Trener Marek Popiołek w porównaniu do przegranego meczu z Czarnymi Słupsk w pierwszej „piątce”, w miejsce Aleksandra Lewandowskiego wprowadził Filipa Zegzułę. O ile HydroTruck uległ wtedy beniaminkowi różnicą trzech oczek, tak szczecinianie do meczu przystępowali z dwoma punktami, bo po dogrywce wygrali na inaugurację z PGE Spójnią Stargard Szczeciński.
W kilku początkowych minutach mecz miał dość wyrównany przebieg, a na świetlnej tablicy wyników był remis 7:7. Dopiero kolejne fragmenty gry i błędy radomian w wyprowadzaniu akcji spowodowały, że w połowie kwarty King wyszedł na ośmiopunktowe prowadzenie. Serię rywala przerwał dopiero rzut Danilo Ostojića. Po nim zespół gości postawił na obronę strefową, ale i ta taktyka nie przyniosła spodziewanych efektów. W 9 minucie trener HydroTrucku poprosił o czas, a jego podopieczni przegrywali 31:18.
Nieco lepiej w drugą ćwiartkę weszli miejscowi, którzy wyszli na najwyższe prowadzenie w meczu – 36:20. Jednak kilka chwil później HydroTruck zmniejszył dystans do 10. punktów. Dopiero wtedy po krótkim przestoju w zdobywaniu oczek, ciężar gry na własne barki wziął Filip Matczak. Od tego momentu mecz się wyrównał, a to dlatego , że przyjezdni w końcu postawili na mocniejszą obronę. Efekt był taki, że HydroTruck w 37 minucie przegrywał 52:46. Sporo cennych punktów zanotował wówczas rosły Chorwat Filip Kraljević, ale to nie był koniec dobrej postawy zespołu z Radomia. Otóż na 19 sekund przed końcową syreną za trzy trafił Mike Moore i na świetlnej tablicy wyników było 54:50. Takim też rezultatem zakończyła się pierwsza połowa.
Tak wysoki wynik do przerwy nie wziął się znikąd. Otóż obie drużyny po siedem razy trafiały zza linii 6.75 m., przy dość wysokiej skuteczności. King oddał 11 rzutów, a HydroTruck 10. Martwić za to mogło, aż siedem popełnionych strat przez rozgrywającego radomian Anthony Irelanda!
Wystarczyło zaledwie 90 sekund gry po zmianie stron, by radomianie wyszli na prowadzenie. Stało się tak po rzucie A.J. Englisha z dość odległej pozycji. Gospodarze nic sobie z tego nie robili, a zwłaszcza Jakub Schenk. To po jego dobrej grze i serii punktów miejscowi odzyskali kilka oczek przewagi. Na szczęście dla widowiska w tej kwarcie brylował English i nic dziwnego, że prowadzenie zmieniało się dość często.
Na pięć minut przed końcem meczu był remis po 89 i zanosiło się na niezwykle emocjonującą końcówkę rywalizacji. Tak też było, bo 60 sekund później na trzypunktowym prowadzeniu byli przyjezdni i pachniało niespodzianką. Szybko odpowiedział jednak Paweł Kikowski i już był remis. Po kolejnej minucie i dwóch celnych rzutach za „trzy” Irelanda o czas poprosił szkoleniowiec Kinga Rolandas Jarutis. Chwilę po nim rzutem dystansowym odpowiedzieli szczecinianie, ale następne oczka należały do Kraljevića, który wykorzystał dwa rzuty wolne. To właśnie Chorwat uzyskał setny punkt dla swojego zespołu. Na 52 sekundy przed końcem meczu Zegzuła wykorzystał podanie od Englisha i trafiając z dystansu praktycznie zapewnił triumf HydroTruckowi!
KING Szczecin – HydroTruck Radom 103:112
Kwarty: 33:20, 21:30, 23:26, 26:36.
King: Davis 16, Dorsey-Walker 18, Matczak 7, Schenk 17, Salić 11, Kikowski 18, Borowski 14, Kroczak 0, Bartosz 2.
HydroTruck: Moore 22, Ireland 16, English 30, Ostojić 11, Zegzuła 13, Dzierżak 3, Wall 2, Lewandowski 2, Kraljević 13.