Szymon Janczyk: 2018 rok zaczęłaś w imponującym stylu. Rekord Polski juniorek, złoto i brąz mistrzostw kraju... Chyba nie mogłaś sobie wyobrazić lepszego rozpoczęcia tego roku?
Martyna Kotwiła: Dokładnie tak było. W Spale ustanowiłam rekord Polski, było to 24.11. To był mój pierwszy start, dopiero rozgrzewka. Wiedziałam, że chcę wyśrubować ten rekord, ponieważ jest to mój ostatni rok jako juniorka. Szlifowałam formę na mistrzostwa Polski juniorów, żeby wykorzystać sto procent możliwości i ten wynik 23.87 to dla mnie kosmos. Dzień wcześniej zdobyłam brązowy medal na 60 metrów z czasem 7.43, rywalizując z dziewczynami na bardzo wysokim poziomie. To też była moja życiówka i jestem zadowolona z tych wyników. Przede mną jeszcze start na halowych mistrzostwach Polski seniorów, wystartuje na 200 metrów i będę walczyć o jak najwyższą lokatę.
Start na Mistrzostwach Polski seniorów to główny punkt Twojego sezonu?
Jestem juniorką, więc głównym punktem sezonu są mistrzostwa Polski juniorów. Start z seniorami to coś dodatkowego. Będę chciała wypaść jak najlepiej, ale formę szykuję głównie na juniorów.
Mityng Gwiazd w Radomiu jest w Twoim planie startów?
Na ten moment ciężko mi powiedzieć. Wiem na pewno, że w tym czasie będę na obozie, więc albo wrócę, albo nie. Być może tak, ale nic nie obiecuję.
Brakuje Ci jeszcze indywidualnych krążków na europejskich i światowych arenach, ale nowy rekord Polski z Torunia jest trzecim wynikiem w Europie w 2018 roku. Liczysz, może póki co jeszcze po cichu, na jeszcze lepsze wyniki w międzynarodowych imprezach? W tym roku czekają nas mistrzostwa świata U-20 w Tampere.
Idziemy cały czas do przodu z trenerką. W zeszłym roku byłam siódma na mistrzostwach Europy do lat 20, finał to było dla mnie duże osiągnięcie. We wcześniejszych latach zdobywałam co prawda medale, ale to były krążki w sztafecie. Trzeci wynik, bardzo fajnie. Mistrzostwa świata to już troszeczkę wyższa ranga niż mistrzostwa Europy, ale za dwa lata czekają mnie młodzieżowe mistrzostwa Europy i może tam powalczę o medale.
http://www.cozadzien.pl/sport/rltl-zte-zdominowal-mistrzostwa-polski/44933
Właśnie, skoro mówimy o medalach. Wciąż jesteś juniorką, a medali w swojej kolekcji masz całkiem sporo. Dwukrotnie mistrzostwo Polski na 200 metrów na hali, jedno złoto i srebro na tym dystansie na stadionie, srebro ME w sztafecie szwedzkiej, kilka brązowych medali na 60 metrów, no mógłbym tak wymieniać dłuższą chwilę. Te wszystkie trofea mieszczą się jeszcze na półce, czy myślisz już o gablocie?
Jakąś gablotę prowizoryczną już mam na ścianie... (śmiech). Trenuje od 2010 roku. Co roku jest trochę startów, zbieram te medale i cały czas krok po kroku poprawiam swoje życiówki. Zobaczymy, co będzie dalej.
Masz jakieś ulubione trofeum, czy raczej wszystkie traktujesz tak samo?
Najbardziej wartościowe jest to wicemistrzostwo Europy w sztafecie szwedzkiej. Teraz też ten rekordowy złoty medal, wyśrubowany maksymalnie, bo to jest pierwszy wynik poniżej 24 sekund na hali jako juniorka. Tak skromnie powiem... (śmiech)
Czwarte miejsce w sztafecie 4x100 metrów na MŚ w Bydgoszczy trochę boli? To chyba najgorsze miejsce dla sportowca, zwłaszcza, że do medalu zabrakło wówczas niewiele.
Sztafeta 4x100 metrów w ogóle nie wybacza błędów. Wtedy byłam jeszcze juniorką młodszą, od razu po medalu w Tbilisi pojechałam do Bydgoszczy. Weszłyśmy, z dziewczynami, z trzecim czasem do finału, był to też rekord Polski. Nastawiałyśmy się bardzo na medal, ale oczywiście cały ten stres, parę błędów na zmianach i niestety skończyło się na czwartym miejscu... Niestety, ale to też jest bardzo wysokie miejsce, więc cieszyłyśmy się. Spotkamy się z Ewą za rok, może nie w tym samym składzie, ale w podobnym, jeszcze wyśrubujemy rekord i powalczymy o medal.
Twoją partnerką w tej sztafecie jest Ewa Swoboda, która jest już dobrze znaną zawodniczką na arenie międzynarodowej. Ewa poznała już uroki sławy, chyba także te gorsze strony, bo ostatnio czytałem o jej nieciekawych przygodach ze stalkerem... Możesz powiedzieć o sobie, że jesteś rozpoznawalna, że ta rozpoznawalność powoli rośnie?
Nie wiem, na razie tego nie odczuwam. Z Ewą znamy się też prywatnie, jeździmy razem na kadry. O stalkerach też słyszałam... (śmiech) Ja jeszcze tego nie odczuwam, może nie zwracam na to uwagi po prostu.
Czyli jak wyjdziesz na miasto, to nie możesz się spodziewać, że paparazzi Cie uchwycą? (śmiech)
Nie, chyba jeszcze nie (śmiech). Jakieś pojedyncze osoby, które interesują się sportem mniej więcej, o mnie wiedzą.
Autografy zbierają, czy nie?
Nie, autografów jeszcze aż tak dużo nie rozdałam (śmiech). Kilka się zdarzyło, ale nie na wielką skalę.
W ogóle chciałabyś takiej sławy, jak właśnie Ewa, która ma już na swoim koncie okładki gazet i setki artykułów, dotyczących nie tylko osiągnięć sportowych? Interesuje Cie taka sława?
Nie biegam dla sławy, bardziej dla wyników. Coś też przychodzi razem z wynikami, ale moim celem nie jest być sławną osobą.
Coraz lepiej sobie radzisz, nie boisz się, że wraz z kolejnymi rekordami i medalami może pojawić się delikatne rozkojarzenie, czy raczej tzw."sodówka" Ci nie grozi?
Nie, sodówka mi nie grozi. Tak naprawdę zdobywając coś wczoraj, myślę już o jutrzejszych startach, o tym jak poprawić wynik. Nie osiadam na laurach i cały czas stawiam sobie wyższe cele, do których dążę.
Czyli trochę jak Cristiano Ronaldo, obsesja doskonałości? (śmiech)
Dokładnie tak (śmiech).
Masz jakieś rytuały, albo sposoby na radzenie sobie z presją, koncentrację przed startami?
Raczej potrzebuje tylko trenerki obok siebie i dobrej rozgrzewki.
W Radomiu mamy wielu utalentowanych, młodych sportowców. Jakie masz rady dla naszych talentów, żeby podążali Twoją drogą?
Rada na pewno jest taka, żeby być wytrwałym i stawiać sobie kolejne cele. Systematyczność w treningach i dużo wyrzeczeń. Na pewno.
Na przykład?
Ludzie w naszym wieku bardziej skupiają się na imprezach, znajomych, a tu jednak trochę trzeba odejść od tego i od tej zabawy. W piątkowy wieczór raczej się położyć i regenerować, a nie iść na miasto tańczyć.
Czyli światowego dnia pizzy nie obchodzisz? (śmiech)
Pizza swoją drogą... (śmiech) Pizza jest na porządku dziennym...
Element diety? (śmiech)
Dokładnie.
Dobrze, mówiliśmy już o Twoich aktualnych wynikach i osiągnięciach, ale to wszystko ma gdzieś swój początek. Od czego zaczęła się Twoja przygoda z lekką atletyką i bieganiem?
Moja przygoda zaczęła się w podstawówce, w czwartej klasie. Wuefista, pan Adam Kiernos wziął mnie na czwórbój lekkoatletyczny. Tam, jak pamiętam, zdobyłyśmy trzecie miejsce. To była niezmierna radość z tego pierwszego medalu... Po biegu na 60 metrów zobaczyła mnie moja obecna trenerka, Bożena Jadczak, podeszła, zaproponowała współpracę i tak to ruszyło małymi krokami. Na początku dwa, trzy razy w tygodniu, potem stopniowo zwiększając treningi i tak jest do dzisiaj.
Jak duży wpływ na Twoje wyniki ma trenerka Jadczak?
Wiadomo, trener w karierze sportowca jest najważniejszą osobą. Trenerka zna się na rzeczy, wie co jest dla mnie dobre. Zna mnie już od podstaw, więc nie mogę narzekać, same plusy tej współpracy. Zamierzam u niej zostać do końca mojej kariery.
A trenerka bardziej chwali, czy bardziej karci?
Czasem potrzebne jest takie skarcenie. Znaczy karcenie... bardziej powiedzenie co jest nie tak. Trenerka się nie cacka z nami (śmiech). Jak coś jest źle to wiadomo, powie. To też jest kobieta, więc ma swoje gorsze dni, wybaczamy to (śmiech).
Jasne, da się to zrozumieć (śmiech). Masz jakieś sportowe idolki?
Na pewno Dafne Schippers jest taką moją guru. Chciałabym kiedyś biegać 200 metrów tak jak ona. Albo nawet i szybciej... (śmiech). Usain Bolt, rekordzista świata także, ale z racji tego, że 200 metrów to mój taki docelowy dystans stawiam na Dafne.
Karierę piłkarską, jak Usain, też planujesz? Mamy w Radomiu Sportową Czwórkę, wzmocnienia mile widziane (śmiech).
Nie, akurat piłka nożna nie jest dla mnie (śmiech). Usain próbuje swoich sił w piłce nożnej i oczywiście życzę mu powodzenia.
Interesują Cie jakieś inne sporty, oprócz biegów?
Kiedyś, zanim zaczęłam trenować lekkoatletykę, bardzo interesowała mnie koszykówka. Potem, jak już trzeba było się zdecydować, to jednak wybrałam lekkoatletyk. Jako sport indywidualny, gdzie każdy pracuje sam na siebie, na swój sukces, to jednak to mnie pociągnęło i wybrałam biegi.
Czyli start z seniorkami planujesz już w tym roku?
Tak, w najbliższy weekend (17-18 lutego – przyp.). Zapraszam wszystkich do kibicowania, będzie transmisja na TVP2. Zobaczymy jak się potoczy sezon letni, tam prawdopodobnie też wystartuje na mistrzostwach Polski seniorów, jeśli uda mi się podciągnąć formę.
Konkurencja ciężka, czy raczej się nie obawiasz?
Jest Anna Kiełbasińska, nasza utalentowana lekkoatletka, Agata Forkasiewicz... To takie moje największe rywalki na tym dystansie. To jest mój debiut, więc na razie to nie ja czuje presje, tylko one.
To tak jak ostatnio w meczu Radomki Radom, kiedy nasze siatkarki dość nieoczekiwanie wygrały z mistrzyniami Polski, Chemikiem Police. Mam nadzieję, że po mistrzostwach Polski będziemy mogli się chwalić Twoimi medalami.
Tak słyszałam o tym. Co do medali - mam nadzieję, nic nie obiecuję, ale dam z siebie sto procent i zobaczymy co to da.
http://www.cozadzien.pl/sport/10-najpiekniejszych-radomskich-sportsmenek-2017-zobacz-ranking/43851
Wychodząc poza sport, jaka prywatnie jest Martyna Kotwiła? Jakie są Twoje inne zainteresowania? Jak spędzasz wolny czas?
Wolny czas spędzam praktycznie na regeneracji i spaniu (śmiech). Siedzę sobie grzecznie w domu, chodzę do szkoły, do ZST, więc trzeba też trochę się pouczyć, odrobić pracę domową, jak przykładna uczennica... (śmiech)
Oczywiście, ale tylko trochę (śmiech). Jaki kierunek wybrałaś?
Technik informatyk.
Planujesz coś w związku z tym w przyszłości?
Nie, to jest zupełna abstrakcja dla mnie. Przyszłam do ZST, bo tam została utworzona Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Tam uczy moja trenerka i to zdecydowało o takim wyborze.
Teraz takie pytanie, które słyszy chyba każdy sportowiec. Co gdyby nie sport? Miałaś takie myśli, inny scenariusz, plan B?
Nawet o tym nie myślałam, bo robię to od małego dziecka, od czwartej klasy podstawówki i cały czas byłam tym zafascynowana i żadnej alternatywy w głowie nie zdązyłam przytoczyć.
Czego możemy Ci życzyć, zarówno w najbliższej, jak i w trochę dalszej przyszłości?
Na pewno życzyć mi zdrowia, bo to jest najważniejsze, żeby nie było żadnych kontuzji, wytrwałości... i tyle w sumie.
W takim razie tego właśnie życzymy, powodzenia i trzymamy kciuki!