HydroTruck meczem ze Śląskiem zainaugurował drugą rundę sezonu zasadniczego Energa Basket Ligi. Pierwsza była niezwykle okazała, bowiem podopieczni Roberta Witki zajęli siódmą lokatę i awansowali do Suzuki Pucharu Polski.
Tymczasem w drugiej rundzie cele radomian są zupełnie inne. HydroTruck chcąc znaleźć się w play-offach musi zapewnić sobie miejsce w najlepszej „ósemce” ligi.
Rywal, a więc beniaminek Śląsk Wrocław do hali MOSiR-u przyjechał z bilansem siedmiu zwycięstw i dziewięciu porażek i by myśleć o włączeniu się do walki o play-off nie mógł pozwolić sobie na porażkę. Warto przypomnieć, że na inaugurację sezonu u siebie Śląsk rozgromił radomian rzucając rywalom, aż 111 punktów.
Tym razem to miejscowi lepiej weszli w mecz. Wynik otworzył Obie Trotter, trafiając z dystansu. Następne cztery oczka, również padły łupem gospodarzy i na świetlnej tablicy pojawił się wynik 7:0. Wprawdzie podopieczni Serba Oliviera Vidina szybko zmniejszyli straty do jednego oczka i w połowie kwarty przegrywali 9:8, ale szybko sześć kolejnych punktów zdobyli radomianie. Najwyższą przewagę w pierwszych 10. minutach radomianie uzyskali pod koniec kwarty, gdy prowadzili nawet 20:10, ale ostatecznie na przerwę po pierwszej ćwiartce HydroTruck schodził prowadząc 20:18. Co istotne rywale, ani razu wówczas nie oddali celnego rzutu za „trzy”, co w ich przypadku należy do rzadkości.
Co nie udało się w pierwszej ćwiartce, zostało przez wrocławian nadrobione z nawiązką w kolejnej. Beniaminek aż siedmiokrotnie trafił z dystansu, a prym w oddawaniu tych rzutów oddawali: Danny Gibson, Kamil Łączyński i Devoe Joseph. Dwaj pierwsi mieli nieco ułatwione zadanie, bowiem dość dobrze znali „radomskie kosze”, bowiem przed laty stanowili o sile Rosy.
Ostatecznie drugie 10 minut pokazało, jak duży potencjał drzemie w ekipie z Wrocławia, która na przerwę schodziła z zapasem 14. oczek. Mogło być ich o dwa mniej, ale arbitrzy nie uznali trafienia Adriana Boguckiego, uważając, że to nastąpiło już po końcowej syrenie.
Przez pięć minut kolejnej ćwiartki obraz gry zmienił się o tyle, że na punkty radomian niemalże natychmiastowo odpowiadali rywale. To oznaczało, że przewaga Śląska, ani nie topniała, ani też nie powiększała się. Dopiero efektowna w wykonaniu HydroTrucku końcówka tej części spowodowała, że na ostatnie 10 minut uczestnicy Suzuki Pucharu Polski przegrywali jedynie 61:64. Chwilę po wznowieniu gry, po trafieniu Artura Mielczarka mecz rozpoczynał się od nowa. Niestety proste błędy radomian spowodowały, że wrocławianie szybko uzyskali dziesięć kolejnych oczek i ponownie zaczęli kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie. Na siedem minut przed końcową syreną o czas poprosił Robert Witka. Przerwa poskutkowała o tyle, że jego podopieczni zniwelowali straty do czterech oczek, ale na więcej nie pozwolili rywale. Bohaterem meczu okazał się Devoe Joseph. To właśnie rzucający obrońca Śląska oddawał najważniejsze rzuty i Śląsk po raz drugi w sezonie znalazł sposób na radomian.
HydroTruck Radom – WKS Śląsk Wrocław 83:87
Kwarty: 20:18, 14:30, 27:16, 22:23
HydroTruck – Piechowicz 0, Trotter 12, Camphor 21, Bogucki 19, Wall 0, Lindbom 14, Lewandowski 0, Wątroba 0, Zegzuła 0, Mielczarek 17.
Śląsk: Dorn 6, Gibson 13, Musiał 0, Joseph 23, Jodłowski 0, Humphrey 17, Dziewa 9, Wojciechowski 4, Chrabascz 3, Gabiński 3, Łączyński 9, Leńczuk 0.