Od lutego do Urzędu Miejskiego w Radomiu zgłaszają się kolejne firmy oraz indywidualni odbiorcy, którzy nie mogą przyłączyć się do sieci gazowej. W tej sprawie władze miasta interweniowały w spółce Gaz - System oraz w Mazowieckiej Spółce Gazowej.
- Zdecydowaliśmy się na ten krok, bo to kwestia kluczowa dla dalszego rozwoju Radomia. MSG nie wydaje zezwoleń na podłączenie do głównego węzła od ponad pół roku. Problem braku odpowiedniej ilości gazu dotyka tereny od Tarczyna do Szydłowca. Niestety rozmowy z przedstawicielami obu spółek nic nie dały - wyjaśnia prezydent Andrzej Kosztowniak. - Dowiedzieliśmy się, że rozbudowa sieci gazowej w tej części Mazowsza może zostać przeprowadzona dopiero za siedem lat. Owszem jest pewna alternatywa, ale ma ona charakter tymczasowy. Chodzi tu o wybudowanie do 2015 roku przepompowni gazu w samym Radomiu lub na peryferiach. Zbiornik gazu miałby pojemność około sześciu tysięcy metrów sześciennych. Płynny gaz miałby być dowożony przez cysterny z gazoportu ze Świnoujścia. Jednak ta inwestycja nie jest pewna, bo sam gazoport ma problemy i nie wiadomo, czy powstanie do 2014 roku. Dodajmy, że gaz w płynie jest o wiele droższy od ziemnego - tłumaczy prezydent.
W tej chwili nie wiadomo, ile miałaby kosztować przepompownia w Radomiu. Ewentualne koszty związane z tą inwestycją mają pokryć spółki gazowe.
Problem z gazem ma około 650 tys. osób z regionu. - To, że nowy gazociąg powstanie za siedem lat to wynik zaniedbań i braku inwestycji w tym regionie przez lata. Obecnie rząd realizuje politykę rozwoju wielkich aglomeracji. Pomija inne ośrodki miejskie. Byłe województwo radomskie jest podłączone do węzła w Sękocinie pod Warszawą. Gaz płynie do nas pod ciśnieniem 2,5 MPa i jak wynika z rozmów ze spółkami większego nie będzie - dodaje wiceprezydent Igor Marszałkiewicz.
- Tego rodzaju decyzje degradują nasze miasto. Inwestorzy korzystający z gazu po prostu do nas nie przyjdą. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zmienić tę sytuację. Niestety samorządy nie mają tu wiele do powiedzenia. Nasz region jest jednym najbiedniejszych w Polsce i zgodnie z ostatnimi decyzjami będzie jeszcze biedniejszy. Kiedy widzę to, w jaki sposób jesteśmy traktowani, to nasuwa się na myśl to, aby rozdać ludziom łopaty i sadzonki i w tym miejscu, gdzie teraz jest Radom posadzić las - podsumowuje Andrzej Kosztowniak.