Kinga Gill do Radomiaka trafiła w trakcie trwania rozgrywek PKO Ekstraklasy i od samego początku nie miała lekko, bo została pierwszą kobietą na etacie w klubie, wśród tylu mężczyzn. - Moje obawy na szczęście okazały się bezpodstawne. Szczerze mówiąc, dużo nasłuchałam się na temat zabobon i przesądów, że kobieta w szatni to pech i nieszczęście. Słyszałam głosy, że pewnie nie będzie miała tyle siły, żeby sobie poradzić: przy zabiegach, czy masażach. Ale okazało się to wszystko nieprawdą. Szatnia bardzo dobrze mnie przyjęła. Jestem niezwykle szczęśliwa i dumna, że mogę pracować z tak profesjonalnymi ludźmi – przyznała fizjoterapeutka.
Kinga Gill kocha, to co robi i w dalszym ciągu chce się rozwijać. - To, że pojawiłam się w sporcie nie jest przypadkiem. Od najmłodszych lat pasjonowałam się nim, uprawiałam wiele dyscyplin. M.in., lekkoatletykę czy siatkówkę, a w zasadzie w najmłodszych latach rolki nie opuszczały moich stóp. Jako kibic, ten taki „kanapowy” śledziłam wiele meczów, tak więc piłka nożna również nie była i nie jest mi obca. Przyznam się, że może meczów na poziomie Ekstraklasy nie śledziłam, ale już reprezentacji czy rozgrywek o europejskie puchary, nie opuszczałam. Moja praca w Radomiaku wygląda w sposób następujący. Przychodzę do niej około 40 minut przed czasem, by się przygotować. Jest nas pięcioro, ale nad wszystkim czuwa pan Zdzisio (Zdzisław Radulski, wyj. Red.). To on wydaje dyspozycje dla całej naszej piątki i przygotowuje plan, co kto ma robić. Ja najczęściej na początku dnia przygotowuję: napoje, odżywki. Następnie przygotowuję gabinet, a więc leżanki itd. Później jest czas na zabiegi, masaże i udział w zajęciach – dodała Gill.
https://www.cozadzien.pl/sport/ramowy-terminarz-pilkarskiej-wiosny-w-rozpn-ie-ustalony/78798
Fizjoterapeutka Radomiaka podzieliła się również wrażeniami, jakie jej towarzyszyły podczas rozgrywek rundy jesiennej, a także opowiedziała o tym, którzy z zawodników najczęściej odwiedzają jej gabinet.
- Bez dwóch zdań najwięcej pracy miałam podczas dwóch ostatnich meczów, a więc z Piastem Gliwice i Legią Warszawa. Być może spowodowane było to przez pogodę. Wiadomo, że im zimniej i aura nie sprzyja, tym te mięśnie piłkarzy szybciej stygną. Z Piastem dość często z uwagi na ostry mecz pojawialiśmy się na boisku, by pomagać zawodnikom. Z Legią już na początku była kilkuminutowa przerwa, podczas której dużo pracy włożyliśmy w to, by te mięśnie utrzymać na odpowiednim poziomie. Co do meczów, to najmilej wspominam takie trzy. W moim debiucie zasiadłam na ławce dla zawodników podczas wyjazdowego starcia w Gdańsku z Lechią. To było ogromne przeżycie, bowiem osiem lat wcześniej będąc nad morzem na wakacjach zwiedzałam ten stadion. Spełniło się więc jedno z moich marzeń, żeby kiedyś móc tam powrócić i to jeszcze w taki sposób! Bardzo miło było także w Krakowie podczas meczu z Cracovią, gdzie wiadomo w jakich okolicznościach udało nam się zwyciężyć. Ponadto niesamowita atmosfera towarzyszyła podczas wyjazdowego meczu z Legią. Tam również ciarki pojawiły się na moim ciele po ostatnim gwizdku i wspólnym cieszeniu się z kibicami. Jeśli chodzi o to, który z zawodników najczęściej korzysta z masażów, to jest to bez dwóch zdań Damian Jakubik. Przychodzi on nawet dwa razy dziennie, a nasz lekarz nawet zażartował, że gdyby można było pojawiać się i cztery razy, to Jakubik także by się stawił (śmiech). Kibice teraz mogą więc dowiedzieć się dlaczego nasz obrońca imponuje taką formą i jak mówią dziennikarze, jest w zasadzie niezniszczalny (śmiech) – dodał Gill.
https://www.cozadzien.pl/sport/rok-2021-jaki-byl-dla-radomskiego-sportu/78750
Przyjmując życzenia noworoczne Gill, chciałaby żeby zawodnicy jak najrzadziej doznawali urazów, kontuzji, a sama chce jeszcze bardziej poszerzać i doskonalić swój warsztat medyczny.