Gospodarze do meczu w hali MOSiR-u podeszli po dwóch wyjazdowych zwycięstwach. Pierwsze miało miejsce w Sopocie z Treflem, a kolejne w Toruniu z Twardymi Piernikami. Niestety kibice mieli uzasadnione obawy. Otóż w domowych spotkaniach HydroTruck legitymował się bilansem 0-4. Jakby tego było mało, to przeciwko gliwiczanom nie mógł zagrać kontuzjowany A.J. English. Radomianie musieli więc radzić sobie bez najlepszego strzelca Energa Basket Ligi. Przeciwko nim w pierwszej piątce wybiegli m.in: Jabarie Hinds i Roberts Stumbris, a więc byli zawodnicy radomskiego zespołu. W pierwszych minutach meczu imponował zwłaszcza Łotysz. Po jego trafieniu za trzy punkty i kolejnym w wykonaniu Filipa Puta było 0:6. Dopiero kolejne fragmenty meczu spowodowały, że ten się wyrównał, a na pierwsze prowadzenie (13:11) gospodarze wyszli w połowie kwarty. Od tego momentu, aż do jej końca prowadzenie jednych, bądź drugich zmieniało się kilkakrotnie. Ostatecznie pierwsze 10 minut celnym wejściem pod kosz zakończył Hinds i ustalił wynik na 22:18. Warte odnotowanie jest także to, że zespoły w całych pierwszych 10 minutach obdarzyły się wzajemnym szacunkiem, a arbitrzy odgwizdali zaledwie trzy przewinienia.
https://www.cozadzien.pl/sport/starcie-liderow-pod-koszem-hydrotruck-powalczy-o-domowy-triumf/76795
Bardzo otwarty przebieg miały pierwsze minuty drugiej ćwiartki. W nich obie drużyny imponowały zwłaszcza w ofensywie i po 180 sekundach było 26:30. Kibice m.in. zachwycali się efektownymi wsadami piłki do kosza przez Danilo Ostojića i Filipa Puta. Tymczasem po trafieniu trzypunktowym Aleksandra Wiśniewskiego, GTK w 15 minucie wyszło na najwyższe, bo siedmiopunktowe prowadzenie. Największą siłą gliwiczan były wtedy rzuty z dystansu. W samej pierwszej połowie GTK oddało ich 19 i trafiło osiem, przy tylko dwóch celnych radomian. Nic więc dziwnego, że na przerwę w lepszych nastrojach schodzili podopieczni trenera Witki, prowadząc 39:44.
https://www.cozadzien.pl/sport/marek-popiolek-asystentem-trenera-koszykarskiej-kadry/76794
O trzecią w meczu przerwę trener Popiołek poprosił w połowie trzeciej kwarty. Wtedy to jego podopieczni tracili do gości z Gliwic już 10 oczek. Kolejne cztery punkty także padły łupem przyjezdnych i marzenia o premierowym domowym zwycięstwie radomian topniały. Dopiero sześć punktów z rzędu uzyskanych przez Filipa Zegzułę spowodowało, że czas wziął trener Witka. Przerwa obiecująco podziałała na zawodników, którzy na ostatnie 10 minut wychodzili prowadząc – 65:56.
https://www.cozadzien.pl/sport/magazyn-sportowy-111021-upragniony-medal-arkadiusza-kulynycza/76762
Czwarta kwarta od samego początku nie układała się po myśli miejscowych, którzy razili w niej nieskutecznością. Radomianie dochodzili do czystych pozycji, ale co z tego skoro zawodziła precyzja. W 33 minucie było już 58:72 i coraz bardziej było słychać doping kibiców z Gliwic. Ponadto mecz się zaostrzył, przez co mało było płynnej gry, a dużo rzutów wolnych. Radomianie grali ambitnie do końca, ale na zniwelowanie strat nie starczyło czasu i przede wszystkim sił. Z kolei GTK w swoich szeregach miało niezawodnego Hindsa i trafiającego z dystansu Matthewa Williamsa.
HydroTruck Radom – GTK Gliwice 82:94
Kwarty: 18:22, 21:22, 17:21, 26:29.
HydroTruck: Moore 15, Ireland 23, Dzierżak 3, Wall 2, Ostojić 9, Zegzuła 8, Lewandowski 5, Kraljević 15.
GTK: Ramstedt 11, Williams 22, Put 15, Stumbris 18, Hinds 21, Wiśniewski 3, Busz 0, Mielczarek 4.