Mecze Radomiaka z Koroną od zawsze wzbudzały emocje. Nie inaczej było w niedzielę - na stadionie pojawił się komplet widzów. Nie przyjechali fani gości, bowiem na stadionie przy ul. Struga nie ma sektora gości. Faworytem tego pojedynku byli radomianie, którzy wyprzedzali ekipę z województwa świętokrzyskiego w tabeli ligowej i dzięki ewentualnemu zwycięstwu mogli przybliżyć się do czołowych drużyn w lidze. Radomiak chciał też przełamać niechlubną passę z tym rywalem na poziomie ekstraklasy - do tej pory rozegrano w ekstraklasie dwa pojedynki, które zakończyły się zwycięstwem kielczan.
Pierwsza połowa nie była wielkim widowiskiem. Niektórzy mogli by pierwsze 45 minut określić mianem "pojedynku dla koneserów". W 2. minucie defensorzy Korony zablokowali strzał Christosa Donisa, a uderzenie głową Pedro Henrique było niecelne. Kilka chwil później sytuację sam na sam mógł na gola zamienić Donis, ale w ostatniej chwili dogonili go obrońcy zespołu gości. Potem dość niechlujny strzał Franka Castanedy mógł wpaść pod poprzeczkę bramki Korony, ale czujny między słupkami był Xawier Dziekoński. Kielczanie mogli odpowiedzieć w 17. minucie - w pole karne wbiegł Martin Remacle, uderzył na bramkę Alberta Posiadały, ale futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej wybił Luizao.
W 20. minucie w polu karnym znalazł się Edi Semedo, ale jego strzał z prawej strony szesnastki minął słupek bramki Dziekońskiego. Ten sam zawodnik kilka minut później znów próbował swoich szans, ale futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Tuż przed końcem meczu obydwie ekipy miały swoje okazje - najpierw dośrodkowanie Jana Grzesika, strzał piętą Castanedy, ale był on zbyt lekki i trafił wprost do rąk Dziekońskiego. Później z dystansu uderzył Remacle, ale futbolówka po rykoszecie poszybowała nad poprzeczką.
Początek drugiej połowy również wyglądał tak, jak większość pierwszej. Obydwie drużyny walczyły głównie w środkowej strefie boiska, było dużo fauli, niedokładności i mało sytuacji pod każdą z bramek. Inicjatywę stopniowo przejmowała Korona i to mogło zakończyć się golem w 56. minucie. Jewhen Szikawka zagrał wzdłuż pola karnego, z kilku metrów piłkę musnął Mateusz Czyżycki, a ta minimalnie minęła słupek bramki. Chwilę później Szikawka uderzył głową, ale niecelnie.
Można powiedzieć, że ta niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. W 63. minucie świetna akcja Rafał Wolskiego, zagranie do Castanedy, który najpierw położył Jacka Podgórskiego, a następnie spokojnie umieścił futbolówkę w siatce. Korona jednak nie odpuszczała. Trenerskim nosem popisał się Kamil Kuzera, który w 70. minucie wprowadził na boisko Ronaldo Deaconu. Rumun już 60 sekund później znalazł się w szesnastce Radomiaka i strzałem po długim słupku nie dał szans Posiadale.
Constantin Galca wprowadził na boisko Leandro i Leonardo Rochę, żeby zwiększyć ofensywną siłę Radomiaka. W 89. minucie to właśnie ten pierwszy dośrodkował na głowę Dawida Abramowicza, ale jego strzał głową był niecelny. Kolejne próby w końcówce spotkania nie przyniosły jednak większego zagrożenia pod bramką żadnej z drużyn. Tym samym spotkanie zakończyło się remisem - pierwszym w historii pojedynków tych ekip na poziomie ekstraklasy. Wydaje się, że podział punktów jest sprawiedliwym rezultatem tego pojedynku.
Kolejny ligowy mecz Radomiak rozegra w niedzielę, 29 października. O godz. 12:30 "Zieloni" zmierzą się na wyjeździe z KGHM Zagłębiem Lubin.
Radomiak Radom - Korona Kielce 1:1 (0:0)
Frank Castaneda 63 - Ronaldo Deaconu 71.
Radomiak: Posiadała - Grzesik, Luizao, Cestor, Abramowicz - E.Semedo (75' Leandro), Donis (75' Rossi), Wolski, Kaput, Castaneda (79' Rocha) - Henrique.
Korona: Dziekoński - Zator, Malarczyk, Trojak, Podgórski (70' Podgórski) - Godinho, Remacle (90' Takacs), Hofmeister (70' Deaconu), Nono, Czyżycki - Shikavka (87' Bąk).
Żółte kartki: Castaneda, Grzesik, Leandro - Kwiecień.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 8558.