W ćwierćfinałach Dziki 3:0 pokonały Deckę Pelplin, zaś radomianie musieli stoczyć o jeden pojedynek więcej aniżeli rywale, bowiem w czterech grach uporali się z Kotwicą Kołobrzeg. Eksperci koszykarscy więcej szans na triumf dawali warszawianom, którzy do sobotniej rywalizacji podchodzili po serii 11 zwycięstw, w tym aż 28-punktowym triumfie w Radomiu!
Mimo wszystko radomianie nie przestraszyli się przeciwników i przez większą część 1. kwarty, to oni byli na kilkupunktowym prowadzeniu. Wprawdzie jeszcze w ósmej minucie gry na świetlnej tablicy wyników był remis, po 17, ale kwartę otwarcia różnicą ośmiu oczek zwyciężyli przyjezdni. To był sygnał ostrzegawczy dla Dzików, bowiem ci dość przekonująco różnicą 10 punktów triumfowali w kolejnej ćwiartce.
Od tego momentu przez całą trzecią kwartę na prowadzeniu utrzymywali się faworyci, ale radomianie nie składali broni, odpowiadając przeciwnikom skutecznymi akcjami. Największy problem wówczas podopieczni Roberta Witki mieli z upilnowaniem Przemysława Kuźkowa, który miał na koncie aż 25 punktów, przy 72 procentowej skuteczności. Za to w porównaniu do poprzednich spotkań play-off, po stronie radomian „przebudził” się Jakub Zalewski, notując do tego momentu 11 oczek. Dobre zawody rozgrywał także Kaheem Ransom czy Filip Zegzuła.
Zarówno oni, jak i Kuźkow ostatnie 10 minut rozpoczęli na ławce dla zawodników rezerwowych, co przełożyło się na skuteczność zespołową. W ciągu pięciu minut gospodarze zdobyli cztery oczka, a radomianie zaledwie jedno! Właśnie wtedy czas wziął trener Witka, aby uspokoić podopiecznych, bowiem radomianie wciąż mieli olbrzymie problemy z przedarciem się przez defensywę Dzików. Dopiero na 3:30 przed końcową syreną z dystansu trafił Zegzuła. Ten sam zawodnik 40 sekund później ponownie trafił za „trzy” i Dziki wygrywały już tylko 75:72. Sytuacja się zmieniła, a problem ze zdobywaniem punktów towarzyszył miejscowym. Trwało to do czasu, gdy w końcu punkty spod kosza uzyskał Maksymilian Motel. Następne oczka także padły łupem warszawian i na 30 sekund przed końcem rywalizacji, kolejną przerwę zażądał Witka. Wtedy radomianie przegrywali 79:72. Jak się miało okazać nie zdołali już odrobić strat. W niedzielę w Warszawie drugi mecz play-off. Początek o godz. 17:00.
Dziki Warszawa – HydroTruck Radom 80:74
Kwarty: 20:28, 25:15, 24:22, 11:9.
Dziki: Motel 5, Aleksandrowicz 4, Czujkowski 14, Bartosz 13, Kuźkow 28, Azor 9, Komenda 7, Griszczuk 0, Munyama 0.
HydroTruck: Sowa 0, Wall 6, Ransom 21, Zegzuła 20, Jeszke 10, Zalewski 11, Formella 2, Sadło 0, Patoka 2, Pietras 2.