- Chcemy do tego meczu podejść zadaniowo. Nie z pozycji tabeli tylko z pozycji meczu. Radomiak jest bardzo silnym zespołem. W tamtym sezonie na ostatniej prostej przegrał baraże. Trudny rywal. Oczywiście doszło tam do zmian personalnych. Uzupełnili jednak drużynę ciekawymi zawodnikami. To zrównoważony zespół w ofensywie i defensywie – komplementował rywala z Radomia Kamil Kiereś, opiekun beniaminka.
Oba zespoły do rywalizacji podeszły z wolą odniesienia zwycięstwa i podtrzymania serii zwycięstw. Ponadto po tym, jak dzień wcześniej Bruk-Bet Termalica straciła bramkę z Arką Gdynia, to gospodarze z Łęcznej pozostawali jedynym zespołem w Fortuna 1. Lidze, który nie stracił gola.
Trenerzy postawili na swoje sprawdzone ustawienia i na plac boju posłali także swoje największe armaty, a więc: Bartosza Śpiączkę i Karola Angielskiego. Obu cechowało to, że zdobywali gole we wszystkich dotychczasowych meczach o punkty.
Pojedynek rozpoczął się od ataków gości, którzy szybko zepchnęli rywali do defensywy. Strzelali Rossi Leandro, Artur Bogusz, czy Miłosz Kozak, ale na posterunku zawsze znajdował się Maciej Gostomski. Z kolei łęcznianie w 14. minucie właściwie po raz pierwszy przekroczyli swoją połowę wyprowadzając niezwykle skuteczny kontratak. Piłkę z lewej strony boiska otrzymał Śpiączka i głową dograł ją do Pawła Wojciechowskiego, a ten z bliskiej odległości huknął nie do obrony!
W 28. minucie było już 2:0, ale tym razem to Wojciechowski posłał prostopadłe podanie do Śpiączki, a napastnik uderzył przy słupku i zdobył swoją czwartą bramkę w rozgrywkach.
Po tych dwóch golach obraz gry się nie zmienił. Wciąż częściej w posiadaniu piłki byli goście, a miejscowi skutecznie się bronili.
Radomiak przed szansą zmniejszenie strat stanął w drugiej minucie doliczonego czasu, kiedy piłkę w pole bramkowe zacentrował Kozak, a futbolówki nie zdołał opanować Gostomski i ta przeszła metr obok słupka.
Tymczasem lepiej w drugą połowę Zieloni wejść nie mogli. Zaledwie po 13. sekundach Damian Gąska uderzył na bramkę, a piłkę na rzut rożny wypiąstkował Gostomski. Do kornera podszedł Gąska i dośrodkował na głowę Karola Podlińskiego, a ten przymierzył pod poprzeczkę i było 1:2. Ciekawostkę stanowił fakt, że napastnik potrzebował 40. sekund, by po pojawieniu się na boisku wpisać się na listę strzelców.
Dwie minuty później Podliński mocno przymierzył zza linii pola karnego, ale jego strzał z problemami wybronił Gostomski.
Kolejne fragmenty pojedynku, to nieustające ataki radomian głośno dopingowanych przez liczną grupę fanów z Radomia. Niestety na przeszkodzie stawał, bądź to Gostomski, bądź defensorzy Górnika, blokujący uderzenia Zielonych.
W 70. minucie zawodnicy Radomiaka przeprowadzili akcję prawą stroną, a futbolówkę w pole karne wrzucił Damian Jakubik. Piłka według radomian trafiła w rękę jednego z zawodników gospodarzy, ale gwizdek arbitra milczał.
Pięć minut później Górnik wypracował sobie pierwszą w tej części gry sytuację strzelecką, ale w doskonałej sytuacji spudłował Śpiączka. W odpowiedzi dośrodkowywał Kozak, ale Gostomski nie miał problemów ze schwytaniem piłki po uderzeniu głową Mateusza Cichockiego.
W 89. minucie Zieloni wykonywali jeszcze rzut rożny. Do futbolówki najwyżej wyskoczył Maciej Świdzikowski, jednak jego uderzenie poszybowało tuż ponad poprzeczką! To było wszystko na co tego dnia stać było radomian.
Górnik Łęczna – Radomiak Radom 2:1 (2:0)
Bramki: Wojciechowski (14.), Śpiączka (28.) - Podliński (46.)
Górnik: Gostomski - Sasin, Baranowski, Midzierski, Leandro, Krykun (90. Stasiak), Stromecki, Cierpka, Goliński (90. Orłowski), Wojciechowski (69. Banaszak), Śpiączka (87. Struski).
Radomiak: Kochalski - Jakubik, Świdzikowski, Cichocki, Bogusz, Leandro (76. Ebwelle), Lewandowski (46. Podliński), Karwot, Gąska (84. Kvocera), Kozak (76. Sokół), Angielski.