- Mecz w Radomiu będzie zupełnie inny niż ten z Legią. Przede wszystkim trudniejszy mentalnie, bo po zwycięstwie z Legią każdy inny wynik niż wygrana Śląska z Radomiakiem dla postronnych obserwatorów będzie rozczarowaniem. W tym meczu mamy więcej do stracenia niż zyskania – powiedział Jacek Magiera, trener wrocławskiego Śląska.
Rywale „Zielonych” na stadionie MOSiR-u stawili się, jako wicelider tabeli, a do tego zespól, który śrubował rekord, bo nie przegrał od 13 pojedynków. Za to beniaminek miał w pamięci pierwszą stratę punktów w roli gospodarza, po tym jak przed tygodniem zremisował z Pogonią Szczecin. Wcześniej drużyna prowadzona przez Dariusza Banasika na obiekcie przy ul. Narutowicza pokonała: Legię Warszawa i Wartę Poznań. Tymczasem w przeciwieństwie do pojedynku z Pogonią, trener gospodarzy w wyjściowym składzie kosztem Mauridesa i Michała Kaputa postawił na Meika Karwota oraz Karola Angielskiego.
Pojedynek od samego początku rozpoczął się od przygniatających ataków radomian. To oni zepchnęli wicelidera do defensywy i w 8 minucie mogli wyjść na prowadzenie, ale piłka po strzale zza pola karnego Luisa Machado trafiła w poprzeczkę. Z kolei dobitka Portugalczyka okazała się minimalnie niecelna. Przewaga Radomiaka nie słabła, ale z gola cieszyli się wrocławianie. Śląsk w 24 minucie wyprowadził szybki kontratak, a do piłki dopadł Erik Exposito i po wymanewrowaniu Filipa Majchrowicza skierował futbolówkę do siatki. Gospodarze nie poddali się i już pięć minut później cieszyli się z doprowadzenia do remisu. Fantastycznym strzałem z narożnika pola karnego popisał się Leandro Rossi, trafiając piłkę w samo okienko bramki Michała Szromnika! Tylko w pierwszej połowie „Zieloni” wykonywali osiem rzutów rożnych, ale żadnego z nich piłkarze nie wykorzystali.
W przerwie obaj szkoleniowcy nie zdecydowali się na zmiany, ale to wciąż beniaminek dyktował warunki gry. M.in., przed szansą na zdobycie bramki stanął Miłosz Kozak, ale jego uderzenie z dystansu z trudnościami wybronił Szromnik. W odpowiedzi tuż obok słupka strzelał Krzysztof Mączyński, zaś w 60 minucie pojedynek oko w oko z golkiperem Śląska przegrał Leandro. Niewykorzystana sytuacja mogła zemścić się nieco później, gdy efektowną obroną popisał się Majchrowicz, piąstkując piłkę po kąśliwym uderzeniu Victora Garcia.
Minuty mijały, a pojedynek stawał się bardziej otwarty. Śląsk wciąż szukał swoich szans z kontrataków. Po jednym z nich w stuprocentowej sytuacji strzeleckiej znalazł się Bartłomiej Pawłowski, ale skrzydłowy zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i w końcu stracił piłkę. W 75 minucie wrocławianie powinni byli prowadzić 2:1, ale starcie sam na sam z Cayetano Quintaną w sobie tylko znany sposób wygrał Majchrowicz! Ten sam zawodnik 180 sekund później ponownie zmarnował znakomitą okazję strzelecką, trafiając piłką w golkipera. Jak się miało okazać gole już nie padły i mecz zakończył się podziałem punktów.
Radomiak Radom - Śląsk Wrocław 1:1 (1:1)
Bramki: Leandro (29.) - Exposito (24.)
Radomiak: Majchrowicz - Jakubik, R. Rossi, Cichocki, Abramowicz - Leandro (82. Sokół), F. Nascimento, Karwot (74. Kaput), Kozak, Machado (66. Radecki) - Angielski (74. Rondon).
Śląsk: Szromnik - Bejger, Golla, Verdasca - Pawłowski, Mączyński, Schwarz (64. Makowski), Garcia - Pich, Praszelik (64. Quintana) - Exposito.
Widzów: 4454.