- Drużyna Juranda od lat słynie z gry technicznej. Może nie mają, jakiś wież w zespole, ale za to prezentują solidną piłkę ręczną opartą na dobrym przygotowaniu i technice. Czeka nas ciężki mecz – powiedział przed spotkaniem Karol Drabik, a więc asystent Mariusza Greli w zespole Uniwersytetu.
https://www.cozadzien.pl/sport/podtrzymac-zwycieska-serie-uniwersytet-podejmie-juranda/68710
Radomianie do meczu z sąsiadem z ligowej tabeli podeszli po dwóch zwycięstwach – wyjazdowym z AZS-em UW Warszawa i domowym z SMS-em ZPRP Płock. Ponadto miejscowi wciąż musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Piotra Rojka, który do zespołu powróci najwcześniej w nowej rundzie, a więc już w 2021 roku.
Wprawdzie piersi gola uzyskali goście, ale już trzy kolejne były dziełem radomian, którzy w szóstej minucie wyszli na prowadzenie. Niestety właśnie wtedy poważnie wyglądającej kontuzji stawu skokowego doznał Aleksy Radwański, który na parkiet już nie powrócił. W jego miejsce na lewym rozegraniu pojawił się Bartłomiej Misalski.
Radomian kontuzja kolegi z zespołu nie wybiła z rytmu i w 11. minucie Uniwersytet prowadził 6:2. Zaledwie cztery minuty później miejscowi prowadzili, już zaledwie różnicą jednego gola, a rywale przewagę zmniejszyli po szybkich kontratakach.
Tymczasem bardzo dobrze w bramce Uniwersytetu spisywał się Mikołaj Baran, który wybronił min strzał z rzutu karnego. Kto wie, czy ta interwencja nie pobudziła miejscowych do lepszej gry, bowiem w 20. minucie to radomianie prowadzili 11:8.
W 25. minucie pierwszy czas wziął trener Uniwersytetu, bo jego podopieczni wygrywali tylko 11:10. Sama końcówka należała do przyjezdnych, którzy – wykorzystując nieporadność radomian w ataku - nie tylko zdołali doprowadzić do remisu, ale w ostatniej akcji pierwszej połowy wyszli nawet na prowadzenie.
W 36. minucie radomianie odzyskali prowadzenie, ale spora w tym zasługa doskonale spisującego się Barana, który w odstępie trzech minut wybronił dwa kolejne rzuty karne!
Od tego momentu ożywiła się ławka rezerwowych Uniwersytetu, a zawodnicy dopingiem pobudzali kolegów do lepszej i przede wszystkim agresywniejszej gry w obronie. Za to w ataku dwoił się i troił Adrian Gruszczyński i nic dziwnego, że w 40. minucie miejscowi prowadzili 21:17. Wtedy to o czas poprosił opiekun Juranda, bo w ciągu 11. minut tej części, jego podopieczni przegrywali różnicą pięciu bramek. W kolejnych fragmentach spotkania radomianie utrzymywali przewagę, głównie dzięki skuteczności Marka Kubajki.
Goście nie zamierzali tanio sprzedawać skóry i dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu. W 47. minucie ich strata stopniała nawet do różnicy jednego gola, ale wówczas ponownie mocniej przycisnęli beniaminkowie. W bramce pojawił się wtedy Krzysztof Markowski, który kilkoma interwencjami pozwolił kolegom, na nieco spokojniejszą grę w ataku.
Taka była tylko do 53. minuty, kiedy to Uniwersytet prowadził 28:27 i stracił trzy kolejne bramki! Emocje rozpoczynały się na nowo, a goście wykorzystując grę w przewadze trafiali do pustej bramki radomian. Po chwili Jurand wyszedł na prowadzenie, a mógł je nawet podwyższyć, ale kontratak w 56. minucie efektownie wybronił powracający do bramki Baran.
Ostatecznie to goście wykazali się większą dojrzałością i lepiej rozgrywając końcówkę zdobyli komplet punktów.
Uniwersytet Radom – Jurand Ciechanów 28:31 (13:14)
Uniwersytet: Baran, Markowski – Wasik 1, Kiraga 2, Radwański 1, Maszczyński 0, Sikora 0, Misalski 2, Stanik 0, Pawelec 0, Kwiecień 0, Miecznikowski 1, Kubajka 7, Kordos 0, Banaczek 1, Gruszczyński 13.