"Zieloni" po efektownej wygranej z Olimpią Elbląg wrócili na czwarte miejsce. Podobno Radomiak jest jak Arsenal, choć w sobotnim meczu stylem gry przypominał bardziej Napoli. Albo inaczej - wreszcie przypominał zespół, który do meczu z ligowym słabeuszem podchodzi z pozycji faworyta i z tej samej pozycji traktuje rywala przez cały mecz. Bo choć trener Olimpii Elbląg po przegranej 0:5 stwierdził, że nie pamięta takiej porażki, to my mamy nieco lepszą pamięć. I pamiętamy, że wiosną elblążanie "oberwali" piątką od ŁKS-u, a z Radomiakiem przegrali 0:4.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/radomiak-radom-olimpia-elblag-zdjecia/49662
Przyćmić Ronaldo
Los tak chciał, że tego samego dnia fani futbolu byli świadkiem dwóch niesamowitych debiutów. Kiedy Cristiano Ronaldo wybiegał na murawę Stadio Marcantonio Bentegodi w Weronie, zaliczając swój debiut w Serie A, w wyjściowej jedenastce Radomiaka po raz pierwszy pojawił się Bruno Luz. Świat futbolu zamarł, bo korespondencyjny pojedynek dwójki Portugalczyków był nie lada wydarzeniem. My oczywiście nie mamy wątpliwości, kto był lepszy. Palmę wręczamy Bruno Luzowi, który rozruszał grę, trybuny, a Tomasza Sedlewskiego na kołowrotek wziął tak wiele razy, że ten podobno do dziś wkręca się w ziemię gdzieś na murawie stadionu MOSiR. Zresztą wystarczy porównać fakty.
Cristiano Ronaldo przeciwko Chievo: 0 (słownie zero) bramek, 0 (słownie zero) asyst, 0 (słownie zero) kluczowych podań przy bramkach dla Juventusu, 0 (słownie zero) udanych dryblingów na cztery próby, a do tego przeszkodził swojej drużynie w zdobyciu bramki, co dostrzegł sędzia podczas wideo weryfikacji. A Bruno Luz? Molto fantastiko. Bramka na 2:0, a wcześniej kluczowe podanie przy pierwszym trafieniu dla "Zielonych". O wkręcaniu w ziemię, a więc udanych dryblingach, już wspomnieliśmy. Tylko prosimy, Bruno. Z rodakiem wygrałeś, ale o podobną pensję nie zabiegaj. Chyba, że załatwisz przy tym wymianę wszystkich drzwi w Portugalii na te marki Windoor.
http://www.cozadzien.pl/sport/radomiak-na-piatke/49645
Okej, można się śmiać, ale faktycznie Bruno Luz zrobił duże wrażenie. A jeszcze większe zrobiłby, gdyby Krzysztof Pilarz nie postanowił zabrać Leandro bramki sezonu. To właśnie Luz dogrywał Brazylijczykowi, kiedy ten efektownie huknął z nożyc. Zresztą, wrażenie zrobiła cała drużyna, która po meczu usłyszała z trybun donośne "dziękujemy", co jest miłą odmianą w porównaniu z okrzykami, które towarzyszyły spotkaniom Radomiaka, kiedy prowadził go Jerzy Cyrak.
Blaski i cienie
"Dziękujemy" to hasło zasłużone m.in. dlatego, że piłkarze Radomiaka pokazali wreszcie, jak powinien grać faworyt. Na luzie (bez aluzji), ofensywnie, atrakcyjnie dla oka. 19 strzałów mówi samo za siebie - "Zieloni" oddawali strzał na bramkę Pilarza średnio co ok. pięć minut. Nic dziwnego, że nawet tak doświadczony bramkarz zwyczajnie skapitulował. Ale żeby nie zakładać różowych okularów dodamy, że w obronie "Zieloni" muszą sporo poprawić. O ile dotychczas chwaliliśmy naszą drużynę, za postawę w defensywie, tak teraz trzeba postawić sprawę jasno - gdyby tylko przeciwnik potrafił trafić w bramkę, wynik meczu nie byłby aż tak brutalny dla przyjezdnych. Już w pierwszych minutach Kołosow z łatwością doszedł do strzału w polu karnym. A potem? Groźne straty, zwłaszcza ta Michała Kaputa, który karygodnie zachował się pod własnym polem karnym, stwarzając okazję dwójce rywali. Podobnie zachował się Łukasz Pietroń, który chwilę po wejściu na boisko zmusił naszych obrońców do naprawienia swojego błędu.
http://www.cozadzien.pl/sport/radomiak-olimpia-elblag-50-skrot-meczu/49657
Wracając jednak do pozytywów dodamy, że Pietronowi ostatecznie udało się zaliczyć asystę i to nie przez swój błąd, a dobre dogranie z rzutu rożnego. I choć ogromna w tym rola Kuby Rolinca, mamy nadzieję, że okaże się to punktem przełomowym dla pomocnika w jego radomskiej przygodzie. Brawa należą się również Patrykowi Winsztalowi, który ma kapitalny tydzień. Pięć bramek w trzech występach, z których zdecydowanie najważniejsze było premierowe trafienie w pierwszym zespole. Trener Maciej Lesisz przyznał, że młody zawodnik na pewno poczuł ulgę, że tym razem jego wejście na boisko miało "happy end". Chociaż my oczywiście mamy nadzieję, że to nie tyle "happy end", co raczej początek nowego etapu w karierze radomianina.
Martwi tylko fakt, że bramkę Winsztala oglądało z trybun zaledwie 1823 kibiców. To spory spadek frekwencji w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wówczas trzy pierwsze mecze obejrzało 8056 fanów, mimo że rywale nie byli zbyt atrakcyjni (Garbarnia, Rozwój, ROW). Teraz mecze ze Skrą, GKS-em Bełchatów i Olimpią oglądało łącznie 6349 widzów. Największy zanotował właśnie trzeci mecz domowy. Rok temu na spotkaniu z ROW-em stawiło się 2916 fanów - o ponad 1000 więcej niż podczas spotkania z elbląską drużyną.
http://www.cozadzien.pl/sport/iv-liga-rezerwy-radomiaka-znow-zwycieskie/49666
Zapraszamy kandydatów z pomysłem
Na chwilę zajrzymy jednak do Elbląga, bo tam echa porażki z Radomiakiem są jeszcze głośniejsze niż "dziękujemy" z radomskich trybun. Przeglądając komentarze pod tekstami elbląskich portali znalazłem prawdziwą perełkę.
"Księdza wina" może być jednak hasłem przewodnim najbliższych tygodni w Elblągu. Tak, jak wspominaliśmy, Olimpia jest całkowicie rozbita, pogrążona w kryzysie, a na dodatek jej facebook'owy profil zalewa to...
Oficjalny profil klubowy chyba nie wytrzymał ciśnienia. A teraz przypomnijmy sobie, jak, całkiem niedawno, obrywało się zarządowi radomskiego klubu. Jestem sobie w stanie wyobrazić, co działo by się, gdyby ktoś z oficjalnego profilu klubu odpisał, że kibice mają prawo nie przychodzić na mecz, zwalniać to każdy potrafi, a jak ktoś chce spróbować swoich sił to zapraszają na fotel prezesa. Przerażające, że w ten sposób prowadzone są kluby na szczeblu centralnym rozgrywek. Wygląda na to, że w Radomiu wcale nie jest tak źle, jak wielu malkontentów uważa. Zresztą, zacytuję tu słowa zasłyszane jakiś czas temu w kuluarach: podobno tak u nas źle, a odejść jakoś nikt nie chce. I faktycznie, mimo sporego zawodu, trzon zespołu został przecież na miejscu. Widocznie kierowali się złotą myślą z Elbląga.
Dziś jesteśmy w takim miejscu jutro miejmy nadzieję, że wyżej.
Paolo Coelho.