Mecz miał pierwotnie odbyć się na stadionie ze sztuczną nawierzchnią przy ul. Rapackiego w Radomiu. Ostatecznie jednak spotkanie przełożone zostało do Pionek. Właśnie to było kością niezgody, ponieważ Enea Energia twierdzi, że oficjalną informację o zmianie miejsca rozegrania meczu dostała zbyt późno i tym samym nie była w stanie zebrać meczowego składu. W związku z tym nie pojechała na półfinałowy pojedynek. Zawodnicy z Radomia o tym, że meczu nie będzie, dowiedzieli się już w trakcie podróży do Pionek. Drużyna rezerw nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Enea Energia nie chciała przyjechać na mecz do Pionek, mimo wcześniejszych ustaleń. O komentarz do całej sprawy poprosiliśmy szkoleniowców obydwu drużyn: Patryka Wolskiego (Radomiak II Radom) oraz Mariusza Sztobryna (Enea Energia Kozienice). Trener rezerw Radomiaka nie chciał się wypowiadać w tej sprawie, natomiast trener beniaminka IV ligi opowiedział o powodach podjęcia takiej decyzji.
- Trener Wolski dzwonił do mnie w zeszłym tygodniu, czy nie moglibyśmy zagrać tego meczu na boisku z naturalną nawierzchnią. Powiedziałem, że mogą szukać takiego obiektu, nie ma problemu z naszej strony. Do wtorku nie mieliśmy żadnej informacji, w systemie cały czas jako stadion wpisane było boisko przy ul. Rapackiego. Próbowałem się dodzwonić do trenera Wolskiego, nie odbierał, potem do mnie oddzwonił i poinformował, że gramy w Pionkach. Poprosiłem pracownicę klubu o telefon do związku, bo cały czas w systemie było wpisane boisko przy Rapackiego. Związek stwierdził, że gramy w Radomiu. Po treningu skontaktowałem się z trenerem Wolskim w sprawie zweryfikowania wątpliwości, co do miejsca rozegrania meczu. Dzisiaj po godzinie 11 dowiedziałem się, że zmieniono miejsce rozegrania tego meczu. Chcieliśmy zagrać to spotkanie, ale nie byliśmy w stanie skompletować składu. Nasi zawodnicy pracują w różnych miejscach, wcześniej wzięli wolne, nie z każdym byliśmy w stanie się skontaktować i powiedzieć mu o zmianie miejsca rozegrania meczu. Dla przykładu, Michał Kucharczyk pojechał prosto na boisko przy Rapackiego i był tam o godzinie 15. Do naszego klubu nie wpłynęła żadna oficjalna informacja na temat zmiany miejsca rozegrania spotkania, na dodatek informacja w systemie pojawia się w dniu meczu. Czytałem i słyszałem, że przestraszyliśmy się zawodników z pierwszego składu, którzy mieli zagrać w tym spotkaniu - mogę zapewnić, że nikogo się nie boimy, wręcz przeciwnie. Dowodem niech będzie fakt, że nie chcieliśmy, ani nie chcemy żadnego walkowera. Chcemy rozegrać ten mecz, ale w innym terminie i na boisku, które będzie znane dla każdej ekipy przynajmniej 24 godziny przed meczem - wyjaśnia Sztobryn.
O losach tego pojedynku zdecyduje radomska delegatura Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej podczas piątkowej komisji. Dodajmy, że bez przeszkód rozpoczął się drugi półfinał, w którym Iskra Gózd mierzyła się z Oskarem Przysucha.