscowi wyszli na najwyższe w meczu prowadzenie różnicą 12 punktów. Na szczęście to nie był koniec emocji, bo w 36 minucie spotkanie zaczynało się na nowo. Wtedy na świetlnej tablicy wyników było 76:76. Na więcej osłabionych kadrowo radomian stać nie było, bo ostatni fragment meczu, już zdecydowanie należał do faworytów.
Anwil Włocławek – HydroTruck Radom 93:79
Kwarty: 15:21, 24:23, 24:16, 28:17.
Anwil: Matthews 19, Łączyński 3, Petrasek 20, Dimec 3, Bell 25, Olesinski 10, Bojanowski 5, Szewczyk 5, Woroniecki 3.
HydroTruck: Moore 28, Ireland 21, Hill 5, Ostojić 16, Żmudzki 2, Zalewski 3, Wall 0, Lewandowski 4.